niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 41 ღ .




Mimo wszystko warto wierzyć, że to,
co najpiękniejsze jest dopiero przed nami.



- Pani Reus - usłyszałam tuż przy swoim uchu.
Przeszedł mnie miły dreszcz, a Marco nie przestawał mruczeć. Zaśmiałam się cicho, nie reagując później wcale. Od dwóch dni jesteśmy małżeństwem i nadal nie mogłam w to uwierzyć. Czyżby w końcu szczęście się do nas uśmiechnęło. Oboje mieliśmy taką nadzieję.
- Chodź wstajemy - połaskotał mnie na co wybuchnęłam wielkim śmiechem.
Przywarł do mnie swoim ciałem i zaczął składać szybkie pocałunki na moich ustach. Oddawałam je z pełną miłością jak i radością. Kochałam go najmocniej na świecie. 
- Panie Reus - zaczęłam odrywając się do niego - Proszę się opanować - dodałam ze śmiechem
- Przepraszam panią, ale nie potrafię - rzekł
Po godzinie wylegiwania się w łóżku w końcu wstaliśmy. Czekały na nas Malediwy by je zwiedzić. Tak pojechaliśmy tam na podróż poślubną. Ubrana w letnią, kwiecistą sukienkę z sandałkami w jednej ręce spacerowałam wtulona w Marco po plaży. Słońce grzało cudownie, humory nam dopisywały. Było po prostu cudownie. Choć minął tylko dzień bardzo tęskniłam za naszymi dzieciakami. Przyzwyczaiłam się do
ich obecności.
- Moja piękność - uśmiechnął się uroczo skradając czuły pocałunek z moich ust.
- Przesadzasz - powiedziałam spoglądając mu w oczy.
- Czy te oczy mogą kłamać? - rzekł
Pokiwałam przecząco głową i zaśmiałam się lekko. Spędziliśmy na plaży pół dnia. Opaliłam się tak jak chciałam. Koło szesnastej postanowiliśmy iść coś zjeść. Marco zabrał mnie do jego ulubionej restauracji. I zarezerwował nam stolik dla dwojga gdzieś w ustroju lokalu, tak aby nikt nam nie przeszkadzał. Cieszyłam się z tego, bo każde z nas ceniło sobie prywatność i nienawidziłam jak brukowce wymyślają głupie historyjki na nasz temat. Blondyn był bardzo zdziwiony ilością jedzenia jaką zamówiłam, ale nie jadłam przez cały dzień i byłam głodna jak wilk. Czuliśmy się jak nastolatkowie, karmiliśmy się wzajemnie, śmialiśmy prawie na całą restaurację... 
Wyszliśmy stamtąd niecałe dwie godziny później kierując się wprost do hotelu. Byliśmy bardzo zmęczeni, ale radośni. Pragnęłam spędzić z nim wieczór tak, aby nikt nas nie widział i nie przeszkadzał. Usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się mocno w jego ciało.
- Wiem, że chcesz o wszystkim zapomnieć, ale chcę cię przeprosić kochanie za wszystko. Kochasz mnie nadal? - zapytał
Spoglądałam na niego zdziwiona, ale zrozumiałam. Chciał się upewnić, bo wiedział, że zranił mnie strasznie.
- Kocham cię Marco, nie wyszłam za ciebie tylko dla dzieci. Strasznie mi na tobie zależy rozumiesz. Wybaczyłam ci i zapomniałam. Zaufałam ci - powiedziałam gładząc jego policzek 
Uśmiechnął się, tak cudownie i słodko jak zawsze. Tak, że zawsze miękły mi nogi, a serce przyspieszało swoje bicie. Cmoknęłam go w policzek, kładąc głowę na jego ramieniu i splatając nasze prawe dłonie. 
- Popatrz - podniosłam lekko nasze ręce - To dowód mojej miłości do ciebie, jeśli nie chciałabym tego, nie kochałabym cię tego tutaj by nie było. Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia rozumiesz? - zapytałam 
- Rozumiem - uśmiechnął się - Chciałem tylko...
- Nie mówmy już o tym. - przerwałam mu przygryzając dolną wargę. Wpiłam się w jego usta, wkładając w ten pocałunek wiele miłości. Uśmiechnął się po raz kolejny co odwzajemniłam. 
- Marco obiecasz mi coś?
- Co takiego?
- Obiecaj, że jeszcze kiedyś tutaj przyjedziemy, razem z dziećmi - uśmiechnęłam się.
- Oczywiście - powiedział 


- * * * -


Wakacje były cudowne, choć szybko się skończyły. Tydzień minął nam jak mrugnięcie okiem. Chciałbym zostać tam na dłużej, lecz treningi wzywały, a ja nie mogłem zawieść drużyny. Maja rozumiała, za co byłem jej bardzo wdzięczny. Już jutro wyjeżdżałem na tygodniowe zgrupowanie przed dwoma sparingami, które zagramy w Hiszpanii. Dość wcześnie położyłem się spać, by wyspać się na jutro.
- Marco już siódma - usłyszałem głos mojej ukochanej żony.
- Już wstaję - powiedziałem przeciągając się na łóżku.
Wziąłem klubowy dres i poszedłem do łazienki. Szybki prysznic, ułożenie włosów i byłem już gotowy do podróży. Sprawdziłem czy aby wszystko mam i zszedłem na dół, gdzie moja rodzinka jadła smacznie śniadanie. Dołączyłem do nich i z uśmiechem przyglądałem się im
- Tato, ale strzel tam dla nas jakąś bramkę - uśmiechnęła się Sara.
- Postaram się - odparłem szybko - Siódma trzydzieści, muszę jechać - westchnąłem.
- Odwieziemy cię - rzekła Maja.
- Jesteście kochani. - powiedziałem. 
We czwórkę wsiedliśmy do auta i skierowaliśmy się w stronę lotniska. Była już większość piłkarzy. Brakowało tylko Łukasza jak i Kevina.
- A ten ciołek znów się spóźnił - zaśmiała się
- Bardzo śmieszne siostrzyczko - odparł - Nie moja wina - skinął w głowę swojej dziewczyny.
- Tak, tak Piszczek zganiaj wszystko na mnie - Emilie skrzyżowała ręce na piersiach.
- Oj nie denerwuj się tak - rzekł.
- Chłopaki jedziemy, są wszyscy! - oznajmił trener.
- Kocham was, uważajcie na siebie dobrze - powiedziałem
- Ja bende panował nad wsystkim tatusiu
- Trzymam cię za słowo synku - ucałowałem go w główkę
Przytuliłem również mocno Sarę dając jej buziaka i złożyłem bardzo namiętny pocałunek na ustach mojej żony. Odchodząc pomachałem im jeszcze. Przejście przez odprawę nie zajęło nam długo, niecałe piętnaście minut później siedzieliśmy już w samolocie. Wyłączony od świata i skupiony na muzyce lecącej w słuchawkach zasnąłem. Do hotelu jechaliśmy niecałą godzinę, ale na warunki nie mogliśmy narzekać. Zacząłem od razu się rozpakowywać. Hofi momentalnie wyleciał do Kevina zostawiając tylko walizki na środku pokoju. 
- A to co? - powiedziałem sam do siebie wyciągając niewielkie pudełeczko zapakowane w ozdobny papier i kokardkę na wierzchu.

______________________________________________________________________________

Mam do was kolejny rozdział tego dziwnego bloga XD
Komentujcie, hejtujcie cokolwiek tylko chcecie :D
I z całego serduszka dziękuje wam za te 13 komentarzy ostatnio.
Strasznie miło mi się zrobiło ♥

10 komentarzy:

  1. 41 rozdział, a blog ma nadal ten sam urok, jak na początku <3
    jak dobrze, że się wszystko układa :')
    Też chcę na Malediwy! Wpakuję się im do walizki, hahh :D
    Misiu, cudny rozdział, czekam na kolejny <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Podejrzewam że w pudełku jest....dobra
    moje myśli XD
    Cudny zajebisty piękny.
    Jak zawsze :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham <3 ten blog jest cudowny <3 super rozdział ;) ja chce kuż next ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju *.* świetny rozdział! Jestem strasznie ciekawa co to za pudełeczko xd
    Czekam na następną notkę.
    Zapraszam do mnie.
    Pozdrawiam :)
    Niemcy wygrali! :D ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo *_* Już wiem co jest w pudełeczku ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zawsze zajebisty. Obstawiam, że w pudełeczku jest test ciążowy. Błagam niech mam rację. Niemcy wygrali juhuu. Mario podczas dekoracji i zdjęć miał ze sobą koszulkę Reusa to było takie piękne. Czekam z niecierpliwością na nexta. Pozdrawiam serdecznie. Buziaczki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam :)
    Od razu napiszę, że nareszcie są szczęśliwi :) Uwielbiam taki stan rzeczy . Niech tak zostanie .
    To pudełeczko mnie bardzo, ale to bardzo zastanawia. Nie mogę się doczekać jak wyjawisz co się w nim znajduje.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na rozdział nr 21 ( jeszcze cieplutki, bo dodany przed momentem).

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział genialny! *.* Mnie również zastanawia to tajemnicze pudełeczko, dlatego czekam z niecierpliwością na kolejny i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham. !!! <3
    Jacy oni są słodcy noo.. :)
    Nie mogę się naczytać o tym ich szczęściu.
    Jeszcze Erik na końcu. To już w ogóle się rozpłynęłam... <3
    Ciekawi mnie tak końcówka. Ale nic innego mi nie pozostało jak czekać na kolejny rozdział i dowiedzieć się o co chodziło. :)

    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja, aż się boję co Ty dalej wymyślisz :D
    Cudo cudo :)
    Uwielbiam po prostu ;D

    OdpowiedzUsuń