czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 46 ღ .




Przepraszam za to, że sprawiałem Ci ból
Za każde złe słowo, które padło z moich ust.



Ann bardzo pomogła mamie, byliśmy jej strasznie wdzięczni za wszystko. Mama coraz częściej chodziła uśmiechnięta a przede wszystkim wypoczęta. Marco cały wolny czas poświęcał nam. Odwiedzał czasem chłopaków. Nie wytrzymałby tygodnia bez nich. Dziś był chyba najpiękniejszy dzień w życiu mojego braciszka. Piszczu wraz z Emilie pójdą do ołtarza. Już nie mogłam się doczekać. W końcu znalazł miłość swojego życia. Bardzo się cieszyłam z ich szczęścia.
- An jest na nasz telefon, gdy zadzwonimy ona przyjedzie po dzieciaki - powiedziałam podchodząc do Marco.
- Wiesz co? mama myślała nad tym, aby zaproponować Ann mieszkanie z nimi. Bardzo ją polubiła i zawsze boi się gdy wychodzi w nocy, zawsze może jej się coś stać. A o siódmej jest już u nich. Lepiej byłoby, gdyby mieszkała z nimi co nie? - rzekł
- Masz rację. - przyznałam. - Musimy ją zapytać.
Blondyn objął mnie rękoma w pasie i przyciągnął do siebie. Uśmiechnął się szeroko spoglądając mi prosto w oczy.
- Pięknie wyglądasz - szepnął tuż przy moich ustach, składając po chwili na nich czuły pocałunek. 
- Mmm - mruknęłam cicho, co wywołało uśmiech u chłopaka.
Uwielbiałam jego pocałunki, uwielbiałam jego całego. Pragnęłam go, ale wiedziałam, że nie mogę. Poprawiłam mężowi kołnierzyk przy marynarce i zapięłam guzik. Cmoknęłam go w usta jeszcze raz, zostawiając ślad po szmince, szybko przetarłam je chusteczką i ruszyliśmy do kościoła. Emilie wyglądała przepięknie. Sukienka zdradzała jej lekko zaokrąglony brzuszek, ale to dodawało jej uroku. Piszczu widząc swoją wybrankę o mało nie zemdlał. Zaśmiałam się cicho. 
Po niespełna godzinie zostali ogłoszeni państwem Piszczek. Uśmiechnięci od ucha do ucha wyszliśmy z kościoła. Każde z nas cieszyło się szczęściem młodej pary. 
Impreza w niewielkim dworku trwała w najlepsze. Łukasz szalał wraz z Marco na parkiecie. Em tańczyła z naszymi dzieciakami. Obserwowałam każdego z nich. 
- Co tak Majcia sama siedzisz? - zapytał Mario siadając obok mnie
- Patrzę jak się bawią i odpoczywam - posłałam mu uśmiech, który momentalnie odwzajemnił.
- Dawno się nie widzieliśmy - zaczął - I będzie trzeci Reus - pisnął radośnie.
- Będzie, będzie - zaśmiałam się
- Zatańczymy?
- Pewnie - oparłam i podałam przyjacielowi dłoń.


- * * * -


Bawiliśmy się świetnie, dzieciaki również. Około dwudziestej drugiej zadzwoniłem po Ann by zabrała je do domu. Sara jak i Erik byli już strasznie zmęczeni. Gdy już pojechali wróciłem do sali i podszedłem do Majki, która tańczyła z Mario.
- No niestety Pączusiu, odbijany - uśmiechnąłem się szeroko.
- Miło było, ale się skończyło panno Reus - zaśmiał się - I nie jestem Pączkiem, blondynko - zmierzwił mi włosy.
Zaśmiałem się i wziąłem swoją żonę w ramiona.
- Masz wspaniałą żonę stary - szepnął mi na ucho i obdarował ogromnym uśmiechem.
Położyłem swoją dłoń w jej tali i splotłem nasze prawe dłonie. Przymknąłem oczy opierając swoje czoło o jej. Tak bardzo ją kochałem, Mario miał rację. Jest wspaniała, najwspanialsza na świecie. Kochałem budzić się obok niej każdego ranka jak i każdej nocy zasypiać.
- Pójdziemy się przejść? - zaproponowałem
- Jasne - odparła
Wyszliśmy z dworku i razem ruszyliśmy przed siebie. Szliśmy w zupełnej ciszy, która nie przeszkadzała nam w ogóle. Dumnie trzymałem jej dłoń.
- Marco - zaczęła spoglądając na mnie.
- Słucham cię kochanie...
- Będziesz przy porodzie? - zapytała - Chciałabym, żebyś był... Wiem, że to jeszcze dużo czasu...
- Oczywiście, że będę - pisnąłem radośnie podnosząc ją i obracając ją wokół własnej osi - Boże, nawet nie wiesz jak bardzo tego pragnę skarbie - pocałowałem ją namiętnie w usta
Radość rozpierała mnie od środka. Miałem ochotę krzyczeć, piszczeć nie wiem co jeszce. Nie ma nic wspanialszego na świecie niż widok jak rodzi się twoje dziecko...
- Ciesze się, że chcesz - powiedziała
- Bardzo chcę, kocham cię - znów ją pocałowałem...
___________________________________________________________________________

Bla, bla, bla.... Przepraszam, za to coś do góry.
Nie dosyć, że krótki to jeszcze eh...

9 komentarzy:

  1. Tylko żeby Mareczek przy tym porodzie nie zemdlał :p
    Kochana,rozdział jest wspaniały!
    Mi się podoba,uwielbiam gdy są szczęśliwi ♥ Zasługują na to :)
    Pisz szybciutko następny :) Czekam. Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj czekam na nn :)
    Świetny rozdział :)
    Majka i Marco tak do siebie pasują <3
    Pozdrawiam i życzę weny :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaak słodko *.* uroczy są ;3 rozdział super, z niecierpliwością czekam na kolejny i zapraszam do mnie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba ten rozdział. :)
    Marco jest takim świetnym mężem i ojcem. :)
    Ciekawe czy nie padnie na porodówce :D
    Piszczu się ustatkował. A jeszcze do niedawna miałam go za takiego... hm... dużego bobasa. :p
    Czekam na nn. :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. To co, że krótki:)
    I tak wspaniały:)
    Jakie słodziaki, no:)
    Oby tylko Marco nie zemdlał przy porodzie hahaaahaha :D
    Czekam na nn i przepraszam za tak długą nieobecność:)
    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Zabiję Cię chyba, dziewczyno... Czemu ja dopiero teraz tutaj jestem?!
    Kiedy skończyłaś pisać Erika, myślałam, że się poryczę, a Ty tutaj proszę! Marco masz jeszcze w zanadrzu! Nieładnie, nieładnie. Ha! Ale za to możesz być ze mnie dumna! Nadrobiłam i to dosyć szybko te 46 rozdziałów. :D Kiedy zaczęłam czytać, nie mogłam się opamiętać, więc pochłonęłam wszystko jednej nocy. :) I co ja tu mogę więcej mówić? Geniuszu, chcę następny rozdział! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest świetny.!
    A ty jak zwykle gadasz głupot. :)
    Ale się cieszę że Piszczek jest w końcu szczęśliwy.
    No i żeby ten Marco nie zemdlał jak będzie przy porodzie. hahaha.
    Czekam na nn i zapraszam do siebie. ;***

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Przy cytacie już myślałam, że coś się stanie, na szczęście nic takiego nie było ;)
    I wszyscy szczęśliwi! ♥
    Hahah, Marco, tylko wytrwaj przy porodzie :3
    czekam na kolejny ♥ całusy ♥

    OdpowiedzUsuń