niedziela, 31 sierpnia 2014

Epilog.




Miłości nie zabierze nam nikt...



Śnieg pokrył cały Dortmund. Światełka i inne bożonarodzeniowe ozdoby dodawały urok dzisiejszemu dniu. Zapach przyrządzanych przez dziewczyny potraw roznosił się po całym domu. Uśmiech na twarzy każdego z dzieciaków był bezcenny. Tylko czekaliśmy, aż w końcu nadejdą święta. Razem z Łukaszem nakryliśmy do stołu, gdy dzieciaki się bawiły bądź spały.
- Nawet ładnie nam to wyszło - wyszczerzył się Piszczu
- Po prostu nakryłeś do stołu, czym ty się tak podniecasz? - zaśmiałem się.
- Świętami Reus, świętami - wyjaśnił - To najpiękniejszy czas, który możemy spędzić z rodziną. Jeden dzień w którym piłka schodzi na dalsze tory i najważniejsi są bliscy. - dodał po chwili.
Uśmiechnąłem się do niego, przepraszając go na chwilę. Założyłem kurtkę i wyszedłem przed dom. Na całej ulicy było słychać jakieś rozmowy z domów. Wszyscy spędzali ten czas razem. Kochałem to. Kochałem święta.
- Dlaczego wyszedłeś? - usłyszałem głos Majki za plecami
- Chciałem chwilę pooddychać świeżym powietrzem - wytłumaczyłem. Objąłem blondynkę w pasie i ucałowałem ją w głowę.
- Dzieciaki się o ciebie pytają, bo chcą z wami szukać pierwszej gwiazdki - powiedziała. Uśmiechnąłem się delikatnie i wraz z żoną wszedłem z powrotem do domu. Ściągnąłem swoją kurtkę i od razu skierowałem się do dzieciaków. Wziąłem Erika jak i Sarę na kolanach i razem wypatrywaliśmy pojawienia się jej.
- I co widzicie? - zapytał z uśmiechem Łukasz przyglądając się im.
- Nie - jęknęła Sarcia
- Zaraz się pojawi - powiedziałem
Piszczu po chwili poszedł pomóc dziewczyną znieść dwanaście potraw na stół. W pewnym momencie sam poczułem się jak mały dzieciak. Przypomniało mi się jak sam przesiadywałem godzinami w oknie i wyczekiwałem pojawienia się tej pierwszej najważniejszej gwiazdy.
- Jest! tatusiu jest! - krzyknął radośnie Erik
Sara zeskoczyła z mojego kolana i pobiegła do kuchni, wraz z małym na rękach poszedłem za nią. Sebuś wraz z Lily spali sobie smacznie na górze, więc nie chcieliśmy ich budzić. Całą szóstką zebraliśmy się przy stole by złożyć sobie życzenia.
- Wesołych świąt kochanie, żeby spełniły się twoje największe i najskrytsze marzenia, żebyś była szczęśliwa - powiedziałem patrząc w jej niebieskie oczka.
- Ja już jestem szczęśliwa Marco - odparła
Uśmiechnąłem się urywając kawałek jej opłatka. Objąłem ją szczelnie ramionami i pocałowałem czule. Tak strasznie ją kochałem i będę kochał już na zawsze...

_____________________________________________________________________________

Chciałabym, ale nie potrafię. Znów wyleję wam wszystkie moje przemyślenia i stwierdzenia pod tym postem, więc jeśli nie chcecie czytać to nie musicie :).
Przyznam się szczerze, że ten blog na początku miał być zupełnie inny, ale przez problemy z bloggerem usunęły mi się posty z tamtą historią. Później zaczęłam to. Opowiadanie, które w ogóle nie miało sensu. To były kompletne bzdury. Zawsze zastanawiałam się co wam się podoba w tym czymś. Powiem wam, że ten blog nie podobał mi się nigdy. Mieszałam, wymyślałam i nie trzymało się to ani ładu ani składu. A wam mimo wszystko to on się najbardziej podobał. Nie mam naprawdę pojęcia dlaczego...
Choć tak jak mówię ten blog według mnie był kompletną kichą to cholernie mocno się z nim żyłam i nie chciałabym go za żadne skarby kończyć. Niestety moja wena na to opowiadanie się już skończyła i nie chciała do mnie powrócić. Nie wiem dlaczego i za to jej nie lubię XD. 
Nawet nie wiecie jak was strasznie kocham ♥ Dajecie mi wiele motywacji i wsparcia. Wasze komentarze pod moimi postami to dla mnie największa frajda. Nic tak mnie nie cieszy jak wiadomość, że istnieją tak wspaniałe dziewczyny jak wy. 
Czasem zawodziłam, ja o tym wiem. Od jakiegoś czasu zdarzało się, że popełniałam mnóstwo błędów. Nie miałam pojęcia dlaczego. Z czasem zrozumiałam, że to przez to, że napierdzielam na klawiaturze tak, że czasem nie potrafię zdążyć z czytaniem tego co pisze :D. Nie zawsze wchodziłam na wasze blogi i komentowałam, zdarzało się, że byłam i znikałam na bardzo długo, albo w ogóle się nie pojawiłam. Za to was przepraszam, ale moje życie jest totalnie pokręcone. Tutaj wyjazd do szpitala, tutaj szkoła... Przeróżne rzeczy. Tych wakacji nie uważam za udanych mimo, iż skończyłam z onkologią. Nie było nic gorszego niż to, że pokłóciłam się z przyjaciółką i to o zupełną głupotę. Choć nie potrafiłam trzymać w sobie i musiałam wyznać jej prawdę. W sumie nie mam pojęcia dlaczego wam to tutaj pisze. Ale mi trochę lżej. 
Nie potrafię wam za nic podziękować, nie wiem jak. Nic w sumie nie pokaże jak strasznie ważne jesteście w moim życiu wiecie? :)
Naprawdę z całego mojego serca wam dziękuje za 55 obserwatorów. Pierwszy raz w życiu na moim blogu było ich aż tylu. Jeju naprawdę nie mam pojęcie co wam tutaj napisać, jak podziękować nic. 
Część mojego serca zostawiam z tym opowiadaniem, ale dla mnie ono zawsze będzie kichą i zawsze było. 
Dziękuje serdecznie tym wam, które były ze mną od początku i zostały do samego końca. Jak i również tym, które dotarły tutaj w połowie lub pod koniec.
Jesteście wspaniałe ♥ najwspanialsze na świecie ♥
Dziękuje, dziękuje, dziękuje, dziękuje, dziękuje, DZIĘKUJE ♥♥♥
Odsyłam was teraz tutaj. Mam nadzieję, że również je polubicie tak jak to.


Kocham was ♥ 

12 komentarzy:

  1. Bardzo, bardzo, bardzo piękny epilog...
    Słowami "Uśmiechnąłem się urywając kawałek jej opłatka. Objąłem ją szczelnie ramionami i pocałowałem czule. Tak strasznie ją kochałem i będę kochał już na zawsze..." wywołałaś u mnie łzy. Nie mam pojęcia czy to przez to, że ta historia się kończy czy przez to, że tak prawdziwie i romantycznie to zabrzmiało, czy może przez jedno i drugie, ale wywołało to we mnie wzruszenie. <3
    Nie bardziej z resztą jak notka pod postem. :)
    Nie wiem jak możesz mówić, że to opowiadanie było kichą? Jeżeli tak czujesz to nic nie zrobię, ale zapewniam, że dla mnie było jednym z najlepszych. ;)
    Co do tego, że dzielisz się z nami swoimi prywatnymi przemyśleniami to nic złego. ;)
    Wręcz przeciwnie. ^^ Czasami człowiek musi się "wyżalić" i może najlepszym sposobem na poczucie ulgi jest "wyżalenie" się komuś zupełnie obcemu. ;)
    Ja strasznie się cieszę, że Twoje problemy zdrowotne już się skończyły. Jak tylko się o tym dowiedziałam mocno 3małam za ciebie kciuki z nadzieją, że będzie dobrze. ;)
    No i chyba jest... :) A co do przyjaciółki to się nie martw, bo ja z moimi też bardzo często się kłócę o byle co. Ostatecznie zawsze się godzimy, a nie raz śmiejemy z własnej głupoty. ;)
    Wszystko musi się dobrze ułożyć.
    Zaraz zaglądam na kolejnego bloga. ;*
    POWODZENIA! ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Happy-End`y! ♥ Idealny epilog,idealne życie,kurczę,idealny był cały blog! Zawsze cię podziwiałam,że potrafiłaś napisać aż tyle część. Dla mnie to wręcz niewykonalne. :) Dzielnie wplatałaś w ich życie przeróżne wątki które na szczęście zakończyły się tak jak powinny. Kochana,możesz być dumna. Buziaki! ; *

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny epilog.
    Pod koniec się wzruszyłam. ''Tak strasznie ją kochałem i będę kochał już na zawsze...'' Po moim policzku spłynęła samotna zła. Uświadomiła sobie, że to już koniec...
    Jej. Nie sądziłam, że to nastanie tak szybko. Po przeczytaniu każdego rozdziału chciałam więcej, i więcej. A po przeczytaniu epilogu? Poczułam się spełniona zakończeniem. A gdy włączyłam sobie piosenkę Sam'a Smith'a - Stay with me, wszystko stało się jeszcze bardziej romantyczne.
    Blog bardzo mi się podobał. A świadczy o tym, moja ''wytrwałość'' do epilogu. Często zdarza się tak, że czytam bloga, czytam i powinnam czytać nadal, ale ktoś tak namąci, na przekręca i dla mnie staje się to ''niesmaczne'' do czytania. U ciebie wszystko było idealnie wyważone. Były zamieszania, ale idealne. Niczego nie było za dużo, niczego za mało. A najważniejsze, że wszystko skończyło się dobrze.
    Trzymaj się cieplutko, bo teraz dni i noce coraz chłodniejsze xD
    Pozdrawiam i życzę weny na nowym blogu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko...
    Ja nie wierzę, że to koniec tego opowiadania. A Epilog... tego nie da się nawet ująć w słowa. Przy ostatnim zdaniu, po prostu miałam łzy w oczach. Lepszego Epilogu nie mogłam sobie wymarzyć. Świąteczne atmosfera, przyjaciele, rodzina i ta cudowna dwójka. <3 Boże. Jacy oni są cudowni. Nawet kłótnie i wszystko co się działo podczas tego opowiadanie było rewelacyjne. Dostarczałaś nam tyle emocji, pisząc tego bloga, ze pewnie sobie tego nie wyobrażasz. Chodź nie byłam od samego początku, to przynajmniej jestem do samego końca. Czasami nie miałaś weny to i tak dodawałaś nowe rozdziały. Za co z całego serca chce Ci podziękować. Ale dla mnie najlepsze zawsze było pod postami. Każdy Twój "tekst" rozbrajał mnie. Wiele razy śmiałam się, do łez gdy pisałaś pod postem np. " ten rozdział jest jak flaki z olejem " Hahahaha. <3 Dziękuję, że byłaś i tworzyłaś dla nas to cudo. I cieszę się niezmiernie, że twoje problemy zdrowotne już się skończyły. <3 Kochałam to opowiadanie i nadal kocham, ale jest mi bardzo przykro że to już koniec. I sama nie wiem co mam jeszcze tu napisać. Dziękuję, że chciało Ci się pisać to opowiadanie. ;********
    A ja już uciekam na kolejnego bloga.

    Buziaki !!! <3 ;*****

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny epilog :')
    Jejciu, jak ja nie lubię, gdy blogi, które kocham się kończą :(((((
    Będę tu zaglądać i czytać od początku, bo pokochałam losy Mai i Marco plus wątek z Erisiem :( ♥
    Marco się rozstrzelał z trójką dzieciaków, haha ♥♥ Ale jak tu nie kochać takich małych Rojsików ♥
    Najważniejsze, że wszyscy są szczęśliwi, omonomomnomon ♥
    Trzymaj się, życzę wiele weny i pozdrawiam cieplutko :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu ja nie wierzę, że to juz koniec :'(
    To ja dziękuje Ci za wszystkie uczucia, momenty wzruszeń, łzy, które popłynęły po moich policzkach, przy czytaniu tego bloga :)
    Ten blog nigdy nie był klapą, od samego początku był na bardzo wysokim poziomie i stąd tych 55 obserwatorów :)
    W pełni zasłużyłaś na ilość obserwatorów i wyświetleń :*
    Mimo, iż dołączyłam tutaj niedawno bardzo zżyłam sie z tym blogiem :)
    Z pewnością będę tutaj powracać, aby czytać moje ulubione fragmenty :)
    Dziekuję Ci z całego serca i szczerze piszę, że dal mnie było zaszczytem czytać tę historię :')
    Z pewnością zajrzę także na nowego bloga o Marco :)
    Dziekuje Ci za to, że prowadziłaś tego bloga i przesyłam ogrom całusów :****

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję. Za każdą łzę, którą wypłakałam czytając to opowiadanie, za każdy uśmiech, który wywołała ta historia. To było piękne.
    I przepraszam, że nie zawsze komentowałam, ale czytałam każdy rozdział.
    Dużo zdrówka i weny życzę ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie byłam od początku i bardzo nad tym ubolewam. Uwielbiam Marco, uwielbiam wszystko Twojego autorstwa, a tu taka plama z mojej strony. ;p
    Sięgając jednak w tył, śledząc dokładniej historię bohaterów, nie zaskoczę nikogo, mówiąc, że ta opowieść była naprawdę cudowna. ♥
    A ostatnie słowa... No, kochana... Przeszłaś samą siebie.
    "Tak strasznie ją kochałem i będę kochał już na zawsze..."
    Zapiszę w swoim notatniku. Muszę. ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuje <3 uwielbiam twojego bloga z niecierpliwością czekałam na nowe rozdziały ;) szkoda że to już koniec:c bd tęsknić :'( dziękuję za tego bloga<3

    OdpowiedzUsuń
  10. jejku szkoda że to już koniec ale bloog był cudowny i tak się cieszę że zakończył się dobrze pozdrawiam i weny życzę na dalsze opowiadania..:**

    OdpowiedzUsuń
  11. powiem tylko tylę . Twój blog jest genialny ,Szkoda że się skończył . Chce mi się płakać . Sama nie wiem dlaczego .Będe tesknic za blogiem . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Witom i o z drowie pytam.
    Ale wszystko od początku, bo Sarna musi pisać długie komentarze.
    Dwa lata po zakończeniu bloga... Jak Cię znalazłam? Desperacko poszukiwałam jakiegoś dobrego opowiadania o Piszczku. I nadal poszukuję, ale Cii. A że w Twoim opowiadaniu po wyszukaniu słowa Piszczek okazało się go dużo i zazwyczaj wyszukiwaniu towarzyszyły się rozbrajające teksty poprzedzające - postanowiłam zacząć czytać Twój blog, choć nieco przeraziła mnie ilość rozdziałów do przeczytania ( w skrócie powiem tak - gdybyś widziała jeden rozdział mojego bloga, a raczej jego ilość (12 stron w Wordzie...) no. już wiesz co :D ) ale przemogłam się i tak... Po pierwszym rozdziale stwierdziłam, że może to być coś ciekawego, i tak jak niegdyś jeden z komentatorów meczu BVB - "przeleciałam" te wszystkie rozdziały nie wiadomo kiedy. Masz fajny styl pisania. Chociaż, że z akcją jak z bicza strzelił i w przeciągu jednej ciąży odkryto że świnie zaczęły latać, Obama jest kobietą a Frajern grał cały czas na dopingu (dużo się działo - w skrócie, czasem więcej, niż powinno i coś kończyło się o wiele szybciej, niż powinno bo - really? urodzić zdrowe dziecko w 5 miesiącu? przecież to wtedy chyba u dziecka kształtują się te wszystkie najważniejsze rzeczy, nie?) to podobało mi się to. jak tylko napiszę prolog do mojego opowiadania (o Piszczku :P) to od razu jesteś na liście czytanych / przeczytanych :D Zrobiłaś z Lu takiego fajnego brata :D Oddaj go. No i Marco jako tatuś. Czasem zbyt tęczowo, na wszystko się zgadza, no ale... I moim zdaniem powinien dostać większy opierdziel po tej zdradzie, hyhyhy.
    Sara najlepsza. Brakowało mi Sary jako ninja, ale Sary są najlepsze - powiedziała Sara.
    Uśmierciłaś mi Durma. Nic do niego nie mam, ale ma ładny uśmiech, więc fuch.
    Podsumowując - me gusta! Pozdrawiam! Jak mi się o czymś przypomni to dam znać ;)

    OdpowiedzUsuń