Twe gesty, twe oczy zdradzają co czujesz.
Byłem szczęśliwy, nic tak nie cieszy jak powrót do domu już na zawsze. Siedziałem właśnie w samolocie, który zabierał mnie do Dortmundu. Miałem pewną propozycję, nad którą ostatnio bardzo dużo myślałem. Klub stwierdził, że nie mają mnie po co trzymać tam w Manchesterze i pozwolili mi już wrócić właśnie tutaj. Maja i Sarunia już o wszystkim wiedziały. Obiecały, że przyjadą po mnie na lotnisko. Już nie mogłem się doczekać tego momentu aż przytulę moje dwie kochane kruszynki.
- Przepraszam chłopcze - starsza pani siedząca tuż obok mnie dotknęła mnie delikatnie w rękę - Mógłbyś mi pomóc? - spytała podając mi butelkę z wodą.
- Oczywiście - powiedziałem i otworzyłem ją - Proszę bardzo - uśmiechnąłem się
- Dziękuje ci bardzo - odwzajemniła mój gest - Jesteś bardzo miły - dodała
- Miło mi - rzekłem
Spoglądając na tą kobietę stwierdziłem, że jest strasznie podobna do mojej ukochanej babuni, która zmarła trzy lata temu. Tęskniłem za nią strasznie, ale wiedziałem że opiekuje się mną tam z góry.
Godzinę później głos pilota oznajmił, że lądujemy, uśmiechnąłem się na samą myśl, że już za chwilę je przytulę. Wysłałem smsa do Majki, że już mogą wyjechać z domu i wyłączyłem się całkowicie. Nienawidziłem lądować, to było najgorsze w całej podróży samolotem. Przymknąłem mocno oczy.
Te cholerne turbulencje samolotu, które doprowadzały mnie do mdłości, na szczęście byłem do tego przyzwyczajony. Piłkarze często muszą podróżować. Moja noga w końcu stanęła na Dortmundzkiej ziemi.
Odebrałem swoje bagaże i usiadłem na ławce czekając na dziewczyny zarazem wypatrując ich w tłumie ludzi. Po jakiś dwudziestu minutach w końcu je zobaczyłem. Sara od razu wyrwała się Majce i podbiegła do mnie szybciutko wpadając w moje ramiona.
- Tatuś - przytuliła mnie najmocniej jak potrafiła
- Cześć kochanie - dałem jej buziaka - Cześć słońce - pocałowałem namiętnie Maję mocno ją później do siebie tuląc. Powrót do domu minął nam bardzo szybko. Teraz to już wróciliśmy do siebie. Nie chciałem siedzieć na głowie Piszczkowi, dlatego postanowiliśmy z Mają zamieszkać w moim starym domu. Wszystko było tam jak zawsze. Pokoik dla małego był już przygotowany. Nie mogłem uwierzyć, że to jeszcze dwa miesiące. Za dwa miesiące będę miał już tego brzdąca na rękach.
- Co się tak uśmiechasz? - zapytała Maja spoglądając mi w oczy
- Z tego powodu, że ten brzdąc będzie już za dwa miesiące z nami - powiedziałem cmokając ją w brzuch.
Blondynka posłała mi szeroki uśmiech i gdy wstałem wtuliła się mocno w moje ciało.
Cały mój świat był teraz tuż obok mnie. Moja najcudowniejsza dziewczyna, moje kochana córeczka, która drzemała sobie słodko na kanapie i mój najwspanialszy synek, który rósł jeszcze w brzuchu swojej mamy.
- Jutro mam kontrolne usg - zaczęła Majka - Pójdziesz ze mną? - zapytała
Spojrzałem w jej oczy, z których można było wyczytać ogromne iskierki nadziei. Jak ja ją strasznie kochałem, nie marzyłem o niczym innym by pójść tam z nią.
- Oczywiście - powiedziałem szybko szczerząc się do niej jak głupi.
Przez cały ten czas zastanawiałam się jak mam porozmawiać z Jonasem. Chciałam mu pomóc tak cholernie tego chciałam. Postanowiłam, że dziś się do niego wybiorę. Chciałam poinformować go o tym, ale nie odbierał moich telefonów. Zdziwiłam się bo zawsze to robił. Zdenerwowanym krokiem szłam po ulicy, na której znajdował się jego dom. Gdy w końcu dotarłam na miejsce zapukałam, zadzwoniłam dzwonkiem, lecz nikt mi nie otwierał. Weszłam do środka, od razu uderzył we mnie zapach papierosów, alkoholu. Na podłodze walały się jego rzeczy. Jednym słowem panował tam wielki syf. Wchodząc głębiej do mieszkania zauważyłam Hofmanna, który nieprzytomny leżał na kanapie w salonie.
- Jonas! - potrząsałam nim - Hofmann do cholery - wrzasnęłam gdy w ogóle nie reagował.
Zdenerowowałam się, szybko zadzwoniłam po pogotowie a później po Marco.
Ratownicy szybko się zjawili i zabrali Jonasa do szpitala. Czekałam zniecierpliwiona na Reusa. Ręce całe mi się trzęsły, do oczu napływały łzy. Hofi był moim przyjacielem inaczej nie potrafiłam na to zareagować.
- Kochanie co jest? - blondyn wpadł do mieszkania jak poparzony. - Co tu tornado przeszło? - zapytał widząc porozrzucane po podłodze ubrania.
- Zabrali Jonasa do szpitala. Nie wiem co z nim. - spojrzałam na niego - Marco... - jęknęłam podchodząc do niego
- Już spokojnie misiu - przytulił mnie do siebie - Chodź pojedziemy dowiedzieć się co z nim - powiedział cicho całując mnie w skroń.
Chwyciłam jego dłoń a po chwili on splótł nasze dłonie. Wzięłam klucze, które leżały na szafce w korytarzu i zamknęłam mieszkanie. Bałam się o niego. Nie chciałam stracić następnej ważnej osoby w moim życiu. Marco dotarł do szpitala jak najszybciej mógł. Szukaliśmy oboje doktora, którego wskazała nam pielęgniarka, lecz to wszystko na nic. Chwilę później dołączyła do nas Simone.
- Co tutaj robisz? - warknęłam w jej stronę. Nie rozumiałam jej obecności, najpierw tak okropnie z nim zerwała a teraz miała czelność przyjść do szpitala.
- Marco do mnie dzwonił, że Jonas jest w szpitalu - odparła a ja spiorunowałam wzrokiem mojego chłopaka. - Co z nim? - zapytała obojętnie
- Nie powinno cie to już chyba interesować - syknęłam - W końcu zerwałaś mu mówiąc, że go nie kochasz i że byłaś z nim tylko dla kasy - dodałam zła - Więc najlepiej będzie jak stąd pójdziesz!.
- W sumie sama nie wiem po co tu przyszłam - powiedziała.
Czerwonowłosa odwróciła się szybko na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia. Po raz kolejny spojrzałam na Marco wściekłym wzrokiem.
- Po co do niej w ogóle dzwoniłeś - spytałam zła
- Moim zdaniem powinna wiedzieć - odparł spokojnie.
- Powinna wiedzieć! Przecież wiesz co ona mu zrobiła a do niej dzwonisz! - podniosłam głos
- Maja spokojnie, przecież nic...
- Co spokojnie Marco! jeszcze miała tupet tu przychodzić! - krzyknęłam nie potrafiłam się już opanować. - Auu - jęknęłam łapiąc się na brzuch..
- Słońce co się dzieje - blondyn złapał mnie szybko bym nie upadła - Maja!...
- Przepraszam chłopcze - starsza pani siedząca tuż obok mnie dotknęła mnie delikatnie w rękę - Mógłbyś mi pomóc? - spytała podając mi butelkę z wodą.
- Oczywiście - powiedziałem i otworzyłem ją - Proszę bardzo - uśmiechnąłem się
- Dziękuje ci bardzo - odwzajemniła mój gest - Jesteś bardzo miły - dodała
- Miło mi - rzekłem
Spoglądając na tą kobietę stwierdziłem, że jest strasznie podobna do mojej ukochanej babuni, która zmarła trzy lata temu. Tęskniłem za nią strasznie, ale wiedziałem że opiekuje się mną tam z góry.
Godzinę później głos pilota oznajmił, że lądujemy, uśmiechnąłem się na samą myśl, że już za chwilę je przytulę. Wysłałem smsa do Majki, że już mogą wyjechać z domu i wyłączyłem się całkowicie. Nienawidziłem lądować, to było najgorsze w całej podróży samolotem. Przymknąłem mocno oczy.
Te cholerne turbulencje samolotu, które doprowadzały mnie do mdłości, na szczęście byłem do tego przyzwyczajony. Piłkarze często muszą podróżować. Moja noga w końcu stanęła na Dortmundzkiej ziemi.
Odebrałem swoje bagaże i usiadłem na ławce czekając na dziewczyny zarazem wypatrując ich w tłumie ludzi. Po jakiś dwudziestu minutach w końcu je zobaczyłem. Sara od razu wyrwała się Majce i podbiegła do mnie szybciutko wpadając w moje ramiona.
- Tatuś - przytuliła mnie najmocniej jak potrafiła
- Cześć kochanie - dałem jej buziaka - Cześć słońce - pocałowałem namiętnie Maję mocno ją później do siebie tuląc. Powrót do domu minął nam bardzo szybko. Teraz to już wróciliśmy do siebie. Nie chciałem siedzieć na głowie Piszczkowi, dlatego postanowiliśmy z Mają zamieszkać w moim starym domu. Wszystko było tam jak zawsze. Pokoik dla małego był już przygotowany. Nie mogłem uwierzyć, że to jeszcze dwa miesiące. Za dwa miesiące będę miał już tego brzdąca na rękach.
- Co się tak uśmiechasz? - zapytała Maja spoglądając mi w oczy
- Z tego powodu, że ten brzdąc będzie już za dwa miesiące z nami - powiedziałem cmokając ją w brzuch.
Blondynka posłała mi szeroki uśmiech i gdy wstałem wtuliła się mocno w moje ciało.
Cały mój świat był teraz tuż obok mnie. Moja najcudowniejsza dziewczyna, moje kochana córeczka, która drzemała sobie słodko na kanapie i mój najwspanialszy synek, który rósł jeszcze w brzuchu swojej mamy.
- Jutro mam kontrolne usg - zaczęła Majka - Pójdziesz ze mną? - zapytała
Spojrzałem w jej oczy, z których można było wyczytać ogromne iskierki nadziei. Jak ja ją strasznie kochałem, nie marzyłem o niczym innym by pójść tam z nią.
- Oczywiście - powiedziałem szybko szczerząc się do niej jak głupi.
- * * * -
Przez cały ten czas zastanawiałam się jak mam porozmawiać z Jonasem. Chciałam mu pomóc tak cholernie tego chciałam. Postanowiłam, że dziś się do niego wybiorę. Chciałam poinformować go o tym, ale nie odbierał moich telefonów. Zdziwiłam się bo zawsze to robił. Zdenerwowanym krokiem szłam po ulicy, na której znajdował się jego dom. Gdy w końcu dotarłam na miejsce zapukałam, zadzwoniłam dzwonkiem, lecz nikt mi nie otwierał. Weszłam do środka, od razu uderzył we mnie zapach papierosów, alkoholu. Na podłodze walały się jego rzeczy. Jednym słowem panował tam wielki syf. Wchodząc głębiej do mieszkania zauważyłam Hofmanna, który nieprzytomny leżał na kanapie w salonie.
- Jonas! - potrząsałam nim - Hofmann do cholery - wrzasnęłam gdy w ogóle nie reagował.
Zdenerowowałam się, szybko zadzwoniłam po pogotowie a później po Marco.
Ratownicy szybko się zjawili i zabrali Jonasa do szpitala. Czekałam zniecierpliwiona na Reusa. Ręce całe mi się trzęsły, do oczu napływały łzy. Hofi był moim przyjacielem inaczej nie potrafiłam na to zareagować.
- Kochanie co jest? - blondyn wpadł do mieszkania jak poparzony. - Co tu tornado przeszło? - zapytał widząc porozrzucane po podłodze ubrania.
- Zabrali Jonasa do szpitala. Nie wiem co z nim. - spojrzałam na niego - Marco... - jęknęłam podchodząc do niego
- Już spokojnie misiu - przytulił mnie do siebie - Chodź pojedziemy dowiedzieć się co z nim - powiedział cicho całując mnie w skroń.
Chwyciłam jego dłoń a po chwili on splótł nasze dłonie. Wzięłam klucze, które leżały na szafce w korytarzu i zamknęłam mieszkanie. Bałam się o niego. Nie chciałam stracić następnej ważnej osoby w moim życiu. Marco dotarł do szpitala jak najszybciej mógł. Szukaliśmy oboje doktora, którego wskazała nam pielęgniarka, lecz to wszystko na nic. Chwilę później dołączyła do nas Simone.
- Co tutaj robisz? - warknęłam w jej stronę. Nie rozumiałam jej obecności, najpierw tak okropnie z nim zerwała a teraz miała czelność przyjść do szpitala.
- Marco do mnie dzwonił, że Jonas jest w szpitalu - odparła a ja spiorunowałam wzrokiem mojego chłopaka. - Co z nim? - zapytała obojętnie
- Nie powinno cie to już chyba interesować - syknęłam - W końcu zerwałaś mu mówiąc, że go nie kochasz i że byłaś z nim tylko dla kasy - dodałam zła - Więc najlepiej będzie jak stąd pójdziesz!.
- W sumie sama nie wiem po co tu przyszłam - powiedziała.
Czerwonowłosa odwróciła się szybko na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia. Po raz kolejny spojrzałam na Marco wściekłym wzrokiem.
- Po co do niej w ogóle dzwoniłeś - spytałam zła
- Moim zdaniem powinna wiedzieć - odparł spokojnie.
- Powinna wiedzieć! Przecież wiesz co ona mu zrobiła a do niej dzwonisz! - podniosłam głos
- Maja spokojnie, przecież nic...
- Co spokojnie Marco! jeszcze miała tupet tu przychodzić! - krzyknęłam nie potrafiłam się już opanować. - Auu - jęknęłam łapiąc się na brzuch..
- Słońce co się dzieje - blondyn złapał mnie szybko bym nie upadła - Maja!...
______________________________________________________________________________
Chociaż raz przerwę w takim momencie :D haha xd
Przepraszam, że dopiero teraz się pojawił, ale po prostu nie miałam czasu, chęci na napisanie czegoś nowego i w dodatku chociaż trochę sensownego ;)
MAMY FINAŁ <3 ♥
*ignoruje patrzenie, tfu ślinienie się na widok Erika(dzięki, haha ♥)*
OdpowiedzUsuńwreeeeszcie wrócił do domu, aww :') Zero wypożyczeń! kuruj się nam Rojs! XD ♥
Hoffi, boże chłopaku, co z Tobą?! tak spieszno Ci do Erika? :'( ♥
Zaraz... CO Z MAJĄ?! CO?! małemu Rojsikowi tak spieszno na ten świat?! :') Ale kurdę no ;_;
Rozdział jak zawsze świetny, aww ♥
Całuję i czekam na kolejny rozdział ♥
PS. Specjalnie dodałaś gifa z Erikiem, czy co? Jak głupia się wgapiam w niego, hahaha ♥
Mam nadzieję, że i Mai, i Jonasowi nic się nie stanie :)
OdpowiedzUsuńNie kończ więcej w takich momentach ! :D
Rozdział jak zwykle super.
czekam na kolejny i pozdrawiam ;*
Siemka właśnie weszłam na bloga i patrzę, że dodałaś rozdział. Wydaje mi się, że Reusowi Juniorowi się na świat śpieszy. Rozdział totalnie zajebisty. Pozdrawiam. Wczoraj dodałam posta na bloga o Marco,a dzisiaj postaram się dodać posta na blogu o Mario.
OdpowiedzUsuńJak dobrze że Marco już wrócił do Dortmundu ;D Niech już nigdy nie waży się nigdzie wyjeżdżać i zostawiać Majki ;*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Majce Hoffmanowi ani małemu Reusikowi nic się nie stanie ;*
CZekam na kolejny <3
Dobrze że Marco w Dortmundzie. :D
OdpowiedzUsuńBoję się o Hofmanna o Majkę jeszcze bardziej. ;)
Cudowny rozdział :**
Nominuję cię do Liebster Award ;))
Super rozdział. Czekam na następny i zapraszam do mnie http://www.echte-liebe-forever.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial.
OdpowiedzUsuńBiedny Hofi, co ta Simone z nim zrobiła.
Mam nadzieję, że Majce nic nie grozi.
Czekam na nn :)
Pozdrawiam,
Kalina ♥
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
Marco już na stałe! ♥
OdpowiedzUsuńTo mnie cieszy najbardziej :)
Biedna Majeczka.
Mam nadzieję, że nic jej nie będzie a tym bardziej dzidziusiowi.
Czekam na nn
Buziaki:**
http://powrotyirozstania.blogspot.com/
Jak dobrze że wrócił do Dortmundu.
OdpowiedzUsuńSzykuje się chyba poród.
Rodział świetny
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie
Pozdrawiam
Super, czyżby wcześniak ? Czekam na next
OdpowiedzUsuńo matko!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie poroni.
Już sama mam strach w oczach.
Czekam na nn :)
Buziak:*
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/