piątek, 7 marca 2014

Rozdział 19 ღ .




Ona go kochała, on wyjechał, a gdy już ułożyła sobie życie na nowo z jego wrogiem.
On powraca...



Siedem dni, głuchych dni... Nie umiałem nawet zacząć rozmowy z Majką, a nawet wypowiedzieć choć jednego sensownego zdania w jej stronę. Mała była w siódmym niebie. Spędzały razem każdą wolną chwilę.  Byłem szczęśliwy widząc ten obrazek. Tak jak teraz, na mojej twarzy malował się delikatny uśmiech widząc Sarcię, jak smacznie śpi sobie na nogach Majki, a ta głaszcze ją po włoskach, spoglądając na nią i uśmiechając się od ucha do ucha. Dookoła nas panowała zupełna cisza, którą co chwilę przerywał dźwięk telewizora. Łukasz z Emilie pojechali na weekend do jej rodziców. Widok Piszczka stresującego się tym spotkaniem był bezcenny.
- Może ją wezmę? - zaproponowałem blondynce.
- Nie potrzeba - odparła spoglądając na mnie i delikatnie się uśmiechając.
Odwzajemniłem ten gest, gdy chciałem coś powiedzieć, zadzwonił mój telefon. Przeprosiłem ją i wyszedłem na ganek.
- Halo? Marco? - zdziwiłęm się słysząc głos Durma w słuchawce.
- Tak, tak - odparłem
- Słuchaj możemy się spotkać?
- Jasne, okey - odpowiedziałem nie kryjąc swojego zdziwienia
- Bądź za godzinę w parku, jeśli możesz - rzekł po czym się rozłączył.
Wróciłem do salonu, Maja z Sarą nadal się tam znajdowały.
- Muszę na chwilę wyjśc- powiedziałem - Zajęłabyś się małą? - zapytałem
- Pewnie - uśmiechnęła się
- Dziękuje - posłałem jej uśmiech.
Założyłem bluzę i powędrowałem w wyznaczone przez Durma miejsce. Zastanawiało mnie jedno, przecież on miałbyć w Monachium, więc co robił tutaj w Dortmundzie. Miał wrócić przecież dopiero w środę..
Gdy dochodziłem już na miejsce ujrzałem tam całego bladego chłopaka...
- Cześć - powiedziałem niepewnie - Co się stało, że chciałeś porozmawiać? - zapytałem siadając obok niego
- Marco obiecasz mi coś? - zapytał spoglądjąc na mnie - Obiecasz, że zaopiekujesz się Majką, będziesz ją chronił. Wychowacie razem waszego syna i będziecie szczęśliwi?
- Erik, ale... - odparłem nie wiedząc w ogóle o co mu chodzi.
- Zrozum, ja nie przerzyję - rzekł na co ogromnie się zdziwiłem - Jestem chory na białaczkę. Może i nie było po mnie tego widać, ale mecze i wszystko inne było dla mnie bardzo wyczerpujące, nie miałem po tym nigdy sił. Starałem się, by nikt tego nie zauważył - powiedział - Trener dawał mi grać tylko dlatego by spełnić moje ostatnie marzenia - dodał po chwili
- Boże Erik, czemu się nie leczyłeś? - zapytałem
- Było już za późno, nigdy bym nie wyzdrowiał, umarłbym tak jak teraz umieram. - odpowiedział - Przez siedem lat nie miałem objawów tego, że mam raka. Dopiero rok temu wszystko wyszło na jaw. Wtedy było już za późno - wytłumaczył - Ten przeszczep i wypadek był tylko kłamstwem. Lekarz kazał mi wracać, powiedział, że został mi tylko tydzień. A nie ukrywam, że to czułem...
- To czyli, że ty... ty... - nie umiałem tego w ogóle przepuścić przez gardło
- Ja umrę, już niedługo. - odpowiedział - Może jutro, pojutrze, za tydzień... Najdłużej miesiąc. - rzekł - Przez ten cały czas będę w szpitalu, tam będę odchodził.. Ale chcę odejść, z świadomością, że zaopiekujesz się nimi - spojrzał na mnie tym wyczerpanym i słabym wzrokiem
- Obiecuje - odparłem - Chłopie, nie wiem co mam powiedzieć - spojrzałem na niego - Przepraszam za wszystko co na ciebie powiedziałem, co ci zrobiłem..
- Daj spokój - machnął bladą jak ściana ręką - Mam list przekażesz go Majce?
- Oczywiście - wziąłem go
- Muszę już iść - powiedział - Pamiętaj, co mi obiecałeś bo będę patrzył tam na was z góry i będę cię pilnował - spróbował się uśmiechnąć
- Może ci pomóc?
- Nie trzeba, właśnie idzie pielęgniarka - uścisnął mi dłoń i usiadł na wózku.
Spoglądałem na niego, nadal nie dowierzając w jego słowa. Jak to, Erik chory na białaczkę, ten Durm, który zawsze tryskał taką energią, był radosny...
Boże, co to życie robi z człowiekiem. Łza zakręciła mi się w oku. Mimo, iż był moim wrogiem, współczułem mu i to cholernie...
Wróciłem do domu, cały w nerwach, ręce mi się trzęsły. Nie wiedziałem co robić. Spojrzałem na Majkę, drzemała sobie słodko, tak jak Sara. Deliktanie wziąłem moją córeczkę i zaniosłem do sypialni. Gdy wracałem, ujrzałem że Maja już nie śpi. Wyciągnąłem list z kieszeni i go jej podałem.
- Co to jest ? - zapytała
- Erik mi to podał - rzekłem - Bo on.. on.. Maja on jest chory na białaczkę i.. i... umiera - powiedziałem.
Dziewczyna spojrzała na mnie i momentalnie do oczu napłynęły jej łzy..
- Marco, żartujesz prawda? - zapytała
- Nie - odparłem przytulając ją mocno do siebie.
- Przeczytasz mi to?
- Oczywiście - powiedziałem wyciągając kartkę ze  środka - Kochana Maju... Na początku chciałem cię przeprosić, że piszę do ciebie, ale nie potrafiłbym powiedzieć ci tego prosto w twarz. Były to dla mnie jeszcze większy ból. Chciałem ci powiedzieć, że ten cały wypadek to ściema. Wtedy w Dubaju, zadzwonił do mnie lekarz. Oznajmił mi, że muszę wracać, że zostało mi już mało życia. Mogę umrzeć jutro, za tydzień najwięcej za miesiąc. Przez ten cały czas będę pod ścisłą opieką lekarzy i nikt nie będzie mógł do mnie przychodzić ani zobaczyć. Chciałbym ci powiedzieć, że bardzo mi na tobie zależało. Choć byliśmy razem przez krótki czas byłaś dla mnie najważniejsza. Teraz chciałbym, aby Marco zaopiekował się wami, bo wiem, że nadal cię kocha i zrobi wszystko abyś była najszczęśliwsza na całym świecie. Wtedy będę wiedział, że mogę odejść szczęśliwy... - przerwałem by przełknąć ślinę. Maja płakała w najlepsze, mi również się zachciało, ale musiałem być twardy - Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa i nie zapomnisz o mnie nigdy. Obiecaj mi również to, że postarasz się wybaczyć Marco, że nie załamiesz się gdy odejdę, a co najważniejsze nie będziesz płakać. Kocham cię bardzo mocno. Erik - zakończyłem...
- Marco! ... - powiedziała przez płacz zakrywając swoje oczy dłonią
- Obiecuje, że będę przy tobie już zawsze - przytuliłem ją - Na zawsze, tak jak on - dodałem po chwili a jedna samotna łza spłynęła po moim policzku.


- * * * -


Tydzień później...

Stało się, tak jak Erik pisał mi w liście odszedł na tamten świat. Mam nadzieję, że jest tam mu bardzo dobrze. Że razem z innymi założył sobie drużynę piłkarską i grają wraz z innymi aniołami w jego ukochany sport jakim była piłka nożna. Dziś był dla mnie najgorszy dzień... Dzień jego pogrzebu, przez te siedem dni zbliżyłam się z powrotem do Marco. Erik chciałby, abym była szczęśliwa i bezpieczna. A Marco mi to zapewniał, każdego wieczoru mogłam wypłakać się w jego ramionach. Nie spał całą noc, czuwał przy mnie i gdy tylko budziłam się z koszmarami w nocy od razu mnie przytulał. Wiedziałam, że tym sprawiłam radość Erikowi.
- Idziemy? - Reus spojrzał na mnie oczami przepełnionymi smutkiem jak i żalem.
- Tak, tak - odparłam łapiąc się na mój brzuch i gładząc go delikatnie. Blondyn pomógł mi założyć moją kurtkę i splótł nasze dłonie wcześniej biorąc przy tym Sarę na ręce.
Najgorszy widok, wszyscy ubrani na czarno, cała drużyna Borussii ze swoimi partnerkami. Pełno ogromnych wieńców obwiązanych pożegnalnymi szarfami. Klub kupił nawet wiązankę, w zrobioną w kształcie Borussii..
Stojąc tam nie potrafiłam powstrzymać łez. Sara poszła do Emilie na ręce a Marco mocno mnie do siebie przytulił. Rozbeczałam się na dobre, chłopak próbował mnie uspokoić, lecz mu się nie udało...
Wreszcie nadszedł czas na przeczytanie listu, który Jonas napisał swojemu kumplowi. Cała się trzęsłam, nie potrafiłam się opanować...
- Drogi Eriku. Od początku wiedziałem co się z tobą dzieję, o tym że byłeś chory.. Obiecałem, że nikomu o tym nie powiem, więc nie powiedziałem. Stojąc tu teraz nad twoim grobem nie mogę opanować łez, które spływają po moich policzkach. Przyjacielu byłeś naszym najlepszym zawodnikiem. Walczyłeś nie tylko na boisku również z chorobą, choć wiedziałeś, że tak czy tak było za późno. Byłeś moim idolem, autorytetem. Z ciebie brałem zawsze przykład nie z kogoś innego. Bo takiego chłopa jak ty nigdy nie poznałem ani nie widziałem. Gdyby nie pomyłki lekarzy teraz siedziałbyś w domu jak zawsze z uśmiechem na twarzy i gawędził radośnie na różne tematy. Wiesz co ci powiem, byłeś dla mnie jak brat. A ta cholerna pustka, która została mi po twojej śmierci nigdy się nie zapełni. Spoczywaj w pokoju kochany. Mam nadzieję, że żyje ci się tam dobrze i kiedyś jeszcze się spotkamy bym mógł cię uściskać i powiedzieć ci jedno słowo, którego nie zdążyłem ci powiedzieć - przerwał na moment - chciałem ci powiedzieć Dziękuje!...
Hofmann był wspaniałym przyjacielem, po jego słowach każdemu łzy leciały po policzkach..
- Źle się czuje - szepnęłam do Marco
- Słucham? - usłyszałam echo w mojej głowie, po tym ciemność ogarnęła moje oczy...

___________________________________________________________________________

Przepraszam was za to coś... Musiałam uśmiercić Erika, choć to w ogóle nie było dla mnie łatwe. Jestem jego fanką i pisząc to trzęsły mi się ręce i płakałam jak idiotka.
Przez trzy godziny siedziałam przed laptopem i nie umiałam nic napisać, więc dlatego wyszły takie flaki z olejem.. 
Za błędy przepraszam :c

12 komentarzy:

  1. Ojejku. To było cudowne.
    Myślę że z Mają będzie wszystko dobrze.
    Pisz dalej, bo masz ogromny talent :*
    Zapraszam do mnie na nowości ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział :>
    Łezki mi poleciały..
    Biedny Erik :(.
    Oby się Majce nic nie stało,
    a przede wszystkim dziecku
    i cieszę się że jest z Marco :)
    Czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie flaki z olejem? To było piękne ;*
    Normalnie płakałam jak to czytałam ;c Szkoda mi Erika ;c
    Mam nadzieję że z Mają i dzieckiem wszystko będzie w porządku ;*
    Dobrze że znowu dogaduję się z MArco ;*
    Czekam na kolejny z niecierpliwością ;*
    Zapraszam do siebie ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie to opisałaś !
    A przy liście Jonasa poleciały mi łzy. Czasami bardzo trudno pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby...
    Plusem jest to, że Maja ma oparcie w Marco i że znowu są razem ;)
    Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku szkoda mi ich..
    płakałam jak dziecko czytając rozdział na prawdę cuudownie go napisałaś, było w nim wszystko co najlepsze..ale Marco po prostu prze kochany..
    no cóż czekam na następny i pozdrawiam..:***

    OdpowiedzUsuń
  6. No i beczę. Ja się tak bardzo przywiązałam do Erika i tej jego wspaniałej opiekuńczości. Będzie mi go w tym opowiadaniu brakować. Ale jest jeszcze Marco i może on da radość i miłość Majce, ona na to zasługuje. A Durm zostanie w jej sercu, bo ona pewnie też nadal będzie go kochać... będzie miała swojego prywatnego Anioła Stróża.
    Pięknie to opisałaś, to na pewno musiało być trudne.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No i się rozpłakałam ! Bozee jakie to wszystko piękne <3
    Nie stać mnie na porządny komentarz .. przepraszam
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cały rozdział przepłakałam jak głupia :( A wtedy jak Erik mówił Marco o chorobie... rzuciłam się na podłogę aż i starłam sobie łokieć XD :( Czytanie blogów jest niekiedy zabójcze x.x
    Nie wiem, nie mam pomysłu na sensowny komentarz :(
    Jeszcze Majka źle się poczuła... Maluszek chyba spieszy się na świat :(
    Czekam na kolejny ♥ :( Buziaczki :* :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Co, jezu, co??? Jak to Erik nie żyje?! A ja im tak kibicowałam, eh.. no, ale cóż. Może z Marco będzie jej lepiej? Ach, no nie wiem, bo łzy mi się zbierają do oczu, jak pomyślę sobie o Eriku i te zdania : " Stało się, tak jak Erik pisał mi w liście odszedł na tamten świat. Mam nadzieję, że jest tam mu bardzo dobrze. Że razem z innymi założył sobie drużynę piłkarską i grają wraz z innymi aniołami w jego ukochany sport jakim była piłka nożna. " <3 + ach, no i Maja zemdlała na końcu rozdziału. Jejku, to pewnie z tego stresu związanego z pogrzebem. Oby tylko dziecku nic się nie stało, bo coś tak mi się wydaję, ale obym się myliła!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaskoczyłaś! Myślałam, że będzie to zwykłe rozstanie, a tu, ale jest Marco! <3
    Boski rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. nie wiem co napisać zaskoczyłaś mnie .
    Szkoda że Erik nie żyje
    Rozdział jest genialny
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurde...
    Masz talent...
    Placze wlasnie jak glupia.. :'(
    Napisalas to w tak piekny sposob, z taka szczeroscia, ze naprawde trafilas mnie prosto w serce. :(
    Lubilam Erika... nie spodziewalam sie takiego obrotu sytuacji... :'(
    Przepraszam, ale nie jestem w stanie napisac nic innego... :c

    OdpowiedzUsuń