środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 11 ღ .




Wiele oddałbym, by przestać za Nią tęsknić.



Dwa tygodnie później...

Tydzień temu wróciłam już do domu, Erik wraz z Emilie nie spuszczali mnie na krok. Byłam im wdzięczna, za to, że są ze mną. Myśli samobójcze uciekły, teraz chciałam żyć dla maleństwa, które rozwija się pod moją piersią, często zastanawiam się dlaczego w ogóle przyszło mi do głowy samobójstwo siebie jak i dziecka. Przecież one nie było niczemu winne. Siedziałam sobie właśnie nad jeziorkiem, to miejsce od wyjazdu Marco stało się dla mnie ważne, wiedział o nim tylko Erik...
- Co tak sama siedzisz? - powiedział siadając obok mnie - Zimno jest a ty w krótkim rękawie - dodał zakładając swoją cieplutką bluzę na moje ramiona.
* O wilku mowa - pomyślałam *
- Teraz tobie będzie zimno - odparłam, delikatnie odwracając głowę w jego stronę i patrząc na niego zza mojej blond grzywki.
Chłopak opuszkami swoich palców odgarnął kosmyki moich włosów zza ucho i delikatnie się uśmiechnął.
- Mi się nic nie stanie - rzekł
- Misie są w zoo - zaśmiałam się cichutko patrząc na jezioro.
Choć minęły dopiero dwa tygodnie mój brzuszek już delikatnie podrósł. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym i delikatnie go pogładziłam. Erik widział tą sytuację, objął mnie ramieniem i ucałował w skroń.
- Wszystko będzie dobrze, będziesz wspaniałą mamą - szepnął mi na ucho.
Wtuliłam się w jego umięśnione ciało, Durm oparł swoją głowę na mojej. Oboje siedzieliśmy w ciszy, żadne z nas się nie odzywało...
- Maja! - zaczął
- Słucham? - zapytałam odrywając się od niego
- Pojedziesz z nami jutro do Monachium ? - zapytał - Wiesz, że gramy taki sparing rezerwami obie drużyny - dodał - Nie chcę cię zostawiać samej, nawet jeśli jest Emilie - rzekł a jego głos był taki troskliwy, opiekuńczy a zarazem pełen miłości.
* Co ty gadasz Maja! opanuj się - znów pomyślałam.. *
- Wracajmy już - powiedział podając mi dłonie i pomagając mi wstać. Znów delikatnie objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku domu.


- * * * -


Czas leciał i leciał, a ja nadal nie mogłem choć na dwa dni pojechać razem z Sarą do Dortmundu. Cały czas miałem treningi, mecze i inne wyjazdy. Taak wyjazdy, ale żaden do Dortmundu. Życie tutaj, to nie życie. Chciałbym wrócić. Mała coraz mniej dręczyła mnie, że chce do Majki. Przyzwyczajała się do tego miejsca, i tego, że wyjazd stąd nie zależy ode mnie.
- Dzieeeńdoberek! - usłyszałem głos Mario w drzwiach. Tylko co on tutaj robił, nie wiedziałem nic, że przyjedzie. Nawet nie napisał ani zadzwonił.
- Ujeeek! - krzyknęła Sara biegnąc w jego stronę i rzucając mu się na szyję - Tęśkniłam - dodała będąc już na jego dłoniach.
- Ja też maleńka - dał jej buziaka - Siema stary! - poklepał mnie po plecach i przyjacielsko przytulił.
- Boże stary, brakowało mi ciebie - odwzajemniłem gest.
Razem z Mario i Sarcią siedzieliśmy w salonie, jedliśmy pizzę i piliśmy herbatę, jest niedziela, nikt nam nie zabroni przecież, a zwłaszcza, że jutro nie mam treningu. A dziś byliśmy już po.
- No to teraz już żadnego z nas nie ma w Dortmundzie - powiedział Gotze i uśmiechnął się w moją stronę
- Nie ma, ale ja na wypożyczeniu jestem, a ty nie - odparłem patrząc na niego i biorąc łyka ciepłego napoju, który stał na stoliku.
- Też prawda - odpowiedział - A jak z Majką ? - spytał nie wiedząc co jest między nami ..
- Nie ma Majki, nie ma nas - rzekłem wzruszając ramionami i patrząc w jeden punkt za oknem. - Nie odzywa się do mnie, nie mam z nią kontaktu. Nawet z Piszczkiem - dodałem po chwili
Mario tylko pokręcił bezradnie głową, wiedział, że nie potrafię walczyć o dziewczynę. Nic nie mówił zaproponował tylko spacer. Ubrałem małej kurteczkę i we trójkę kroczyliśmy po parku. Sara pobiegła do przodu, i skakała sobie po chodniku.
- Nie tęsknisz za nią? - zapytał w pewnym momencie
- Tęsknie i to cholernie bardzo - odparłem - A najgorsze jest to, że Sara tęskni też tak samo mocno - westchnąłem
- Współczuje ci stary! - rzekł Gotze klepiąc mnie po plecach.

____________________________________________________________________

Jak wam się podoba? :D W końcu dodałam perspektywę Marco :D
Za błędy przepraszam. ;)
Zapraszam :

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 10 ღ .




To samo uczucie pustki w twoim sercu
Ponieważ miłość przychodzi powoli, ale odchodzi szybko


( Z perspektywy Łukasza )

Dlaczego akurat teraz muszę jechać do Polski, zawsze obiecałem sobie, że gdy dostanę powołanie do reprezentacji nigdy nie odmówię. Gra z orzełkiem na piersi zawsze była dla mnie ważna, lecz moja siostrzyczka jest o wiele ważniejsza od piłki. Chyba odmówię, nie zostawię jej samej...
- Jedź - powiedziała Emilie kiedy w salonie panowała cisza już od dłuższej chwili - Jestem ja i Erik, będzie dobrze - kąciki jej ust podniosły się delikatnie ku górze. - Nie możesz zrezygnować...
- Nie mogę jej też zostawić - odparłem spoglądając w jej oczy.
Pełne tajemnicy, współczucia i czegoś, czego nie potrafię wytłumaczyć. Świeciły się jak gwiazdy pojawiające się na wieczornym i ciemnym niebie...
- Łukasz - rzekła - Jedź, my się nią zaopiekujemy, to tylko dwa tygodnie - dodała po chwili
- Czternaście dni, trzysta trzydzieści sześć godzin, dwadzieścia tysięcy sto sześćdziesiąt minut - odparłem
- Piszczu! - spojrzała na mnie, a ja tylko uśmiechnąłem się - pojadę dla ciebie...
Brunetka posłała mi szczery uśmiech, wiedziałem że jest zadowolona z mojej decyzji. Wiem również to, że zostawię moją ukochaną siostrzyczkę w dobrych rękach, jest Erik i Emilie.
Po dwóch godzinach poszedłem do szpitala, wieczorem wyjeżdżałem już do Warszawy. Wszedłem do sali, Erik czuwał nad jej łóżkiem. Widać było po nim, że jest zmęczony.
- Chłopie jedź do domu, odpocznij! - powiedziała troskliwie moja przyjaciółka
- Nie, muszę być przy niej - odpowiedział
- Emi ma rację - odezwałem się - Godzinka, dwie jak się położysz nic się nie stanie - powiedziałem
- Nigdzie nie jadę - rzekł
W szpitalu spędziliśmy dobrą godzinkę, przed wyjazdem zapytałem się lekarza o stan Majki. Nic nowego się nie dowiedziałem. Koło osiemnastej byłem już spakowany, do samolotu miałem jeszcze godzinę godzinki, więc pomału zacząłem się zbierać.
- Obiecaj, że zaopiekujesz się nią - powiedziałem przytulając ją mocno do siebie
- Obiecuje - odpowiedziała zarzucając ręce na moją szyję - Będę tęsknić - dodała po chwili
- Ja też - odparłem - Opiekuj się nią - powtórzyłem całując ją w czubek głowy
- Bezpiecznej podróży - po raz ostatni wtuliła się w moje ciało.
Usłyszeliśmy dźwięk klaksonu z dworu. Taksówka już przyjechała. Jeszcze raz przytuliłem Emilie i wyszedłem z domu. Żegnaliśmy się, jakbym wyjeżdżał gdzieś daleko i na bardzo długo...



- * * * -



( Z perspektywy Erika )

Cały czas przesiadywałem u Majki i nie miałem zamiaru stamtąd iść. Wolałem czuwać przy niej, niż spać. Kochałem tą dziewczynę. Jej ręka drgnęła tak jak jej oczy, od razu poderwałem się z miejsca. Powieki pomalutku zaczęły unosić się ku górze. Szybko pobiegłem po lekarza.
- Pan tu zostaje - rzekł do mnie
- Ale!...
- Zostań pan tutaj! - powiedział i wszedł do środka.
Siedziałem i siedziałem aż w końcu ktoś wyjdzie z sali. Długo siedzieli w środku. Zdenerwowałem się, co oni tam mogli robić....
- Może pan do niej wejść - rzekł z uśmiechem na twarzy.
Zerwałem się z krzesła jak poparzony. Usłyszałem tylko śmiechy za sobą i jedną pielęgniarkę, która ich wyzywała. Wchodząc do środka, ujrzałem ją, oczka miała otwarte, na jej twarzy gościł lekki uśmiech, który odwzajemniłem.
- Bałem się o ciebie - powiedziałem chwytając ją za rękę
- Nie miałeś o co - odparła - Wolałam zasnąć i się już nigdy nie obudzić - dodała po chwili, spojrzałem jej w oczy, widziałem w nich ból.
- Maja masz dla kogo żyć!
- Nie mam, chyba że tylko dla Łukasza - powiedziała
- Masz dla mnie i... - przystopowałem - i maleństwa, które jest pod twoją piersią - dodałem czekając na jej reakcję.
- Właśnie dlatego nie chciałam żyć, to jest pamiątka po nim - do jej oczu napłynęły łzy, odwróciła głowę w stronę okna i zaczęła płakać
- Nie płacz - pocałowałem jej rękę i mocniej ją ścisnąłem, by wiedziała, że jestem przy niej.
Cały dzień spędziłem z nią, musiałem powiadomić o tym Łukasza, więc wysłałem mu w międzyczasie sms. Na odpowiedź nie musiałem czekać długo.
- Idź już do domu - powiedziała - Jest dwudziesta trzecia - dodała
- Zostanę - uśmiechnąłem się
- Erik, musisz się porządnie wyspać - uśmiechnęła się - Będzie dobrze, na prawdę idź...
- Dobrze, ale przychodzę do ciebie z samego rana - odwzajemniłem gest cmokając ją w policzek - Dobranoc...
- Dobranoc....
Wyszedłem ze szpitala od razu świeże powietrze uderzyło mnie w twarz, skierowałem swoje kroki do samochodu.

__________________________________________________________________

Przepraszam was, że taki krótki i bezsensu ;c

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 9 ღ .




Uczucia to nie zabawka, życie to wyzwanie.



( Z perspektywy Erika )

Ta wiadomość była dla mnie ciosem w serce, nie potrafiłem tego zrozumieć. Miałem ochotę zamordować Reusa, za to co jej zrobił, że ją skrzywdził. Nie potrafiłem tak obojętnie koło tego przechodzić. Maja dla mnie znaczyła cholernie dużo.. Kocham tą dziewczynę, i nie mam zamiaru z niej zrezygnować, teraz gdy potrzebuje wsparcia. Była całym moim światem. Od tamtego wieczoru siedziałem cały czas przy niej. Postanowiłem, że będę walczył o nią i tego brzdąca, którego nosi pod serduszkiem, mimo że nie jest mój, będę kochał go najmocniej jak potrafię. Nie ruszałem się z miejsca. Spoglądałem na nią, nie potrafiłem z niej zrezygnować.
Skradła moje serce... Chwyciłem delikatnie jej dłoń, po moim policzku zaczęły spływać łzy. Poczułem, że jej palec się poruszył. Momentalnie spojrzałem w górę, nadal spała. Był to zwykły odruch. Po moich policzkach nadal leciały łzy. Nie potrafiłem się opanować. Mimo tego, że chłopacy nie płaczą. Ja płaczę i się tego nie wstydzę. Leciutko złożyłem na jej ręce pocałunek. Miała tak ciepłe dłonie. Przymknąłem na chwilę oczy, by nie pozwolić łzom wypłynąć po raz kolejny tego dnia. Wiedziałem, że nie mogę jej opuścić, ponieważ jest najważniejsza w moim życiu. Usłyszałem, że ktoś wchodzi do sali, więc momentalnie się podniosłem. Tym kimś był Łukasz, zrobiło mi się go cholernie żal. Strasznie cierpiał, po tym co zrobiła Maja, zresztą nie tylko on, również ja i Emilie. Nikt nie chciał informować Marco o tym. I dla mnie nawet lepiej. Siedzieliśmy oboje w ciszy, nic nie mówiąc. Nagle po sali rozbiegł się długi, piszczący dźwięk. Zerwaliśmy się szybko z krzeseł i pobiegliśmy po lekarza. Wyprosili nas ze środka. Oboje staliśmy, i płakaliśmy. Widok, w którym ją reanimowali był masakryczny. Cholernie się baliśmy o nią.


- * * * -



( Z perspektywy Marco )

W Manchesterze układało nam się chyba normalnie. Brakowało nam strasznie Majki, chciałbym żeby była tutaj z nami, żebyśmy mieli ją przy sobie. Lecz jestem dupkiem, nawet nie zapytałem się jej czy chciałaby z nami wyjechać. Sara wieczorami często płakała z tęsknoty za nią, zresztą ja sam siedziałem na balkonie spoglądając w dal, trzymając w dłoni jej zdjęcie. Wczoraj nie było inaczej, zupełnie tak samo. Sara dawno już spała, a ja siedziałem wpatrując się raz w dal raz w fotografię nas trzech. Światło księżyca pozwalało mi na to. Dziś miałem przed meczem zostać przedstawiony kibicom. Denerwowałem się strasznie, moja kochana córeczka została pod opieką niani, którą wynająłem. Szedłem właśnie tunelem prowadzącym na murawę. Widziałem już przed sobą światło słońca, które wydobywa się z nieba. Zrobiłem krok, później drugi, byłem już na murawie. Stałem na środku boiska i okręcałem się dookoła, wszyscy przywitali mnie oklaskami, wtedy zrozumiałem, co to tak na prawdę miłość, miłość do klubu. Dortmund zawsze będzie w moim sercu. Gdy tam wrócę nigdzie się już nie będę wybierał, zostanę tam na zawsze. Zrobiło mi się nagle
tęskno za domem i przyjaciółmi oraz Mają.
Gdy już skończyłem postanowiłem wrócić do domu, ponieważ staruszka Miranda, która opiekowała się Sarą mogła dostać z nią na głowę, a zwłaszcza jak mała ma teraz humorki, które odbijają się na mnie. Wróciłem do domu, drzwi były otwarte. W całym domu czuć było alkohol. Miranda leżała na kanapie z winem w kieszeni i spała. Szukałem Sary wszędzie, była schowana pod stolikiem w swoim pokoju, płakała i cała się trzęsła.
- Już spokojnie kochanie, tatuś już jest - ucałowałem małą w głowę i mocno przytuliłem - poczekaj chwilę na tatę - powiedziałem usadzając ją na jej łóżeczku.
Zszedłem na dół i szarpnąłem pięćdziesięciolatką. Złość we mnie kipiała.
- Co ty kobieto do cholery robisz! - warknąłem wściekły
Ta spojrzała na mnie dziwnie, była napita, oczy jej się szkliły. Czym prędzej wyrzuciłem ją z domu. Posprzątałem w salonie i poszedłem do mojej córki.
- Nie płacz kochanie - przytuliłem ją sadzając na moich kolanach
- Tatusiu! - jęknęła
- Słucham myszko - spojrzałem na nią
- Ja chcę do Majki! - wrzasnęła i zaczęła płakać...

_________________________________________________________________________

Przepraszam za to coś ;c. I przepraszam, że tak długo nie dodawałam. Ale pobyt w szpitalu mi się przedłuża i nie miałam wcześniej jak dodać. Jutro postaram się napisać na tamtych dwóch ;**
Za błędy przepraszam ;*

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 8 ღ .



Przeszłość jest tatuażem, nikt jej nie zmaże.
Zostały mi po tym tylko psychiczne blizny.



Minęły trzy miesiące. Marco wyjechał dwa dni temu. Zabierając ze sobą wszystkie wspomnienia, a przede wszystkim Sarę, która stała się dla mnie jak córka. Siedziałam samotnie na parapecie w swoim pokoju trzymając w ręku kubek z melisą, która miała mnie uspokoić.  Życie zwaliło mi się na głowę. Łzy spływały z po moich policzkach dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wyglądałam jak wrak człowieka, luźnie dresy i rozciągnięta koszulka Marco, jego ulubiona, która została przypadkowo u mnie. 
- Maja - zaczął Łukasz - Wszystko w porządku ? - zapytał
- Jasne, czemu miało by być inaczej? - odparłam
- Siostrzyczko wiem, że jest ci ciężko - rzekł - Chcę ci pomóc - dodał podchodząc do mnie.
- To mnie przytul - jęknęłam wtulając się w ramiona brata. 
Znów się rozpłakałam, już na dobre. Widziałam po bracie, że jest już zmęczony opieką nade mną. Teraz jest koniec wakacji, on musi skorzystać z urlopu i choć na tydzień wyjechać na należące się mu wakacje.
- Jedź - powiedziałam
- Gdzie ? - zdziwił się
- Tam, gdzie miałeś jechać. Do Dubaju z Matsem i Kevinem. Mną się nie przejmuj - uśmiechnęłam się do brata. Pierwszy raz od tamtego dnia. Łukasz ucałował mnie w głowę, mówiąc że nigdzie się nie wybiera i wyszedł. Ja spojrzałam na zdjęcie wiszące na mojej ścianie. Wzięłam je do dłoni i rzuciłam o ziemię. Nie zbiło się, tylko ogromna jedna rysa powstała pomiędzy mną a nim. 

Od Marco ♥ :
* Odbierz proszę kochanie! ;( * 

Ta wiadomość ukazała się moim oczom. Gdy wzięłam do dłoni mój telefon. Po chwili próbował się do mnie dodzwonić. Nie odebrałam, rzuciłam go o ścianę i znów wypłakiwałam się w poduszkę.
- Majuś - powiedziała troskliwym głosem Emilie 
- Hm? - mruknęłam podnosząc się z miejsca
- Nie płacz już proszę! - przytuliła mnie mocno do siebie. Emi była wspaniałą dziewczyną. Jej mogłam powiedzieć wszystko. Nowa znajoma Łukasza, która już po kilku dniach stała się moją przyjaciółką. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego mój brat nie weźmie się w garść i nie zaprosi jej na randkę. Siedziałyśmy tak w ciszy. Emilie nie umiała patrzeć jak płacze więc robiła wszystko aby do tego nie doszło. Łukasz, jak to Łukasz przyniósł nam po kubku gorącej czekolady. 
- Majka - powiedział - Czujesz się na siłach?
- Do czego? - powiedziałam zachrypniętym głosem
- Sara chciałaby z tobą porozmawiać - rzekł
- Dla niej zawsze - odparłam
- Zostawimy cię samą - uśmiechnęła się brunetka wychodząc razem z moim bratem. Wzięłam na kolana laptopa i zalogowałam się na skype. Już po minucie zobaczyłam w kamerce moją ukochaną małą blondyneczkę, która uśmiechała się do mnie. Łzy same zaczęły spływać mi z oczu.
- Hej kochanie - wymusiłam uśmiech by nie zorientowała się, że coś jest nie tak.
- Ceść! tensknie Maja - powiedziała smutna
- Ja też maleńka, nawet nie wiesz jak - odparłam przez płacz - Tatuś jest koło ciebie? - 
- Jest....
I znów ukłucie w moim sercu. Dobrze, że nie podszedł do ekranu, bo to byłby już koniec...
Kolejny poranek, i znów uświadomiłam sobie, że jego już przy mnie nie ma i być może nie będzie. Chyba muszę zacząć żyć dalej i nie przejmować się tym co było, choć to będzie trudne, cholernie trudne. Codziennie, tęskniłam za nim coraz to mocniej i mocniej. Nie potrafiłam, wracając ze spaceru nikogo w domu nie zastałam.
Poszłam do łazienki i wyciągnęłam z niej tabletki.
Bałam, cholernie się bałam. Nalałam sobie do szklanki wódkę, którą Łukasz trzymał w swoim barku i wróciłam do pokoju. Wysypałam je na dłoń, choć ręce strasznie mi się trzęsły. Spojrzałam na zdjęcie Marco i Sary, które zdobiło moją szafkę i rozpłakałam się. Łykałam jedną po drugiej popijając sporą ilością alkoholu. Z każdą coraz bardziej kręciło się w głowie i traciłam na sobą panowanie. Połowa pudełka znajdowała się już w moim żołądku. Po chwili straciłam kontrolę nad światem i odpłynęłam, tak jak chciałam...



- * * * -




( Z perspektywy Łukasza )

Coraz bardziej martwiłem się o moją ukochaną siostrzyczkę. Emilie zresztą też, ta dziewczyna stała się moją przyjaciółką, od początku miałem w niej wsparcie. Mecz układał się dla nas wspaniale, wygraliśmy z Leverkusen dwa do zera. Wszyscy cieszyliśmy się ze zwycięstwa. Gdyby nie ten telefon..
- Łukasz! - zaczęła Emilie - Przyjedź natychmiast do szpitala!
- Emi! CO ?! Dlaczego ? - zdziwiłem się
- Majka chciała popełnić samobójstwo....
Rozłączyłem się, przerażony wybiegłem ze stadionu a ze mną Erik. Opowiedziałem mu wszystko po drodze, był wściekły na Reusa. Po pięciu minutach dotarliśmy na miejsce. Wraz z Durmem szybko znaleźliśmy się pod salą... Momentalnie wpadłem w ramiona mojej przyjaciółki i wtuliłem się w nią. Łzy zaczęły spływać z
moich policzków...
- Pan Piszczek? - zapytał lekarz wychodzący z sali
- Tak, to ja - odparłem - Panie doktorze co z nią?
- Udało nam się ją uratować, w ostatniej chwili - rzekł - gdyby nie pani, dziewczyna mogłaby umrzeć - dodał
- Dziękuje - szepnąłem znów przytulając się do niej
- Niech się pan nie martwi, dziecko również udało nam się uratować - powiedział i odszedł
- Jakie dziecko! - wydarłem się
Siedziałem cały czas po salą mojej siostry wraz z Erikiem. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego ona to zrobiła....

________________________________________________________________

Rozdział o niczym, ale musiałam dodać, ponieważ do soboty, może niedzieli nic nie dodam. Muszę jechać do szpitala na 3 dni i nie biorę laptopa.

środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 7 ღ .




To szczęście jest w nas i nikt nie ma prawa nam jego odebrać



Obudziłem się nagi tuż obok niej. Majka słodko sobie jeszcze spała, kosmyki jej włosów opadały na jej twarz, co jeszcze bardziej dodawało jej słodkości. Odgarnąłem je zakładając je za ucho. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Podpierałem się na łokciu przyglądając się jej, jak głupi. Ta dziewczyna była wspaniała, mądra, piękna, kochana... Była moim ideałem. Kto by przypuszczał, że zakocham się w kilka głupich dni. Blondynka zaczęła otwierać swoje oczy.
- Dzień dobry - powiedziała lekko zachrypniętym głosem
- Hej - uśmiechnąłem się składając na jej ustach delikatny pocałunek.
- Pójdę zrobić śniadanie! - odparła okrywając się prześcieradłem
Po chwili zniknęła za drzwiami jednej z łazienek. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Mam dwie wspaniałe kobiety przy sobie i jestem szczęśliwy. Po jakimś czasie zszedłem do kuchni, gdzie urzędowała już
Majka z Sarą. Ucałowałem moją córeczkę w głowę i podszedłem do blondynki, która smarzyła dla nas naleśniki i przytuliłem ją mocno od tyłu...
- Tatusiu - zaczęła Sara - A ty kochas Maję ? - konntynuowała
- Bardzo mocno córeczko - uśmiechnąłem się, zostawiając na jej policzku ślad po moich wargach.
- Maja, a ty kochas tatusia? - zapytała
- Najmocniej na świecie, tak jak ciebie - mała podbiegła do niej i mocno ją przytuliła. Blondynka wzięła ją na ręce i dała jej buziaka. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Siadajcie - uśmiechnęła się kładąc na stół talerz z posiłkiem
- Mmm - mruknęła Sara - Tatusiu mogem cekoladę do tego? - zapytała
- Od razu tak rano? - spytałem - No dobra, ale tylko troszkę - odparłem widząc jej słodką minę.
Dziewczynka tylko wyszczerzyła swoje ząbki w moją stronę i zaczęła zajadać. Zresztą my również, spoglądałem raz na jedną, raz na drugą i czułem jak moje serce zaczyna walić jak głupie.
- pójdsiemy do ujka Lukasa? - zapytała
- Jasne - odparłem kończąc posiłek.
Około dwunastej we trójkę poszliśmy wprost do domu Łukasza jak i Majki. Piszczek już nie spał, wylegiwał się na kanapie przed jutrzejszym meczem.
- Ceść ujek! - krzyknęła Sara wskakując mu na kolana
- Hej brzdącu! - uśmiechnął się - Co słychać ? - spojrzał na nią
- Psysliśmy do ciebie! - powiedziała - Ja ciałam - wyszczerzyła się
-  Pójdę się przebrać - oznajmiła moja dziewczyna.
Usiadłem obok Piszczka na kanapie i spojrzałem na niego z głupim uśmieszkiem na twarzy. Łukasz nie wiedział o co mi chodzi. Uśmiechnął się do mnie i wrócił do rozmowy z moją córką. Nie chciałem im przeszkadzać, więc poszedłem do sypialni mojej ukochanej.
- Łukaszowi pasuje dziecko - zaśmiałem się podchodząc do niej i całując jej szyję.
- Na prawdę ? - zapytała odwracając się do mnie
- Tak - przytaknąłem
- Tobie też - złożyła na moich ustach namiętny pocałunek...



- * * * -



Noc spędzona z Marco była wspaniała. Ale nie wiedziałam, że to jest cisza przed burzą. Późnym wieczorem wróciliśmy do domu, gdy do mojego chłopaka zadzwonił telefon. Poprosił mnie o opiekę nad córką i wyszedł na wezwanie trenera Kloppa.
- To co Sarcia, pójdziemy spać? - spytałam dziewczynkę
- Tiak, zmencona jestem - ziewnęła przecierając swoje oczka.
Wzięłam dziewczynkę na ręce i poszłam z nią do łazienki. Mała uwielbiała brać kąpiel. Po jakiejś godzince wyszła z wanny i razem ze mną za rączkę poszła do swojego pokoiku. Dziewczynka wskoczyła od razu do łóżka, przykryłam ją kołdrą...
- Dawno, dawno temu żyli sobie król i królowa, którzy nie mieli dzieci, choć najbardziej na świecie pragnęli mieć małą córeczkę. Królowa była coraz smutniejsza i nie mogła myśleć o niczym innym. Pewnego dnia, gdy poszła wykąpać się w chłodnej wodzie pałacowej fontanny, wyskoczyła z niej nagle żaba i usiadła na krawędzi fontanny. - zaczęłam a mała patrzyła na mnie tymi swoimi cudownymi oczkami.
Miała je identyczne jak Marco.
Sara zasnęła w połowie książki. Na zegarku widniała godzina dwudziesta-trzecia. A blondyna nadal nie było, zaczęłam się martwić. Próbowałam się z nim połączyć chyba pięćdziesiąt razy. Siedziałam na kanapie podkurczając nogi. Mijała druga, trzecia godzina a jego nie było . Po czterech godzinach postanowił się zjawić.
- Marco Boże - wstałam i wtuliłam się w jego ramiona. - Gdzie ty do cholery byłeś! - było czuć od niego alkohol, ale nie wypił dużo
- Szwendałem się po mieście - odparł zły
- Co się stało? - zapytałam patrząc mu w oczy
- Wyjeżdżam do Manchesteru - oznajmił - Wypożyczyli mnie, bez mojego zdania - powiedział zły
- Ale... - nie potrafiłam z nim tam być.. Uwolniłam się z jego ramion i zapłakana zamknęłam się w gościnnej sypialni. Płakałam jak jakaś opętana, nie potrafiłam się opanować. A co z nami? ...
- Maja, kochanie otwórz - dobijał się do drzwi - Proszę!

________________________________________________________

Jest i siódemka ;) . No i sprawy zaczynają się komplikować.. Już nie będzie sielanki ;D ale mam nadzieję, że mnie za to nie zabijecie . ;D
Mam do was pytanie, możecie wejść na mojego bloga o Furmanie?. Ja od samego rana nie mogę na niego wejść, bo pisze, że jest usunięty. A ja go przecież nie usuwałam ;/
Postanowiłam też założyć nowego bloga ;) . Mam nadzieję, że wpadniecie ;P
http://skokitoniewszystko.blogspot.com/