Jak mam cię kochać? Jak mam zapomnieć?
To wciąż tak boli, jest coraz gorzej
Jego usta były dla mnie jak woda dla pustelnika, tak upragniona. Moje ciało przeszedł dreszcz, gdy położył swoje dłonie na moje biodra i przyciągnął mnie jeszcze bardziej do siebie, poczułam się jak kiedyś, ale nagle przed oczami stanął mi obraz jego nocy spędzonej z Simone, moja wyobraźnia nie miała granic. Momentalnie poczułam obrzydzenie do niego jak i do siebie, że całowałam te same usta co ona. Odepchnęłam czym prędzej blondyna od siebie i pobiegłam do łazienki. Nie panowałam wtedy nad sobą. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, moje oczy były całkowicie rozmazane przez łzy. Przemyłam twarz zimną wodą i przysiadłam na brzegu wanny, pozwalając łzą spokojnie płynąć po moich policzkach. Kochałam go, choć tak bardzo chciałam przestać, nie potrafiłam mu ponownie zaufać, nie po czymś takim.
- Maju! - usłyszałam jego głos i lekkie pukanie - Majeczka! - powiedział ponownie.
- Zostaw nie - odparłam - Zostaw mnie proszę!
Westchnął tylko cicho i zszedł na dół. Jak miałam teraz się zachować, nie chcę go znać. Nie potrafię
przebywać w jego towarzystwie, moje uczucia nie dają mi pozwolenia. Dla dzieci mogę zrobić wszystko, lecz z Marco nie chcę mieć nic wspólnego. Zanim wyszłam z pomieszczenia minęła spora chwila. poszłam zobaczyć do dzieci, czy wszystko z nimi w porządku. Sara jak i Erik drzemali sobie słodko, śniąc pewnie o pięknych rzeczach. Uśmiechnęłam się leciutko na widok moich małych brzdąców. Skierowałam się do kuchni, by nalać sobie zimnej wody. Z szklanką w ręku poszłam do salonu, gdzie nadal siedział blondyn. Miał schowaną twarz w dłoniach, lecz gdy zorientował się, że nie jest sam momentalnie podniósł na mnie wzrok. Płakał...
Serce zaczęło mi się krajać, nie było nic gorszego na świecie jak widok Marco, który płakał i to przeze mnie. Nie potrafiłam tak na niego patrzeć, wyszłam na taras, uciekłam... Uciekłam po raz kolejny od problemów. Przecież to nie było najlepsze wyjście, a jednak zawsze to robiłam. Chciałam być silna, jednak nie potrafiłam. Usiadłam na huśtawce ogrodowej i podciągnęłam nogi pod samą brodę. Wiatr lekko się zerwał, ale nie przeszkadzało mi to. Moje natarczywe myśli znów dawały o sobie znak. Spojrzałam w bok na drzwi, które prowadziły do salonu. Reus nadal tam siedział...
Zawsze raniłam każdego na kim mi zależało, dlaczego to nigdy nie mogło się zmienić. Przecież mogłabym mu wybaczyć...
Tylko, że nie potrafiłam.. Przecież nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Księżyc mocno świecił tej nocy. Dokładnie oświetlał okolice, a miliardy maleńkich gwiazdek dodawały tej nocy uroku. Spoglądałam w niebo jakbym tam miała zobaczyć rozwiązanie dla moich problemów. Czy ja byłam już na zawsze skazana na nieszczęście, już nigdy nie byłoby mi być szczęśliwą.
Wiedziałam jedno, dla osób, które kochałam chciałam robić wszystko by były najszczęśliwsze na świecie. Jeśli ja nie mogę, to one muszą być...
- * * * -
Tak strasznie tęskniłem za jej ustami, pocałunkami. Za nic nie cofnąłbym tamtej chwili, choć miałem ogromne wyrzuty sumienia. Dlaczego to zrobiłem sam nie wiedziałem, kierowały mną uczucia. Po tym wszystkim wiedziałem, że powinienem sobie pójść, ale po prostu nie potrafiłem. Jakaś tajemnicza moc nie pozwalała mi ruszyć się z miejsca. Nie obchodziło mnie wtedy, że jestem mężczyzną. Dałem upust swoim emocjom i płakałem. Mogłem się do tego przyznać. Westchnąłem cicho spoglądając kątem oka na Maję, która siedziała w ogrodzie i płakała spoglądając w niebo. Miałem ogromną ochotę pójść do niej i mocno ją przytulić, zapewnić, że wszystko będzie dobrze i wróci do normy. Tylko wiedziałem, jedno... Że mnie nienawidzi jak i brzydzi się mną. Sam się sobą brzydziłem po tym wszystkim. Wstałem w końcu z kanapy i poszedłem w stronę pokoju mojego synka. Tęskniłem za nim strasznie. Podchodząc do jego łóżeczka uśmiechnąłem się lekko. Tak strasznie urósł, jego blond włoski opadały mu na czółko. Nie spał... Wpatrywał się we mnie tymi swoimi niebieskimi oczkami. Tak strasznie ich kochałem.
Byłem dumny ze swoich pociech jak każdy ojciec, lecz najgorsze było to, że muszą tak cierpieć. I to przez kogo? właśnie przeze mnie. Ich własnego ojca, który zamiast robić wszystko aby byli szczęśliwi rani ich na każdym stawianym przez siebie kroku. Nie chciałem tego, ale inaczej nie umiałem.
- Erik potrzebuje obojga rodziców Marco - usłyszałem obok siebie głos Emilie.
- Wiem - odparłem cicho spoglądając na nią oczami błyszczącymi od łez. - Ale Maja nigdy mi już nie wybaczy - westchnąłem kierując swój wzrok z powrotem na swojego synka, który uśmiechał się do mnie. Pogłaskałem go po główce i sam się lekko uśmiechnąłem - Zrobiłem najgorszy błąd w swoim życiu Em - dodałem gdy odłożyłem Erika do łóżeczka. Rozpłakałem się jak małe dziecko. Dziewczyna Łukasza od razu mnie przytuliła i czule głaskała po plecach.
- Musisz walczyć o nich - powiedziała trzymając mnie w ramionach i pozwalając się wypłakać - Inaczej nie masz szans - dodała po chwili - A z tego co wiem, to ty nigdy się nie poddajesz Reus - rzekła
- Nigdy - odpowiedziałem - Będę walczył, do końca - powiedziałem - Za bardzo ich kocham - zakończyłem - Przekaż jej to proszę - dodałem całując ją w policzek - Dobranoc, przyjadę jutro - uśmiechnąłem się lekko - Nigdy się nie poddam - szepnąłem jej na ucho.
Emilie posłała mi uśmiech, ruszyłem w stronę drzwi i wsiadłem do samochodu. Rozmowa z dziewczyną Piszczunia dała mi wiele do myślenia. Miała rację, nie mogę się poddać, jak i przestać walczyć. Cała trójka jest dla mnie najważniejsza na świecie i muszę ich mieć przy sobie. Za bardzo ich kocham...
__________________________________________________________________________
Ewi rozdział dla ciebie ;) <3
Co powiecie moje kochane kwiatuszki? ♥
Jagoda ma dobry humorek i trochę ją kręci XD
Tak dawno mnie tu nie było i musiałam nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńWiele się działo, ale oby się ułożyło między nimi.
Rozdział niesamowity, wywołał u mnie wiele emocji.
Pozdrawiam i życzę weny :*
O jejku. Ten rozdział jest po prostu przepiękny.
OdpowiedzUsuńOd początku do samego końca miałam łzy w oczach i starałam się nie uronić ani jednej.
Tak jest mi ich szkoda. Całej czwórki... ;c
Oni wrócą do siebie, muszą.
Boziu, błagam pisz szybko kolejny rozdział bo umrę chyba... :D
Całuję, Marta ;*****
WOW dzięki wielkie za dedykację nie spodziewałam się szczerze mówiąc. Rozdział jak zawsze genialny, Marco musi walczyć o rodzinę. Spartolił, ale chce to teraz naprawić, czekam z niecierpliwością na nexta, buziaczki.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, super, zajebisty, piękny .... i mogłabym wymieniać i wymieniać :)
OdpowiedzUsuńPopłakałam się aż, mam nadzieję, że Marco będzie walczył, a Maja w końcu mu wybaczy :P
Czekam na nexta .... :) Pozdrawiam i życzę weny :)
Marco nie może się poddać. Oni bez siebie nie istnieją, nie mogą być oddzielnymi jednostkami. Raczej nie zaznają samotnie spokoju i znów będą tacy zawieszeni, jak teraz. Mai wcale się nie dziwę, że nie potrafi zapomnieć mu tak haniebnego czynu, ale musi chociaż spróbować. Według mnie warto.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Jagódko moja kochana ♥ Spraw jakimś magicznym bloggerskim cudem, by oni byli jednak ze sobą ♥ Nie potrafię sobie wyobrazić ich z kimś innym :(
OdpowiedzUsuńAwww, rozpłynęłam się, gdy tylko czytałam o tym, jak Marco wziął małego na ręce ♥♥♥
Cudny, czekam na kolejny ♥ Całuję :*
Piękny rozdział.
OdpowiedzUsuńNiech oni bedą razem.
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie
Pozdrawiam
Mhm...cudny :)
OdpowiedzUsuńTak czytam...i naglr patrze what the fuck?! JUSTIN!
MARCO WALCZ!!!!!!
Czemu ni ma bloga o Jace?!
Popłakałam się.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że Majka już Mu wybaczy a tu nic z tego.
Mam jednak nadzieję, że to niedługo nadejdzie.
Czekam na nn
Buziaki:**
Znow sie wzruszylam..
OdpowiedzUsuńPotrafisz zawladnac moimi emocjami..
Mam nadzieje, ze w konu wszystko bedzie dobrze. I to juz niedlugo :)