Miłości nie zabierze nam nikt...
Śnieg pokrył cały Dortmund. Światełka i inne bożonarodzeniowe ozdoby dodawały urok dzisiejszemu dniu. Zapach przyrządzanych przez dziewczyny potraw roznosił się po całym domu. Uśmiech na twarzy każdego z dzieciaków był bezcenny. Tylko czekaliśmy, aż w końcu nadejdą święta. Razem z Łukaszem nakryliśmy do stołu, gdy dzieciaki się bawiły bądź spały.
- Nawet ładnie nam to wyszło - wyszczerzył się Piszczu
- Po prostu nakryłeś do stołu, czym ty się tak podniecasz? - zaśmiałem się.
- Świętami Reus, świętami - wyjaśnił - To najpiękniejszy czas, który możemy spędzić z rodziną. Jeden dzień w którym piłka schodzi na dalsze tory i najważniejsi są bliscy. - dodał po chwili.
Uśmiechnąłem się do niego, przepraszając go na chwilę. Założyłem kurtkę i wyszedłem przed dom. Na całej ulicy było słychać jakieś rozmowy z domów. Wszyscy spędzali ten czas razem. Kochałem to. Kochałem święta.
- Dlaczego wyszedłeś? - usłyszałem głos Majki za plecami
- Chciałem chwilę pooddychać świeżym powietrzem - wytłumaczyłem. Objąłem blondynkę w pasie i ucałowałem ją w głowę.
- Dzieciaki się o ciebie pytają, bo chcą z wami szukać pierwszej gwiazdki - powiedziała. Uśmiechnąłem się delikatnie i wraz z żoną wszedłem z powrotem do domu. Ściągnąłem swoją kurtkę i od razu skierowałem się do dzieciaków. Wziąłem Erika jak i Sarę na kolanach i razem wypatrywaliśmy pojawienia się jej.
- I co widzicie? - zapytał z uśmiechem Łukasz przyglądając się im.
- Nie - jęknęła Sarcia
- Zaraz się pojawi - powiedziałem
Piszczu po chwili poszedł pomóc dziewczyną znieść dwanaście potraw na stół. W pewnym momencie sam poczułem się jak mały dzieciak. Przypomniało mi się jak sam przesiadywałem godzinami w oknie i wyczekiwałem pojawienia się tej pierwszej najważniejszej gwiazdy.
- Jest! tatusiu jest! - krzyknął radośnie Erik
Sara zeskoczyła z mojego kolana i pobiegła do kuchni, wraz z małym na rękach poszedłem za nią. Sebuś wraz z Lily spali sobie smacznie na górze, więc nie chcieliśmy ich budzić. Całą szóstką zebraliśmy się przy stole by złożyć sobie życzenia.
- Wesołych świąt kochanie, żeby spełniły się twoje największe i najskrytsze marzenia, żebyś była szczęśliwa - powiedziałem patrząc w jej niebieskie oczka.
- Ja już jestem szczęśliwa Marco - odparła
Uśmiechnąłem się urywając kawałek jej opłatka. Objąłem ją szczelnie ramionami i pocałowałem czule. Tak strasznie ją kochałem i będę kochał już na zawsze...
_____________________________________________________________________________
Chciałabym, ale nie potrafię. Znów wyleję wam wszystkie moje przemyślenia i stwierdzenia pod tym postem, więc jeśli nie chcecie czytać to nie musicie :).
Przyznam się szczerze, że ten blog na początku miał być zupełnie inny, ale przez problemy z bloggerem usunęły mi się posty z tamtą historią. Później zaczęłam to. Opowiadanie, które w ogóle nie miało sensu. To były kompletne bzdury. Zawsze zastanawiałam się co wam się podoba w tym czymś. Powiem wam, że ten blog nie podobał mi się nigdy. Mieszałam, wymyślałam i nie trzymało się to ani ładu ani składu. A wam mimo wszystko to on się najbardziej podobał. Nie mam naprawdę pojęcia dlaczego...
Choć tak jak mówię ten blog według mnie był kompletną kichą to cholernie mocno się z nim żyłam i nie chciałabym go za żadne skarby kończyć. Niestety moja wena na to opowiadanie się już skończyła i nie chciała do mnie powrócić. Nie wiem dlaczego i za to jej nie lubię XD.
Nawet nie wiecie jak was strasznie kocham ♥ Dajecie mi wiele motywacji i wsparcia. Wasze komentarze pod moimi postami to dla mnie największa frajda. Nic tak mnie nie cieszy jak wiadomość, że istnieją tak wspaniałe dziewczyny jak wy.
Czasem zawodziłam, ja o tym wiem. Od jakiegoś czasu zdarzało się, że popełniałam mnóstwo błędów. Nie miałam pojęcia dlaczego. Z czasem zrozumiałam, że to przez to, że napierdzielam na klawiaturze tak, że czasem nie potrafię zdążyć z czytaniem tego co pisze :D. Nie zawsze wchodziłam na wasze blogi i komentowałam, zdarzało się, że byłam i znikałam na bardzo długo, albo w ogóle się nie pojawiłam. Za to was przepraszam, ale moje życie jest totalnie pokręcone. Tutaj wyjazd do szpitala, tutaj szkoła... Przeróżne rzeczy. Tych wakacji nie uważam za udanych mimo, iż skończyłam z onkologią. Nie było nic gorszego niż to, że pokłóciłam się z przyjaciółką i to o zupełną głupotę. Choć nie potrafiłam trzymać w sobie i musiałam wyznać jej prawdę. W sumie nie mam pojęcia dlaczego wam to tutaj pisze. Ale mi trochę lżej.
Nie potrafię wam za nic podziękować, nie wiem jak. Nic w sumie nie pokaże jak strasznie ważne jesteście w moim życiu wiecie? :)
Naprawdę z całego mojego serca wam dziękuje za 55 obserwatorów. Pierwszy raz w życiu na moim blogu było ich aż tylu. Jeju naprawdę nie mam pojęcie co wam tutaj napisać, jak podziękować nic.
Część mojego serca zostawiam z tym opowiadaniem, ale dla mnie ono zawsze będzie kichą i zawsze było.
Dziękuje serdecznie tym wam, które były ze mną od początku i zostały do samego końca. Jak i również tym, które dotarły tutaj w połowie lub pod koniec.
Jesteście wspaniałe ♥ najwspanialsze na świecie ♥
Dziękuje, dziękuje, dziękuje, dziękuje, dziękuje, DZIĘKUJE ♥♥♥
Odsyłam was teraz tutaj. Mam nadzieję, że również je polubicie tak jak to.
Kocham was ♥