środa, 26 lutego 2014

Rozdział 17 ღ .




Mów do mnie jeszcze, bo ja chcę czuć,
że jesteś, że zawsze będziesz tu ..



W końcu nastał ten czas, gdy możemy wyjechać choć na dwa tygodnie do Dortmundu, do starych znajomych. Do dawnego domu, życia. Choć na chwilę... Sara dzielnie przeżyła te miesiące, dni mijały szybciej lub wolniej, ale była dzielna i doczekała się w końcu. Siedzieliśmy właśnie w samolocie lecącym do domu. Tak Manchesteru nigdy, przenigdy nie nazwę domem. Domem jest Dortmund, Borussia...
- Wujek Łukasz po nas przyjedzie? - zapytała spoglądając na mnie
Mała ostatnio przestawała już seplenić, kilka słów jeszcze jej się nie udawało, ale wszystko szło ku dobremu. Miranda leci z nami, tylko że na lotnisku będzie czekał na nią Gotze i jadą wprost do Monachium.
Ponad ośmiogodzinny lot w końcu się skończył. Moje mięśnie zaczęły dawać o sobie znak. Chwyciłem Sarę za rękę i ruszyliśmy w stronę drzwi. W środku ucieszyłem się strasznie, że tutaj wróciłem. Minął rok od momentu mojego wyjazdu. Nic się nie zmieniło, wszystko było na swoim miejscu..
- Piszczunio! - zaśmiała się Sara i pobiegła w stronę wuja
- Moje kochanie! - wziął ją na ręce i dał jej buziaka. Mała wtuliła się mocno w niego. Nie chciała się nawet na chwilę od niego oderwać.
- Cześć stary! - przytuliłem go przyjacielsko rozglądnąłem się dookoła.
- Hej Reus! - rzekł - Nie ma jej - powiedział cicho - Wyjechali na wakacje, gdyby wiedziała, że przyjeżdżacie nawet nie ruszyłaby się z miejsca. - dodał po chwili.
Nie powiedziałem jej, że przyjeżdżamy. To był mój błąd i po raz kolejny zawiodłem moją córkę. Cieszyła się że zobaczy Maję i Łukasza a ja znów zawaliłem. Te wakacje miały być właśnie dla niej by spędziła czas z moją ukochaną Majką. Niestety musiało być inaczej. Zawaliłem, i mogę się do tego przyznać. Podróż do domu przyjaciela dłużyła nam się strasznie, korki na mieście nie pomagały kierowcom. Spoglądałem za okno i zrozumiałem, że będzie jeszcze jedna szansa by Sara spędziła z nią trochę czasu. Na początku lipca wyjeżdżamy na obóz przygotowawczy do Hiszpanii i będzie to okazja aby mała tutaj przyjechała. W końcu dotarliśmy do budynku w którym mieszkali, nic naprawdę nic się tutaj nie zmieniło na zewnątrz jak i w środku.
- Majki nie ma? - zapytała
- Wyjechała wraz z Erikiem na wakacje - westchnął bezradnie Łukasz
- Szkoda - powiedziała smutno - Hej Emilie! - przytuliła się do niej
- Cześć maleńka! - ucałowała ją w głowę biorąc na ręce.
Dziewczyna Łukasza zabrała małą na niedługi spacer. A my we dwoje usiedliśmy na kanapie w salonie. Panowała wśród nas cisza.
- Mamy pytanie - zacząłem - Na początku sierpnia mamy obóz przygotowawczy i czy Sara przez ten miesiąc, który ja tam będę może zamieszkać u was? - zapytałem
- Przecież znasz moją odpowiedź - wyszczerzył się - Maja będzie w siódmym niebie, znając Sarę pewnie też - wyszczerzył swoje białe ząbki - A ja najbardziej, będę miał kogo rozśmieszać. - zaśmiał się
- Dzięki brachu, jesteś wspaniały - uśmiechnąłem się 
- Po prostu ją kochamy - odpowiedział - Pewnie jesteś głodny co? - dodał - Chodź, Emilie przygotowała makaron z sosem warzywnym i pierś z kurczaka - pociągnął mnie do kuchni. - Smacznego - powiedział stawiając przede mną talerz z posiłkiem i sam zasiadł do stołu
- Dziękuje - uśmiechnąłem się - Wzajemnie - dodałem 
Dziewczyny wróciły chwilę później później dołączyły do nas. Sara zajadała aż się uszy trzęsły. Podróż strasznie ją zmęczyła więc po posiłku od razu zasnęła w pokoju Majki. Łukasz zadzwonił do niej i poinformował, że moja córka tam będzie spać.
- Będę już szedł do siebie - powiedziałem
- Nigdzie nie idziesz - rzekła Emilie - Śpisz u nas i nie ma mowy, abyś jechał do siebie - posłała mi uśmiech.
- Przygotowałem gościnny - oznajmił Łukasz
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy i poszedłem sprawdzić co u mojej córki. Wszedłem do sypialni Majki. Tam również nic się nie zmieniło. Tylko jedna rzecz, nasze zdjęcie było powieszone nad łóżkiem. Na szafce nocnej nadal stało to samo zdjęcie co zawsze. Nasze pierwsze spotkanie. Pamiętałem to doskonale...


- * * * -


Dubaj był przepięknym miastem. Słońce przygrzewało, widoki z hotelu mieliśmy cudowne, lecz ja jakoś nie potrafiłam się bawić na tych wakacjach siedziałam na łóżku głaskając swój brzuch. Myślałam cały czas o Reusie. Ucieszyłam się, że przyjechali do nas na wakacje, lecz zaraz uśmiech zszedł mi z twarzy. Byli w tym samym czasie co my będziemy w Dubaju, nie zobaczę mojej małej. Od Łukasza dowiedziałam się, że Sara będzie mieszkała razem z nami gdy blondyn będzie na obozie. Erik poszedł na chwilę do sklepu po wodę.
Zastanawiałam się od pewnego tygodnia nad sensem naszego związku. Kocham go strasznie, ale nie potrafię wyobrazić sobie tego, że to on wychowuje ze mną syna a nie Marco. Wiem, że on nie wybaczy mi teraz rozstania więc tego nie zrobię. Nie wiem czy w ogóle to zrobię. Bo może tak mi się tylko wydaje, albo też żyje w swoim własnym kłamstwie nie wiem.
- Jestem - oznajmił zamykając za sobą drzwi.
- Okey - uśmiechnęłam się dając mu całusa
- Pójdziemy pod wieczór na plażę, mam dla was maleńką niespodziankę - uśmiechnął się całując mnie namiętnie w usta.
Ucieszyłam się, że ma dla nas niespodziankę. Uwielbiałam je, zresztą jak każda kobieta. Durm chwycił mnie za rękę i poszliśmy razem na obiad. Mój chłopak postarał się ładnie z tymi wakacjami. Zarezerwował dla nas pięciogwiazdkowy hotel. Bo jak twierdził musimy mieć wszystko co najlepsze. Zamówiłam sobie makaron z sosem pomidorowym i warzywami. Musiałam dbać o to co jem. Czasem ciąża jest trudna, ale chcę zrobić wszystko by to maleństwo było zdrowe jak rybka. I jak na razie idzie wszystko w dobrym kierunku. Równo o siedemnastej wyszliśmy z pokoju. Erik cały czas trzymał moją dłoń i prowadził w wyznaczone miejsce. Czekała na nas łódź, tylko dla nas. 
- Żartujesz sobie prawda? - powiedziałam z nadzieją
- Nie - wyszczerzył swoje ząbki - Chodź - pociągnął mnie na pokład. 
- Ty umiesz tym kierować? - upewniłam się
- Nie takim czym się jeździło kochanie - zaśmiał się - Umiem, umiem - powiedział widząc mój wyraz twarzy.
Erik odpalił ją, a ja usiadłam sobie przy barierce i spuściłam nogi do wody. Zatrzymaliśmy się prawie na środku morza. Słońce już zachodziło. Rozkoszowałam się ciszą. Brunet usiadł obok mnie, i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego ciało, które było ciepłe.
- Wiem, że pewnie się nie zgodzisz, ale chcę się chociaż zapytać - zaczął, a ja już podejrzewałam o co chodzi. Mojej głowie miałam mętlik - Wyjdziesz za mnie? - spojrzał na mnie otwierając pudełeczko z pierścionkiem.
Spojrzałam mu w oczy w których odbijało się zachodzące słońce
- Tak - powiedziałam i pozwoliłam włożyć sobie to cudo na palec.
- Kocham cię - pocałował mnie namiętnie - Maja jest jeszcze coś - rzekł po chwili
- Co takiego? - zapytałam
- Wiem, że ty go kochasz bardziej ode mnie - powiedział - I jeśli on wróci, a ty będziesz chciała z nim być, ja się usunę. Bo chcę abyś ty była szczęśliwa. - dodał po chwili - Mimo, że będzie to dla mnie trudne. Będę się cieszył z tego powodu, że jesteś szczęśliwa. Nie będę nalegać na ślub...
- Erik.. - zaczęłam
- Po prostu chcę abyś wiedziała - uśmiechnął się i ucałował mnie w głowę...

_______________________________________________________________________

Rozdział dedykuję Klaudii Kowalskiej. Kochana dziękuje, że jesteś ze mną na każdym blogu i komentujesz każdy mój rozdział ♥
Mamy sobie już siedemnastkę. Nie wierzę, że to tak szybko minęło ;D
Rozdział ogólnie o niczym :D 
Mam do was pytanie? 
Czy jest w ogóle sens pisanie tego opowiadania o Gregorze Schlierenzauerze ?
Od dwóch rozdziałów jest zaledwie po 3 komentarze a kiedyś było ponad 10...
Odpowiadajcie szczerze ;)
Jeśli nie ma sensu, dojadę do dziesięciu rozdziałów i kończę ;)

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 16 ღ .




Mimo wszystko warto wierzyć, że to,
co najpiękniejsze jest dopiero przed nami.



Dziś miałam kolejną kontrolną wizytę u ginekologa, żałowałam, że nie będzie przy mnie Erika, ale najbardziej żałowałam, że Marco nie zobaczy swojego dziecka. Prawidłowo to on powinien siedzieć ze mną w gabinecie, trzymać mnie za rękę. Mój brzuch stawał się coraz większy i większy. Dość sporo urósł. Byłam już w piątym miesiącu ciąży, na zimę mam wyznaczony termin porodu, co prawda strasznie się tego boję,
ale wiem, że będę szczęśliwą mamą przecudnego maleństwa. Koniec sezonu szybko nastał. Chłopacy mają teraz dwa tygodnie wolnego. Erik zabiera nas do Dubaju. Dziś niestety nie mógł pojechać ze mną. Razem z Łukaszem jechali do Emilie, by pomóc jej w przeprowadzce. Tak, oficjalnie panna Brainer i mój brat są parą. Piszczunio w końcu wziął się w garść. Mi chce doradzić a on sam nie potrafił powiedzieć brunetce prawdy.
- Do zobaczenia - mój chłopak złożył na moich ustach pocałunek i wraz z moim bratem wyszedł z domu. Zostałam sama, zostaliśmy. Chcę dowiedzieć się dziś o płci mojego maleństwa, ale postawiam, że będzie to chłopiec. Takie mam przeczucia, po prostu to czuję. Równo o trzynastej wyszłam z domu, swoje kroki kierowałam wprost do kliniki. Ciepłe powietrze otuliło moją twarz, uśmiechnęłam się uwielbiałam lato. Najwspanialsza pora w roku. Po półgodzinnym, wolnym spacerku dotarłam pod wyznaczone miejsce. Miły pan otworzył mi drzwi, widząc mój brzuszek.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się serdecznie co ten odwzajemnił
Skierowałam się na pierwsze piętro, poszłam do recepcji i załatwiłam formalności.. Usiadłam w poczekalni posyłając uśmiech pewnej dziewczynie siedzącej naprzeciwko mnie. Była młodsza, może o dwa lata. Spojrzała na mój brzuch, po czym momentalnie złapała swój. Do gabinetu została zaproszona przede mną. Po godzinie czekania wyszła. Skierowałam się do środka i po rozmowie z moją ulubioną panią doktor - Emilie. Tak dziewczyna mojego brata była ginekologiem. Zaprosiła mnie na kozetkę. Położyłam się i odkryłam swój brzusio..
- Dobra co my tutaj mamy - uśmiechnęła się - No kochanie pokaż się cioci - powiedziała dokładnie obserwując obraz na monitorze. Robiłam to samo, lecz nic z tego nie potrafiłam zrozumieć. - Będziesz miała chłopca, tutaj masz rączki i nóżki - spojrzała na mnie - A tutaj główkę...
- Wiedziałam - zaśmiałam się leciutko - Przeczucie matki mnie nie zawiodło - dodałam po chwili
W moich oczach pojawiły się łzy, które przetarłam momentalnie. Emilie spojrzała na mnie ze współczuciem bo wiedziała, że chciałabym aby Reus tu był. Mimo tego co powiedział, mimo tego co mi zrobił. Kochałam go, i nie potrafiłam przestać..
- Chcesz posłuchać bicia serduszka? - zapytała
Przytaknęłam twierdząco głową, do moich uszu dotarł dźwięk, przez którego nie wytrzymałam rozpłakałam się na dobre. Moja przyjaciółka, gdy tylko się wytarłam przytuliła mnie mocno. Wiedziała, że to wszystko jest dla mnie trudne.
- Nagrałam ci i wydrukowałam zdjęcia - uśmiechnęła się - Proszę - podała mi
- Dziękuje - odparłam wycierając swoje łzy
- A więc będziesz miała chłopca. Rozwija się prawidłowo - rzekła - Jeśli chcesz to poczekaj na mnie, jeszcze dwie pacjentki i wracam do domu.
- Nie dziękuje, przejdę się - oznajmiłam - Do zobaczenia - powiedziałam i wyszłam.
Spacer dobrze nam zrobi. Wolniutko szłam sobie przez ulice Dortmundu i wpatrywałam się w fotografię mojego synka. Był taki mały, cudowny kochałam go strasznie. Chyba będzie piłkarzem po tacie bo czasami daje we znaki. Wróciłam do domu, zastałam w nim tylko Erika, mojego brata znów gdzieś wywiało.
- I co? - uśmiechnął się spoglądając na mnie.
- Chłopczyk - odparłam szybko - Pójdę się położyć dobrze? - zapytałam
- Maja kochanie co się stało? - Erik przyszedł za mną do sypialni i położył się koło mnie
- Wiem, że będziesz zły, ale ja nadal go kocham - westchnęłam - Noszę jego dziecko pod piersią, ja tak nie umiem zapomnieć - oznajmiłam
- Nie będę zły - odparł - Wszystko się ułoży zobaczysz - przytulił mnie i ucałował w głowę.
Poczułam się bezpiecznie tak jak w ramionach Marco. Wiedziałam, że ktoś mnie kocha, i zależy mu na mnie...


- * * * -


Dwa dni później...

Z niecierpliwością czekałem na pewien tajemniczy list od Łukasza o którym poinformował mnie przez smsa. Nie chciał mi powiedzieć co się w nim znajduje, ale mówił, że to bardzo ważne. Pięć razy dziennie chodziłem sprawdzać skrzynkę pocztową czy nic w niej nie ma. Była już osiemnasta, niedawno wróciliśmy z meczu. Mario już w sobotę wyjeżdżał. Jego kontakty z Mirandą uległy bardzo poprawnej zmianie. Wszystkim się układa, znajdują drugie połówki, tylko nie ja. Ja nadal byłem sam, ale nie chciałem mieć kogoś teraz. Bo dla mnie ważna była Majka i wiedziałem, że mimo wszystko muszę ją odzyskać. Zauważyłem listonosza, wybiegłem z domu i od razu wziąłem od niego listy. W końcu doszedł, usiadłem na kanapie i otworzyłem go.
- Zanim odczytasz przynieś sobie laptopa i włącz tą płytę :D - no tak cały Piszczek
Wstałem i powędrowałem do sypialni po sprzęt. Włożyłem do środka płytę i odtworzyłem ją.
Usłyszałem bicie, bicie serduszka..
Drogi debilu! :D
A no więc, mam nadzieję  że włączyłeś płytę. To bicie serduszka twojego syna. Tak, będziecie mieli chłopca. To już piąty miesiąc, dziecko rozwija się prawidłowo. Wiesz co ci powiem, znaczy napiszę, że powinienem nakopać ci do tej twojej lamowatej dupy i kazać ci, żebyś wrócił do nas i zawalczył o rodzinę. Szanuję Erika, ale po prostu nie umiem sobie wyobrazić, że TWÓJ syn mówi do niego tato lub coś w tym stylu...
Uściskaj Sarcię! ;) powiedz jej, że ją kochamy i tęsknimy!
Odtworzyłem to jeszcze raz, uśmiechnąłem się nie potrafiłem przestać a łzy samowolnie poleciały po moim policzku. Zauważyłem, że ostatnio coś za dużo płaczę. Przecież chłopacy muszą być twardzi, ale ja nie umiałem być. Sara wróciła niedługo później z Mario od Mirandy. Na szczęście choroba małej nie była jakaś poważna, zwykły katar i jednodniowa gorączka. Mój przyjaciel od razu zauważył, że coś jest nie tak. 
- Sara pójdziesz się pobawić na górę? - zapytał ściągając jej buty
- Jasne! - uśmiechnęła się - Cześć tato - ucałowała mnie w policzek
- Hej kochanie! - odparłem posyłając jej uśmiech.
Gotze zdjął buty i usiadł naprzeciwko mnie. Poczekaliśmy chwilę, aż Sara zamknie drzwi od swojego pokoju. 
- Co jest? - spojrzał na mnie
Kolejny raz w ciągu godziny odtworzyłem płytę przysłaną mi przez Piszczka, uśmiechnąłem się do przyjaciela.
- Będę miał syna - oznajmiłem - To jego serduszko, rozwija się dobrze - uśmiechnąłem się a do moich oczu napłynęły łzy
- Gratulacje! - odwzajemnił gest Mario - Szczęściarz z ciebie - dodał po chwili
- Wcale nie - rzekłem - Gdybym był szczęściarzem miałbym ich teraz przy sobie, a ja ich nie mam - westchnąłem
- Ułoży się wszystko - uśmiechnął się Mario - Zobaczysz, jeszcze będziecie rodziną, a ja ci w tym pomogę - rzekł
- Jeśli ty chcesz mi pomóc to się boje - zaśmiałem się. Chyba po raz pierwszy od tamtego wieczoru.
- Spadaj - pokazał mi język i poszedł do siebie.
Wyłączyłem laptopa i wziąłem wszystko do sypialni, schowałem list i płytę w szafce i położyłem się na łóżku. Wysłałem Łukaszowi sms który zawierał tylko krótkie Dziękuje! ;) . Znaczyło to dla mnie bardzo dużo.
- Tatusiu! - usłyszałem głos Sary
- Słucham cię - spojrzałem na nią, gdy położyła się obok mnie
- Maja do nas wróci? - spytała 
Co ja miałem jej odpowiedzieć, nie wiedziałem czy wróci, ale chciałem tego bardzo..
- Wróci - przytuliłem się do niej i ucałowałem ją w głowę. Nie wiedziałem czy skłamałem.. Mama zawsze mi powtarzała, że wszystko się może zdarzyć - Będziesz miała braciszka - oznajmiłem 
- Wiedziałam - uśmiechnęłam się - Przeczuwałam to!...

___________________________________________________________________

Nie wiem czy to coś u góry można nazwać rozdziałem :D
Za błędy przepraszam :D
Mam sprawę do anonima z aska, który co chwilę zadaje mi pytania dotyczące rozdziału. Nie będę odpowiadała na nie w ogóle, ja mam inne blogi i szkołę, a zwłaszcza, że teraz jestem w 3 gimnazjum..
Więc proszę nie męcz mnie głupimi pytaniami " kiedy 16 rozdzialik ".
Napiszę, kiedy będę miała czas, wenę i nie będę miała zaległości na moich innych blogach.
Buziak ;*
Zapraszam! :) :

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 15 ღ .




Dzisiaj jesteś, jutro Cię nie ma...



Dlaczego to zrobiłem? sam nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie. Może byłem zazdrosny, że ona tworzy szczęśliwą parę z moim wrogiem. Może przez to, że byłem na siebie cholernie wściekły. Może przez to, że strasznie za nią tęskniłem sam nie wiedziałem. Dzień wolnego po meczu, choć takie mamy dziś wybawienie. Choć takie wolne, że muszę jechać udzielić wywiadu, na którego się zgodziłem. Siedziałem właśnie w salonie na mojej czarnej jak smoła kanapie, z nogami na stoliku i oglądałem jakiś głupi program w telewizji. Sara wraz z Mario pojechała odwieźć Łukasza na lotnisko. Ja niestety nie mogłem, dlatego pożegnałem się z nim w domu. Spojrzałem na zegarek, który stał na jednej z półek wiszących na ścianie.
Niechętnie wstałem z miejsca i poszedłem na korytarz założyć moje buty. Wyszedłem z domu i skierowałem się do samochodu. Mój granatowy chevrolet po chwili gnał już po ulicach Manchesteru. Wywiad mieliśmy przeprowadzić na stadionie więc nie było problemu z dojazdem. Mimo iż mieszkałem tutaj już trochę nie miałem zbytnio czasu na zwiedzanie miasta. Znałem tylko drogę na stadion i okolice. Dojechałem na miejsce po dziesięciu minutach. Redaktor już na mnie czekał, przywitałem się kulturalnie podając dłoń i weszliśmy do środka. Usiedliśmy wygodnie na krzesełkach ławki rezerwowej. Odpowiadałem na pytania bez problemu. Widać, że reporter miał przemyślaną rozmowę ze mną. I nie pytał o murawę...
- Mam do ciebie Marco ostanie, ale zarazem najważniejsze pytanie, które męczy twoich fanów - powiedział spoglądając na mnie - Gdy wszyscy oglądaliśmy twój ostatni wywiad, powiedziałeś tam, że straciłeś cały swój świat o co chodziło?
- Stracił pan najważniejszą osobę, a zarazem kobietę w swoim życiu ? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie
- Nie - odpowiedział krótko
- Więc przepraszam, ale pan tego nie zrozumie - powiedziałem
Kamerzyści skończyli kręcić, a ich miny wyrażały zdziwienie. Podziękowałem za wywiad i pożegnałem się z każdym, który tam był.
Sława czasem dobija, a zwłaszcza gdy ktoś wchodzi z butami w twoje prywatne życie. Sam nie byłem bez błędu bo to ja powiedziałem to co powiedziałem, ale nie musieli wnikać w tą sprawę. Wróciłem do domu, i wziąłem się za poszukiwania małej jak i Gotzego. Sara spała smacznie w swoim pokoiku jak i Mario. Z chwili wolnego poszedłem na miasto, chciałem przemyśleć sobie dużo spraw. Nie potrafiłem podarować sobie tego, że tak potraktowałem Maję, dziewczynę którą kocham tak cholernie mocno. Tą która od początku zadziałała na moje serce. Tą, która pokochała mnie mimo moich wszystkich wad...
Dreptałem sobie tak po mieście i dreptałem, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Ze słuchawkami na uszach krążyłem po parku, gdziekolwiek. Chciałem zadzwonić do blondynki, wystukałem nawet numer, ale gdy miałem już wcisnąć zieloną słuchawkę, zrezygnowałem. Stwierdziłem, że nie ma w ogóle takiego sensu. Dopiero po dwóch godzinach wróciłem do domu, sam nie wiem, jak ten czas szybko zleciał.
- Gdzie, żeś ty był człowieku! - powiedział zmartwiony Gotze
- Na spacerze, przecież zostawiłem ci debilu kartkę na stole - zaśmiałem się wskazując na skrawek papieru w kratkę.
- Dobra - machnął ręką i uśmiechnął się - Sara jest chyba chora - westchnął
- Jak to? - zmartwiłem się i szybko pobiegłem do jej pokoju. Mała spała, ale mamrotała coś przez sen. Cała była spocona. Nie wiedziałem co robić.
- Zadzwonię po lekarza - powiedział Mario.
Usiadłem obok łóżka mojej córeczki i chwyciłem ją za rączkę, nie wiedziałem co robić. Nigdy nie opiekowałem się chorym dzieckiem. Dobrze, że jest ze mną Mario. Nie poradziłbym sobie sam... Z Mają byłoby inaczej...
Lekarz przypisał małej leki, które od razu pojechałem wykupić. Umyłem ją i ubrałem w piżamkę. Zasnęła od razu po kolacji i zażyciu witamin. Siadając na kanapę obok przyjaciela westchnąłem smutno. Nie wiedziałem co mam robić, mam mecze...
- Chciałbyś aby tutaj była co? - zapytał Mario spoglądając na mnie
- Pewnie, że tak. Chciałbym budzić się codziennie obok niej i zasypiać. Chciałbym razem z nią wychowywać nasze dziecko i Sarę.. - odpowiedziałem
- To dlaczego nie zawalczysz o nią Reus! - powiedział - Trzeba walczyć o osoby które sie kocha!
- Ale ja już nie mam o co walczyć. Po tym co jej powiedziałem nie ma szans by mi wybaczyła - odparłem zły na siebie
- Skąd wiesz? - zapytał - Może akurat jest szansa? A ty jej nie wykorzystasz - dodał
- Nie wiem Mario, nie wiem - rzekłem
- A słuchaj Miranda ma chłopaka? - spojrzał na mnie porozumiewawczo
- Nie ma, nie ma - zaśmiałem się - Zarywaj póki możesz - dodałem po chwili - Idę spać, dobranoc!
- Dobranoc blondyno! - uśmiechnął się...


- * * * -


( Z perspektywy Łukasza )

Podróż była wyczerpująca ale dałem radę. Szkoda mi było Sarci, która popłakała się gdy wyjeżdżałem. Szepnęła mi wtedy na ucho, że nie chciała zabawek na urodziny. Chciała abyśmy my we dwójkę przyjechali do niej. Za to kochałem tego brzdąca. Miała dopiero pięć lat a była taka mądra. Zaplanowaliśmy z Sarą, że musimy trochę poczekać, aż wypożyczenie Reusa się skończy, a wtedy zabierzemy się do pracy, by zeswatać z powrotem moją siostrzyczkę i Marco. Lubię Erika, jest wspaniałym kumplem i kocha moją siostrę, ale wiem, że mimo wszystko ona czuje do Reusa coś więcej. Wiem, że poza Marco nie widzi ona świata. Może i nie chce pokazywać, że jej zależy na blondynie, ale ja wiem co innego, w końcu to moja siostra. Wszedłem do domu niespodziewanie cicho, ale Maja tak czy tak wiedziała, już że to ja.
- Cześć braciszku! - powiedziała z salonu
- Hej mała - ucałowałem ją w głowę, moją uwagę przykuła ramka ze zdjęciem Reusa. Jak zawsze miałem racje. Maja szybko schowała je pod poduszką - Tak czy tak wiedziałem - zaśmiałem się...
- Trzeba ją wyrzucić - westchnęła - Gdyby Erik ją zobaczył byłby zły - powiedziała
- Ja wiem, że ty i tak kochasz go bardziej od Durma, i mnie nie przekonasz, że jest inaczej. Jesteś moją małą siostrzyczką i znam cię za dobrze - uśmiechnąłem się siadając w fotelu naprzeciwko niej z jogurtem naturalnym w dłoni. Spojrzałem na nią, wiedziałem że cierpi z powodu wczorajszych słów blondyna jak i tego, że go tutaj nie ma. Położyła dłoń na swoim brzuchu i zaczęła go głaskać.
- Chciałabym, żeby ten bąbel miał ojca przy sobie, a nie gdzieś w Manchesterze - westchnęła smutno
- Marco popełnił błąd, ale cię kocha - powiedziałem - Żałuje tych słów, które powiedział wczoraj, ale nie panował nad sobą. Nie chcę go tłumaczyć ani nic, ale po prostu on nie potrafi bez ciebie żyć i nie może się pogodzić z tym faktem, że Erik odebrał mu ciebie - rzekłem
- Pójdę do siebie - oznajmiła - Położę się trochę i odpocznę - dodała po chwili
- Idź, dobrze wam to zrobi - uśmiechnąłem się w jej stronę.
Gdyby rodzice byli, nie byliby zadowoleni tą sytuacją, że Maja jest w ciąży. Ale ja wiedziałem, że ona stała się dorosła, wkroczyła w to życie, które wymaga więcej od własnej osoby. Po prostu dorosła. Ona przynajmniej jest szczęśliwa, zakochana i będzie miała swoją małą rodzinę w wieku dwudziestu jeden lat. A ja mam już dwadzieścia osiem i nie mam dziewczyny. Muszę w końcu wyjawić prawdę Emilie, że jestem w niej zakochany.

_____________________________________________________________________

KAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAMIL MIIIIIISSSSSSSSSSSSSSTRZ!!! :D
Wyłam, wyłam jak głupia :D
A wy jak tam po konkursie ?
Dwa złote medale w jeden dzień.
BRAWO STOCH! <3 BRAWO BRÓDKA! <3
To coś pisane pod wpływem ogromnych emocji :D
Więc przepraszam za ten głupi rozdział i błędy :D
ZAPRASZAM NA BLOG MOJEJ PRZYJACIÓŁKI, która mnie za to zabije :D
http://dortmundstory.blogspot.com/


wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 14 ღ .




Umieć kochać - do tego trzeba ukończyć szkołę cierpienia



Radość rozpierała mnie od środka, zobaczyć mojego ukochanego brzdąca. Płakać mi się chciało, gdy mała przytuliła się do mnie. Spędzałam z nią każdą minutę. Cholernie mi jej brakowało. Sara nie miała zejść z moich kolan. Cały czas spoglądała na mój brzuch.
- To będzie mój blaciszek - powiedziała dumnie do Łukasza, który uśmiechał się od ucha do ucha.
- Nie wiadomo, może być siostrzyczka - uśmiechnęłam się do niej.
- Nie blaciszek - została na swoim - Czuje to - dodała po chwili pokazując szereg swoich ząbków
Na sale został wniesiony tort. Wszyscy śpiewali jej sto lat. I składali życzenia. Mała wraz z pomocą Marco zdmuchnęła świeczki z tortu w kształcie herbu Borussii. Nikt się nie dziwił, mając tatę piłkarza, ma się piłkarską krew. Nikt nie wiedział czy będzie piłkarką, wszystko możliwe, a zwłaszcza jak tak kochała piłkę nożną. Po jej matce ani śladu. Dla niej i Marco to dobrze, ponieważ mają teraz siebie. A ja?. Ja chciałabym mieć ich oboje przy sobie. Tak strasznie za nimi tęsknie. Chciałabym przytulić teraz do umięśnionego ciała Marco. Choć wiem, że nie mogę. Kocham Erika i tak teraz niech zostanie. Przez tą odległość nasz związek nie utrzymałby się. A pragnęłam być z nim nadal. Być szczęśliwa. Nie oznacza to, że nie jestem szczęśliwa z Erikiem. Po prostu pierwsza miłość nie rdzewieje...
Po zjedzonym posiłku, mała wzięła się za taniec z Łukaszem. Mój brat nieźle wywijał z nią na parkiecie.
W tym czasie postanowiłam się przewietrzyć. Świerze powietrze dobrze zrobi mi jak i dziecku. Stałam sobie oparta o barierkę, delikatny wiaterek rozwiewał moje włosy. Rozkoszowałam się ciszą, lecz nie na długo..
Po chwili obok mnie stanął Reus. Serce zaczęło mi mocniej bić. Słyszałam jego nierówny oddech. Denerwował się...
- Erik pewnie się cieszy, że udało mu się odebrać mi ciebie - rzekł patrząc przed siebie.
- Ty wszystko zniszczyłeś, to twoja wina - westchnęłam - On tylko zajął się mną tak, że się w nim zakochałam - odpowiedziałam
- Moja wina, że wypożyczyli mnie do Manchesteru tak! - podniósł głos - Pewnie skacze z radości z powodu dziecka - dodał po chwili
- To nie jest jego dziecko - powiedziałam spokojnie, wiedziałam że nie mogę się denerwować.
- No pięknie, widzę że ładnie się puszczałaś na lewo i prawo - powiedział złośliwie - Pewnie nawet nie wiesz kto jest ojcem - zaśmiał się lekceważąco
- Jesteś cholernym dupkiem Reus! - krzyknęłam, gdy do moich oczu napływały łzy - Jego ojcem jest największy sukinsyn świata - wydarłam się, a łzy leciały z moich oczu nie chcąc się zatrzymać.
- Mhm - mruknął - Nawet nie znasz jego imienia!
- Ty jesteś ojcem idioto - wykrzyczałam - Ale od tego momentu nie chcę cię znać! - syknęłam w jego stronę - Auuł - jęknęłam z bólu momentalnie chwytając się za brzuch.
- Majka kochanie - blondyn szybko uklęknął koło mnie i złapał moją dłoń.
W jego oczach widziałam strach, nie wiedział co się dzieje. Wystraszył się.
- Zostaw mnie! - warknęłam wyszarpując swoją dłoń - Nienawidzę cię! Żałuje, że moje dziecko będzie miało takiego ojca jak ty! - dodałam i weszłam do środka by pożegnać się z małą.
Sara zaczęła płakać, nie chciała bym jechała. Po moich policzkach znów zaczęły płynąć łzy. Chciałam zostać tutaj z nią, ale nie potrafiłam z wiadomością, że Marco tutaj jest.
- Przyjadę do ciebie jak najszybciej będę mogła kochanie - przytuliłam ją bardzo mocno - Nie płacz już proszę - powiedziałam
- Maja proszę nie jedź - szepnęła przez płacz
- Muszę myszko - westchnęłam smutno. - Do zobaczenia i czekaj na braciszka - uśmiechnęłam się
- Będę - odpowiedziała
Łukasz wziął ją ode mnie i dałam jej buziaka na pożegnanie. Wyszłam z restauracji słysząc głos Marco, który przepraszał mnie. Przybiegł do mnie i chwycił za nadgarstek.
- Przepraszam kochanie, nie wiem co się ze mną dzieje - powiedział - Maja...
- Zostaw mnie Reus! nienawidzę cię ! - odparłam - Nie masz co liczyć by poznać syna - warknęłam znów płacząc
- Maja!! - krzyknęła Sara biegnąc w moją stronę
- Słucham cię żabko - spojrzałam na nią
- Plosze - podała mi swojego ukochanego misia - Weś go i pamientaj, ze zawsze cię kocham! - powiedziała
- Kocham cię serduszko moje - przytuliłam ją - Cześć myszko! - dałam jej buziaka i odeszłam...
Odwróciłam się w połowie drogi by jej pomachać, blondyn trzymał ją na rękach i uspokajał. Sara znów płakała, a mi serce się krajało...


- * * * -


- Nie płacz skarbie proszę! - uspakajałem małą.
Wizyta Majki była dla niej najwspanialszym prezentem ze wszystkich. Nie liczyły się dla niej zabawki czy inne. Ważna była Maja i Łukasz. Tęskniła za nimi tak jak ja, lecz ja musiałem tą szansę zaprzepaścić. Zraniłem ją i to cholernie. Jak ja mogłem jej zarzucać takie rzeczy.
Imprezę skończyliśmy chwilę po tym. Sara była zmęczona i miała dość wrażeń na dziś. Łukasz obiecał jej, że zostanie u nas dziś na noc. W sumie dobrze, ponieważ musiałem z nim poważnie pogadać.
Mała smacznie sobie już spała tuląc się do misia, którego dostała od Majki. Stałem oparty o futrynę drzwi i spoglądałem na nią. Tak cholernie żałowałem tego co wypowiedziałem do Majki. Jak mogłem, miała rację jestem cholernym dupkiem...
Wyszedłem razem z Piszczkiem na taras i usiedliśmy na krzesłach. Spojrzałem w niebo przez chwilę i cicho westchnąłem.
- To jest prawda Marco - rzekł spokojnie Łukasz - Powinienem zabić cę za to co powiedziałeś, ale nie zrobię tego, bo wiem, że jesteś dla niej ważny - dodał po krótkiej chwili
- Jaka prawda? - zapytałem głupio
- Ty jesteś ojcem tego dziecka - odparł - Ona była tylko z tobą, dopiero od tygodnia jest z Erikiem. - na jego słowa poczułem coś czego nigdy. Przecież była dla mnie najważniejsza, kochałem ją i będę miał z nią dziecko jestem cholernym sukinsynem. Było nam tak wspaniale razem, dopełnialiśmy się nawzajem.
- Zraniłem ją, jak cholera - powiedziałem smutno - Jestem jebanym idiotą - uderzyłem dłońmi w oparcie krzesła. - Czy ja zawsze muszę wszystko spieprzyć? - zapytałem sam siebie.
- Jeśli ją kochasz będziesz o nią walczył - odpowiedział Łukasz
- Tylko jak? To zasrane wypożyczenie Piszczu, ja tracę ją z każdym dniem. A Durm to wszystko wykorzystuje. - rzekłem.
- Przemyśl to sobie - powiedział i wyszedł.
Siedziałem tak wpatrując się w czarne jak smoła niebo, ogromny księżyc i mnóstwo gwiazd je tylko oświetlało. Zastanawiałem się nad swoim życiem. Mijały kolejne sekundy, cisza wokół mnie sprawiała, że słyszałem tylko swoje myśli. Może nawet i lepiej. Łukasz i Mario poszli już spać. Było już grubo po północy, gdy postanowiłem iść spać. Wykąpany ułożyłem się w łóżku i chwyciłem swój telefon wybierając jej numer napisałem...

Do: Maja ♥

Przepraszam kochanie. Kocham cię cholernie mocno.
Zależy mi na tobie - was.
Proszę cię wybacz mi ;c
Będę o was walczył do końca i nigdy się nie poddam.
Za bardzo jesteś dla mnie ważna.
Początkowo nasza głupia zabawa stała się czymś na całe życie.
Miłością.
A z niej nie idzie zrezygnować, nie idzie zrezygnować z kobiety swojego życia.
Ja również nie zrezygnuje.
A Sara z pewnością...
Kocham cię ♥

____________________________________________________________________

Ble, ble, ble, ble :D
Jakiś taki dziwny :D
Przepraszam, za przekleństwa xd
Jutro możecie spodziewać się nowego na blogu o Gregorze :D
Do następnego! ♥

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 13 ღ .




To, co jest przyczyną twoich największych cierpień, 
jest zarazem źródłem twoich największych radości



Nie wiem co mam czuć. Tak cholernie mi na niej zależy, a nie mogę być przy niej.. Te pieprzone wypożyczenie było najgorszym co mnie w życiu spotkało. Czuje żal do władz klubu, ale też do siebie, że nie zapytałem się Majki czy wyjedzie ze mną. Przecież na pewno by się zgodziła, a ja miałbym ją teraz przy sobie i byłbym nadal szczęśliwy. Sara nie tęskniłaby tak za nią...
W urodziny mojej córeczki musiałem niestety mieć mecz. Poprosiłem więc Mario nad przygotowaniem przyjęcia i Mirandę o to by razem z małą poszła na mecz. Dostałem szansę od pierwszych minut, co mnie ucieszyło. Głównie siedziałem na ławce i wchodziłem na kilkanaście czasem kilka minut. Szansę, którą mi dano wykorzystałem i to trzy razy pozostawiając tym na swoim koncie Hat-tricka. Wszystkie trzy gole zadedykowałem mojej małej Saruni. Po meczu szybko poszedłem się odświeżyć. Niestety jeden z reporterów chciał ze mną wywiad. Odpowiadałem na głupie pytania związane z meczem. Tak głupie bo jak można nazwać pytanie, które jest o murawie a nie o grze zawodników. Choć na jedno odpowiedziałem szczerze i bez zawahania.
- Marco, chcesz wrócić do Dortmundu po wypożyczeniu? - zapytał
- Chciałbym. Dortmund to mój dom - odparłem - Ale w sumie nie mam już po co, straciłem cały mój świat... - dodałem smutno ze łzami i odszedłem.
Dziwnie się poczułem, pozwoliłem kilku łzą polecieć po moich policzkach. Mam gdzieś określenie, że chłopacy nie płaczą. Gdy płaczą to nawet lepiej, bo nie duszą w sobie wszystkiego, tak jak dziewczyny. Otarłem łzy i poszedłem przed stadion, gdzie czekały dziewczyny.
- Hej moja mała blondyneczko - uśmiechnąłem się, wziąłem ją na ręce  i dałem jej buziaka - Cieszysz się, że tatuś strzelił dla ciebie trzy gole? - zapytałem nadal się uśmiechając. We trójkę kierowaliśmy się do mojego samochodu, który stał prawie na końcu parkingu. 
- To były dla mnje ? - uśmiechnęła się pokazując nam swoje ząbki
- Oczywiście - powiedziałem
- Kochjam cie tatusiu - przytuliła mnie mocno i dała mi buziaka
- Ja ciebie też kochanie - uśmiechnąłem się.
Wróciliśmy do domu około osiemnastej, szybko się wykąpałem i przebrałem. Na szczęście z pomocą przyszła mi Miranda, która pomogła Sarze się ubrać..
Równo o dziewiętnastej zjawiliśmy się pod " Zaczarowanym misiem " . Restauracja przeznaczona dla dzieci z basenem z kolorowymi piłeczkami, zjeżdżalniami i huśtawkami. Mała miała wspaniałą niespodziankę, gdy wszyscy krzyknęli niespodzianka, podczas gdy włączyłem światło.
- UJEK ŁUKAS!!!!! - krzyknęła na całą salę biegnąc w stronę Piszczka. Nie zwracała uwagi na innych gości, którzy przybyli na jej urodziny. Ważny był tylko Piszczu, ale nie zdziwiłem się. Tęskniła za nim strasznie...
- Cześć kochanie moje! - ucałował ją i mocno przytulił..
- Sam psyjechałeś? - zapytała z nadzieją, że jednak Majka przyjechała z nim.
Nie chciałem, by znów się rozpłakała. Spojrzałem prosząco na Łukasza, lecz on nic nie zdążył odpowiedzieć tylko wyszczerzył się.
- Ze mną - usłyszałem jej głos. Nadal piękny, czuły, wspaniały. Moje serce przyspieszyło, ręce zaczęły się pocić i trząść. Bałem się odwrócić, po prostu bałem, by nie wybuchnąć.
- MAJA! - krzyknęła radośnie, lecz przez płacz. Tak bardzo małej jej brakowało. Podbiegła szybciutko do niej i przytuliła się. - To kto to? - zapytała
Momentalnie się odwróciłem, myślałem, że przyjechała z tym całym dupkiem Durmem, lecz mała spytała o jej brzuch. Blondynka szepnęła mojej córeczce tylko coś na ucho i razem z nią za rękę poszła do stolika..
Ale co to mogło być?!. Poszedłem się przewietrzyć. Po moich policzkach znów leciały łzy. Tak byłem chłopakiem i płakałem. Nienawidziłem dusić w sobie wszystkiego co tylko popadnie...


- * * * -


( Z perspektywy Erika )

Tak strasznie się bałem, nie chciałem by Maja jechała, przecież mogło się jej coś stać. I jeszcze to, że Reus tam będzie... Denerwowało mnie to. Nienawidziłem go, lecz nie będę jej zabraniał. Kocha Sarę jak własną córeczkę więc pozwoliłem. Siedzę sam w domu, no prawie bo Maja ubiera się już do wyjazdu, nie mam zbytnio co robić. Jest dopiero dziewiąta rano, o 11 mamy wylot do Marsylii. Wszyscy wrócili już ze zgrupowań kadry więc mamy pełen skład, no oprócz Piszczka, który jedzie wraz z Majką. 
- Uważaj na siebie - powiedziałem z troską - I na niego - dodałem kładąc rękę na jej już całkiem, całkiem zaokrąglony brzuszek.
- Będę - odparła przytulając się do mnie - Łukasz jedzie ze mną, Erik spokojnie - uśmiechnęła się
- Wiem kochanie, ale boję się o was. Najchętniej pojechałbym z wami, ale nie mogę. - westchnąłem
- Wiem, że się boisz, ale wszystko będzie dobrze - uśmiechnęła się - Będziemy za tobą tęsknić - powiedziała
- Ja za wami też - odparłem - Bezpiecznej podróży - pocałowałem ją namiętnie. Już po chwili zniknęła za drzwiami a ja tylko uniosłem rękę w celu pokazania Piszczkowi  " Cześć " przez okno. 
Usiadłem znów na kanapie i oglądałem jakiś badziewny film. Poszedłem sprawdzić czy mam wszystkie potrzebne mi rzeczy i przebrałem się w garnitur.
Punkt godzina jedenasta czterdzieści siedzieliśmy już na swoich miejscach w samolocie i czekaliśmy na jego start. Założyłem słuchawki na uszy, puściłem muzykę i rozsiadłem się wygodnie na siedzeniu. Zamknąłem oczy by po chwili odpłynąć w krainę Morfeusza...
Podróż dłużyła się i dłużyła. W końcu mieliśmy zapiąć pasy i przygotować się do lądowania.
Wszyscy jakby połamani wyszliśmy z samolotu, po wszystkim od razu pojechaliśmy do hotelu. Dzieliłem pokój z nikim innym jak Hofmannem. Był moim najlepszym przyjacielem.
- Nie sądzisz, że źle robisz będąc z Majką? - wypalił nagle patrząc na mnie
- Nie, dlaczego? - spytałem nie rozumiejąc nadal o co mu chodzi.
- To, że ona gdzieś w sercu nadal kocha Reusa - rzekł. - Może nie tak bardzo jak ciebie...
- O co ci chodzi? - powiedziałem podirytowany.
- O to, że jak wypożyczenie się skończy. Marco wróci do Dortmudu..
- to co? - przerwałem mu
- To, że gdy wróci, powie jej, że ją kocha. Ona wymięknie. Bo miłość nie znika tak z dnia na dzień. Miłość trwa wieki, a zwłaszcza taka jaka łączyła Reusa i ją - dokończył swój wcześniejszy monolog..
- Boże Jonas daj mi spokój - odparłem zły i wyszedłem z pokoju...

_________________________________________________________________

przepraszam, przepraszam, przepraszam za to coś u góry ;c

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 12 ღ .




Powiedz tylko, że chcesz,będę Twój.



Codziennie zastanawiałam się co mam zrobić, zapominałam z czasem o Marco, lecz zawsze będzie w moim sercu i pamięci choć cząstka jego, która nigdy mnie nie opuści. Z każdym kolejnym dniem moje serce coraz bardziej skradał Erik, który stał się dla mnie bardzo ważny. Każdą wolną chwilę spędza ze mną, na treningi również mnie zabiera, bo chce bym cały czas była przy nim. W piątek wróciliśmy z Monachium, chłopcy wygrali z Bawarczykami dwa do jednego. Cały wczorajszy dzień spędziłam właśnie z Durmem. Było cudownie. Dziś chłopcy znów grali mecz, tym razem rezerwami Legii Warszawa. Dortmundczycy bardzo cieszyli się na ten mecz. Mats nie był powołany na reprezentację więc pojechał odwiedzić Marco. Z tego powodu, że mała Sarcia ma jutro piąte urodzinki kupiłam jej prezent. Miałam wielką nadzieję, że ucieszy się z ogromnego misia i lalki, której powiedziała mi że by ją chciała. Siedziałam w domu, nogi trzymałam na stole i czytałam gazetę jedząc przy tym marchewki moczone w nutelli. Usłyszałam przed sobą chrząknięcie, delikatnie podniosłam swoje oczy znad gazety i ujrzałam Erika. Wróciłam do mojej poprzedniej czynności, na co chłopak się lekko zdezorientował.
- Maja noo - jęknął
- Co ? - zdziwiłam się 
- Chodź ze mną na spacer - powiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
- No dobrze - poddałam się 
Chłopak uśmiechnął się uroczo i poczekał na mnie chwilkę, aż nie się nie przebiorę. Po chwili zostawiłam już Emilie samą w domu. Szliśmy ulicami Dortmundu, dookoła nas panowała cisza. Wszyscy zapewne siedzieli już na Weihnachtsmärkt i pili grzane wino, jak to było w zwyczaju. Na zegarku widniała godzina trzynasta. Mój brzuszek znów lekko urósł. Erik niepewnie chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. Obawiał się mojej reakcji, lecz ja posłałam mu wielki uśmiech i wtuliłam się w jego ciało. Radosny objął mnie w pasie. 
W końcu dotarliśmy do naszego małego miejsca, dziwnie się zachowywał, a ja wiedziałam czym to było spowodowane. Nie wiedział jak zacząć, patrzył w dal układając sobie słowa w myślach. Wiedziałam to, mój poprzedni chłopak miał identycznie. 
- Ja ciebie też kocham - wypaliłam uśmiechając się do niego. 
Był bardzo zdziwiony, lecz odwzajemnił mój gest. Nasze usta złączyły się w długim pocałunku. Znów te uczucie motylków ogarnęło mój brzuch. Ucieszyłam się, on nigdy mnie nie opuści, będzie przy nas. Obiecał mi to, wiem że moja kochana maleńka dzidzia będzie z nim również szczęśliwa jak ja. 
- Jeśli pozwolisz, to będę mówił że to moje dziecko - zaczął - Chcę być dla niego ojcem - rzekł
Skinęłam mu tylko głową i przytuliłam sie do niego. Byłam szczęśliwa, teraz nikt tego nie mógł mi odebrać..
Po półtora godziny wróciliśmy do domu, teraz oficjalnie mój chłopak musiał lecieć na Signal Iduna Park. Spojrzenie Emilie od razu wylądowało na mnie, uśmiechnęłam się do niej. Nie musiałam nic mówić. Wiedziała wszystko. Poszłam do sowjego pokoju i uszykowałam rzeczy na popołudnie. Hummels oznajmił mi w wiadomości, że dopiero po meczu pojedzie do Manchesteru. 


- * * * -


( Z perspektywy Erika )

Jesteś szczęśliwym człowiekiem, to dobrze - mówili. Masz dziewczynę swoich marzeń, myślałeś, że nigdy nie będzie już twoja, a tutaj proszę. Masz ją i tego malucha, którego nosi pod sercem. Chcesz go wychować jak swojego i tak zrobisz, nie obchodzi cię to, że jest on twojego wroga. Od tej pory jest mój i Majki, nikogo więcej. Dokładnie o czternastej zjawiłem się na SIP. Chłopcy już tam byli, gdy wychodziliśmy na murawę ujrzeliśmy Matsa i Marcela, którzy nie pojechali na reprezentację z powodu kontuzji. Wieczorem Hummi miał jechać do Reusa. Ale nie przejmowałem się tym. Godzina minęła nam bardzo szybko, zostało półgodziny do meczu. Całą rezerwą siedzieliśmy w szatni i słuchaliśmy rad trenera. Równo o piętnastej trzydzieści usłyszeliśmy dźwięk gwizdka z korytarza.
- Chłopaki już czas! - rzekł Klopp - Pamiętajcie moje słowa - dodał po chwili i wyszedł.
Ostatni raz wysłuchaliśmy mowy Langeraka, który był kapitanem na obecną chwilę. Wychodząc na boisko ujrzałem ją, Maja ubrana w żółte czarne barwy siedziała wraz z Emilie...
Jedna chwila, a zarazem moment. Dostałem świetne podanie od Juliana i trafiłem do siatki. Biorąc piłkę włożyłem ją pod bluzkę i kciuk wsadziłem do buzi. Drugą ręką wskazując na trybuny. Widziałam ją jak uśmiecha się od ucha do ucha...
Mecz zakończył się kolejnym sparingowym zwycięstwem. Poproszono mnie o wywiad, kulturalnie się zgodziłem..
- Jakie to uczucie wygrać następny sparing ?
- Widać, że mamy dobrą passę - rzekłem - Wspaniale się zgraliśmy, czym spowodowane było zwycięstwo - dodałem.
- Jak się pan czuje po strzelonej bramce ? i dla kogo była dedykowana?
- Jestem szczęśliwy tyle w temacie - zaśmiałem się - Dla mojej dziewczyny i maluszka, którego nosi w brzuchu - uśmiechnąłem się i poszedłem. Wspaniale jest mieć takie cholerne szczęście, chwilę zajęło mi ogarnięcie się po meczu, ale Maja dumnie czekała na mnie przed szatnią.
- Jesteś wspaniały - przytuliła mnie delikatnie cmokając w usta
- To dla was - odparłem kładąc rękę na jej już trochę mocniej zaokrąglonym brzuszku - Wracajmy do domu, musicie odpocząć - splotłem nasze dłonie i poszedłem z nią w stronę samochodu.


- * * * -


( Z perspektywy Marco )

Trener nie powołał nas na zgrupowanie, ponieważ sprawdzał innych piłkarzy niemieckich. Może i to dobrze. A u nas odwiedzin ciąg dalszy, Mario został u nas na cały tydzień a dziś wpadają do nas Mats z Marcelem. Było już bardzo późno, mała oczywiście jeszcze nie spała tylko drażniła się z Mario. 
- A ty mas ksacaste brwi i co! - powiedziała mała pokazując mu język
- A ty mas małe oczy - odwzajemnił gest
- A ty mas! - przerwał jej dzwonek do drzwi - Ujek Mats i Malcel! - klasnęła w łapki i pobiegła otworzyć.
Przywitaliśmy się z chłopakami i w piątkę usiedliśmy na kanapie. 
- Sarcia, tutaj masz prezent urodzinowy od Majki - Hummels podał jej pudełko i misia
- Maja nie psyjedzie jutro ? - zapytała smutna 
- Niestety nie może - powiedziałem by jej nie załamać - Kiedyś na pewno do ciebie przyjedzie - dodałem delikatnie się uśmiechając.
Mała pobiegła do swojego pokoju w celu pobawienia się nowymi zabawkami i musiała ich zapoznać ze starymi. Siedzieliśmy w ciszy, żaden z nas nie wiedział o czym ma mówić.
- Co u niej? - zapytałem ni stąd ni zowąd
- Jest z nim - odparł Mats patrząc na mnie
- Z Durmem! - zdziwiłem się a zarazem zezłościłem
- Ta - odpowiedział Schmelle
- Jak ona mogła mi to zrobić! - wybuchnąłem
- To nie jest jej winą - zdenerwował się Hummels - To ty ją zostawiłeś, miała prawo ułożyć sobie życie!
- Jest szczęśliwa z nim, Maja jest w ciąży - dodał Marcel.
- Mario zaopiekuj się małą proszę - powiedziałem i wyszedłem z domu. Jak ona mogła mi to zrobić, to ja miałem być ojcem jej dzieci, ja miałem być tym, który będzie ją uszczęśliwiał. Tym którego miała kochać a ja miałem kochać ją. Teraz wszystko się zawaliło. Kopnąłem z całej siły kosz na śmieci i usiadłem na ławce. Nie mogłem się opanować, to było dla mnie ciosem w serce. Nie potrafiłem żyć w świadomości, że nosi pod piersią dziecko mojego wroga... 
Wróciłem do domu, po trzydziestu minutach. 
- Gdzie chłopcy ? - zapytałem Mario, który siedział na kanapie z Sarą na rękach i oglądali film
- Pojechali do hotelu - odparł - Nie chcieli siedzieć ci na głowie...
- Mała chodź, idziemy spać - powiedziałem biorąc ją na ręce.
Sara wcześniej się wykąpała więc, mieliśmy to z głowy. Wszedłem do jej pokoju i położyłem ją do łóżeczka.
- Tato! 
- Tak córeczko? 
- Przecytasz mi ten list od Majki ? - spytała wskazując na kartkę papieru, która leżała na jej stoliku.
Podszedłem i wziąłem ją do ręki, ręce mi się trochę zatrzęsły miałem mieszane uczucia. Po chwili usiadłem z powrotem na wcześniejsze miejsce i wyprostowałem kartkę.
- Kochana Saro!
Chciałabym cię mocno przeprosić, że nie mogę być jutro na twoich piątych urodzinkach, ale mam małe problemy i nie mam jak do ciebie dotrzeć.
Chciałabym ci życzyć wszystkiego co najlepsze, słuchaj się ładnie tatusia i bądź najszczęśliwszą dziewczynką na ziemi.
Pamiętaj, że mocno cię kocham i strasznie za tobą tęsknie. Całymi dniami chcę iść do waszego starego domu i przytulić cie mocno.
Ale wtedy przypomina mi się, że was tam nie ma i idę do domu.
Wiesz jest jeszcze jeden prezent, który chcę pokazać ci osobiście, lecz to dopiero gdy się zobaczymy.
Tylko tatuś nie może o tym wiedzieć.
Została mi po nim mała pamiątka, która z każdym dniem będzie rosła tak jak ty kruszynko.
Tęsknie za tobą maleńka i kocham cię bardzo mocno.
Całuje Maja ♥
- Tęsknie za nią - po jej policzku spłynęła maleńka łza..
- Ja też i to bardzo - odparłem - Śpij już kochanie i dobranoc - ucałowałem ją w głowę i zgasiłem światło.
Wróciłem do salonu, Mario poszedł już spać, poszedłem w jego kroki i również ułożyłem się do spania...

_________________________________________________________________

Sara będzie miała małą niespodziankę na urodziny, ale to już w następnym rozdziale :D
Czekam na wasze opinie :D