poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 47 ღ .




Nie bój się dużego kroku, nie pokonasz przepaści małymi.



Z każdym tygodniem mój ciążowy brzuszek się powiększał. Marco opiekował się nami najlepiej jak potrafił. Byłam mu bardzo wdzięczna, ale czasami przesadzał. Nie miałam mu tego za złe bo wiedziałam, że martwi się o nas. Było to słodkie.. Tak jak obiecał, gdy miałam wizytę u ginekologa szedł dzielnie razem ze mną i obserwował jak nasza kruszynka rośnie.
- O czym tak myślisz, że stoisz przed tą kanapą z pięć minut? - zaśmiał się podchodząc do mnie.
- O tobie - uśmiechnęłam się odwracając się do niego.
- O mnie? i co tam pomyślałaś? - zapytał.
- Słodkie jest to, że tak dbasz o nas czterech - powiedziałam
- Takie moje przeznaczenie by dbać o tych których kocham nad życie...
Przytuliłam się mocno do niego. Przyjemne dreszcze przeszły po moich plecach, gdy mnie objął. Te jego silne ramiona w których czułam się bezpiecznie, a przede wszystkim szczęśliwa.
- Z racji tego, że mam jeszcze miesiąc wolnego, zabieram was na wakacje - rzekł w pewnym momencie. Podniosłam na niego wzrok i ze zdziwieniem wpatrywałam się w jego oczy.
- Ale jak to? - za jąkałam
- No tak normalnie, spędzimy razem tydzień w Paryżu - uśmiechnął się cmokając mnie w nos.
- Zawsze miałeś zwariowane pomysły wiesz? - zaśmiałam się.
- Wiem o tym - pocałował mnie.
Usiedliśmy na kanapie i korzystając z chwili wolnego obejrzeliśmy razem film. Sara bawiła się w pokoju, a Erik spał w najlepsze. W końcu była jego popołudniowa drzemka. Leżałam trzymając głowę na kolanach Marco, ten czule głaskał mnie po plecach lub brzuchu. Uwielbiałam jego dotyk.
- Tak w ogóle kiedy mamy jechać do tego Paryża? - zapytałam
- Za tydzień - odparł kolejny raz tego dnia posyłając mi uśmiech.
Chwyciłam swoją dłonią jego i splotłam je razem. Byłam tak strasznie szczęśliwa, że jest ze mną. Cieszyłam się również, że dałam mu drugą szansę.
- Jacy słodcy - usłyszeliśmy komentarz Łukasza, który wszedł właśnie do salonu.
- Cześć Piszczu - rzekł Marco posyłając mu uśmiech.
- Co cię do nas sprowadza braciszku? - zapytałam podnosząc się do pozycji siedzącej
- Przyjechałem zabrać was na kolację do nas - uśmiechnął się
- Przyjechałeś? - zaśmiał się Reus - Przecież masz do nas nawet nie dwie minuty piechotą i mogłeś zadzwonić - powiedział
Za rozkazem Łukasza poszłam się przebrać i odświeżyć. Marco gotowy czekał już z dziećmi i bratem w korytarzu....


- * * * -


Te wakacje planowałem już od dwóch miesięcy, ale żeby Maja i dzieciaki miały niespodziankę nic nie mówiłem. Zawsze chciałem pojechać do miasta miłości, z kobietą mojego życia. Choć teraz byłem szczęśliwy jeszcze bardziej bo będą z nami nasze skarby. Uśmiechnąłem się na samą myśl.
- A więc powiedziałeś w końcu mojej siostrzyczce o tej Francji? - zapytał Piszczu spoglądając na nas.
- Owszem - przytaknąłem - Musiałem w sumie, został tydzień - zaśmiałem się.
- No proszę, to nawet mój durny brat wiedział, a ja nie? - blondynka dźgnęła mnie lekko w bok, śmiejąc się cicho.
- Też cię kocham ciołku - odgryzł się obrońca.
- Sam się dowiedział - powiedziałem - Pamiętaj nigdy, ale to nigdy nie dawaj Piszczkowi do potrzymania teczki z dokumentami - dodałem ze śmiechem
- Nie moja wina Reus, że wiatr wyrwał mi ją z rąk i akurat bilety z niej wyleciały. Trzeba było kupić taką, która jest zamykana na gumkę, wtedy bym nie wiedział - wytknął mi język.
Roześmiałem się patrząc na piłkarza. Ten zawsze miał niezłe wymówki. Emilie cmoknęła go czule w policzek nie mogąc przestać się śmiać.
- Zapamiętaj kochanie, że Łukasz nawet jak nic nie zrobi, to jakimś cudem się dowie, że coś planujesz lub ukrywasz - powiedziała Majka - Zawsze tak było. Gdy kupowałam sobie jakieś rzeczy, on zawsze jakimś cudem wiedział ile kosztowały. - zaśmiała się - Mimo iż nie miałam paragonu, ani metki bo specjalnie urywałam. - dodała
- Nie moja wina - bronił się.
Posadziłem Erika na swoje kolana tuż po tym jak przybiegł do nas. Sara również po chwili zjawiła się obok.
- Co misiu śpiący jesteś co? - zapytałem małego, gdy zaczął ziewać i przytulił się do mnie
- Nie dziwię się, już wpół do jedenastej - odezwała się Emilie.
- Będziemy się zbierać - powiedziała Majka - Dziękujemy za miło spędzony wieczór i kolację kochani, teraz musicie wpaść do nas - uśmiechnęła się.
Ubrałem synkowi bluzę i wziąłem go na ręce wyszliśmy z mieszkania Piszczków. Delikatny i ciepły wiaterek uderzył w moją twarz.
- Śpi? - zapytałem spoglądając na blondynkę.
- Tak, zasnął - odpowiedziała

________________________________________________________________________

Znów was przepraszam, za to coś, ale wena na to opowiadanie mnie opuściła.
Chciałabym napisać coś lepszego, ale nie potrafię.
A z tego powodu, że jutro jadę do szpitala do Poznania na operacyjne wyciągnięcie portu to stwierdziłam, że muszę wam coś dodać.
Będę tam do czwartku i biorę laptopa więc może dodam coś nowego na Tomka, ale nie obiecuje.

A już jutro i mam nadzieję, że po raz ostatni dumnie będę mogła powiedzieć:
ŻEGNAJ ONKOLOGIO ! 

Do następnego kochane ♥

11 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział wcale nie był nudny, czy coś w tym stylu. ;)
    Był fantastyczny! :)
    Życie pary powoli się stabilizuje i zastanawiam się, czy jeszcze czymś nas zaskoczy... ;) Niekoniecznie czymś dobrym.. a może przeciwnie. Czymś mega pozytywnym. ;) Sama nie wiem, czego się po Tobie spodziewać kochana. :3

    Wszystko będzie dobrze, wierzę w to i mocno trzymam kciuki. :3
    Dasz radę kochana. :) Nie wiedziałam, że jest.. tak jak jest.

    Z niecierpliwością czekam na nn. :*
    Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest słodki <3
    Dobrze że są szczęśliwi i oby byli już tak do końca. ;)
    Ciekawy pomysł z tym wyjazdem.
    Ciekawi mnie czemu Marco nie powiedział Majce od razu...
    Podejrzane ! :D Czekam na kolejny. ;***

    A ty Kochana trzymaj się tam. ;)) Wszystko się ułoży. ;****
    Trzymamy za Ciebie kciuki i wierzymy, że wszystko będzie ok. <3
    Trzymaj się tam Kochana .!! <3

    Buziaki. :*****

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow,wakacje! Wspaniale! I to jeszcze Paryż!
    Kochana czasem tak bywa,że wena nas opuszcza,ale w twoim przypadku jest to w ogóle nie wyczuwalne! Podziwiam cię,że doszłaś do takiej ilości rozdziałów i co najważniejsze nadal wspaniale opisujesz ich losy :) Czekam na następny! ; *

    Trzymam kciuki za ciebie! Wracaj szybko do pełni sił :) ;*
    Buziaki!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, boski, wspaniały <3
    Naprawdę czekam na ten paryż <3
    Marco boskiii ^^^ jak zawsze zresztą ;)
    Czekam na nn :***

    Wracaj do Nas szybko kochana :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zawsze fenomenalny. Mam nadzieję, że jutro wszystko pójdzie dobrze trzymam za ciebie kciuki. Z niecierpliwością czekam na nexta, dzisiaj jeszcze na blogu o Viv pojawi się epilog.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki kochany i słodki rozdział ;3 wspaniali rodzice, a ta końcówka asdfghjkl. Z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Życzę Ci jak najlepiej i obyś - tak jak chcesz - pa pa onkologio :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Głupoty gadosz, ten rozdział jest cudny *_* czekam na następny ;*
    trzymaj się ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejciu, Paryż, mm jak słodko <3
    Piszczek wszechwiedzący :D
    Cudny rozdział kochana, ale wiesz o tym, prawda? :*

    Brawo, cieszę się z Tobą, że przeszłaś przez to! :')
    Będzie już tylko dobrze :) <3

    Czekam na kolejny rozdział, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział <3
    Fajnie, że Marco zaplanował takie wakacje.
    Piszczu czasem mnie rozwala.
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    W wolnej chwili zapraszam na mojego nowego bloga: nie-potrafie-z-ciebie-zrezygnowac.blogspot.com

    Trzymaj się ciepło i wracaj do nas szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny <3 słodki <3 Marco taki super <3 i ten Paryż <3

    OdpowiedzUsuń