czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 25 ღ .




Światu brakuje troski, widzę znów kolejny upadek człowieka. 



Marco wyjechał już dwa tygodnie temu. Przez te czternaście dni prawie cały czas spędzałam z moją Sarunią i nadrabiałyśmy stracony przez ich wyjazd czas. Chodziłyśmy na plac zabaw, na lody... Było wręcz cudownie, Łukasz często zabierał ją również na trening. Czasem też zabierałam się z nimi. Zauważyłam coś co mnie bardzo zaniepokoiło, zachowanie Jonasa. Coś się działo, lecz żaden z chłopaków nie chciał mi powiedzieć. Może oni sami nie wiedzieli. Hofi był moim przyjacielem, to w nim oprócz Marco i mojego brata po śmierci Erika miałam największe wsparcie mimo iż sam cierpiał. Durm był jego najlepszym przyjacielem, traktowali się jak bracia. Nie potrafiłam patrzeć tak na niego jak się zadręcza, było mi go strasznie szkoda i żal. Musiałam z nim porozmawiać, nie mogę tego tak zostawić.
- Powiedz Jonasowi, żeby przyszedł do mnie po treningu, muszę z nim pogadać - rzekłam do brata, który właśnie miał wchodzić do szatni.
- Jasne siostrzyczko - powiedział - Cześć kurduplu - ucałował małą w głowę
- Sam jesteś kurdupel wujek - odgryzła się
Pokręciłam bezradnie głową z uśmiechem i chwyciłam małą za rękę. Poszłyśmy wprost na ławkę rezerwowych. Mała nie mogła się doczekać, aż chłopcy wyjdą na murawę. Klopp obiecał jej, że będzie mogła dziś z nimi pograć w piłkę co oznaczało jej wspaniały humor... W końcu doczekała się ich przyjścia, wyściskała każdego na powitanie. Przyglądałam się Hofmannowi. Nie wyglądał za dobrze. Co się z tym chłopakiem działo... Jak zawsze trzy godziny zleciały szybko, nie ma się co dziwić jak jest się na treningu
Borussii Dortmund. Z niecierpliwością obserwowałam Jonasa, który zmierza w moją stronę. Chciałam się dowiedzieć wszystkiego...
- Cześć, co chciałaś? - zapytał stając naprzeciwko mnie
- Hej Hofi, możemy pogadać? - spojrzałam na niego
- Jasne a o czym? - zdziwił się i nie krył tego
- Co się z tobą dzieje? - spytałam wprost - Widzę to z daleka, każdy to widzi - dodałam po chwili
- Przepraszam cię Maja, ale nie powinno cię to interesować - odparł i poszedł.
Zdziwiłam się jego zachowaniem, co się działo z tym chłopakiem. Naprawdę się o niego zmartwiłam. Ruszyłam wprost pod szatnię by wraz z Sarą i Łukaszem wrócić do domu. Może Piszczu wie coś o tej sprawie, mam nadzieję... We trójkę skierowaliśmy się do auta. Brat odpalił auto i ruszył. Żadne z nas nie odzywało się do siebie. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę. Gdy dojechaliśmy pod dom, stwierdziłam że nie mogę dłużej czekać.
- Łukasz - zaczęłam idąc razem z nim do środka - Co się dzieje z Hofim?
- Wiesz... emmm - zaczął się miotać.
- Powiesz mi wprost czy nie? - podniosłam głos.
- Simone go rzuciła, chłopak się załamał. Często zapija się wieczorami, nie umiemy mu pomóc a Klopp nie wie co już ma robić. Nikt nie ma na niego wpływu, nikt nie miał takiego jak Durm - odpowiedział.
Wytrzeszczyłam oczy, Simone przecież niedawno byli tak wspaniałą parą... Zrobiło mi się go szkoda. Wiedziałam, że muszę mu jakoś pomóc. Hofi musi zrozumieć, że nie może wszystkiego zatrzymywać dla siebie i musi z kimś pogadać.
- Dzięki. - rzekłam i poszłam do siebie na górę.
Cały wieczór główkowałam jak mogę mu pomóc. Nie chciałabym aby cierpiał, on również mi pomógł więc ja też to zrobię.
Łukasz niepewnie wszedł do mojego pokoju, wiedział, że coś kombinuje. I on jak to on musiał się wszystkiego dowiedzieć.
- Co chcesz zrobić? - zapytał siadając na łóżku
- Nie wiem jeszcze, ale wiem, że muszę coś zrobić - odparłam
- Na początku może z nim porozmawiaj - zaproponował - Ale Majeczko uważaj na siebie bo nie możesz się przemęczać wiesz o tym ani się przejmować - dodał po chwili.
- Wiem braciszku, kocham cię - przytuliłam się do niego.
Łukasz objął mnie i pozwolił mi się w niego wtulić. Był najlepszym bratem na świecie.
- Ja ciebie też siostrzyczko - ucałował mnie w głowę.
Siedzieliśmy tak w ciszy, wzajemna obecność nam wystarczała. Zawsze miałam w nim wsparcie nie ważne jaka była sytuacja. Zawsze potrafił mi pomóc i robił wszystko abym była szczęśliwa...


- * * * -


Tęskniłem za moją Sarunią jak i kochaną Majeczką. Na szczęście miałem z nimi codziennie kontakt. Już niedługo będę mógł wrócić do nich i nigdzie się nie będę już wybierał. Zostaje w Dortmundzie do zakończenia kariery. Klopp obiecał mi również, że postara się abym nigdy już nie został wypożyczony. W Dortmundzie czuje się najlepiej. I to tam jest mój dom jak i klub.
- Na czym tak myślisz stary? - zapytał Adnan uśmiechając się do mnie
- A nad życiem młody - zaśmiałem się
- Młody - prychnął Januzaj
- A nie jesteś? - uśmiechnąłem się
- No może i jestem - zaczął szczerząc się - Idziemy? - zapytał
- Pewnie - odparłem i ruszyłem tuż za nim. Dziś graliśmy sparingowy mecz z Herthą. Jak zawsze siedziałem na ławce. Moja forma spadła, grałem źle. Większość niż połowę tego wypożyczenia spędziłem na ławce rezerwowych. Wiedziałem, że gdy tylko wrócę do Dortmundu będę musiał się ostro wziąć do pracy.
- Tej Marco! - zawołał radośnie Kagawa - Co tam u chłopaków? - zapytał radośnie mnie obejmując
- A bardzo dobrze - odparłem - Tęsknią za tobą - zaśmiałem się
- Taa pewnie - odwzajemnił gest
- Za tobą każdy by tęsknił Shinji - usłyszeliśmy za sobą Januzaja
- Młody racja - przybiłem z nim żółwika - Adnan pewnie by płakał jakbyś go opuszczał - wyszczerzyłem się
- No a nie? - rzekł Januzaj
- Spadajcie - odparł Kagawa i ruszył przed siebie
Razem z młodym wybuchnęliśmy śmiechem. Uwielbialiśmy robić sobie żarty z Adnanem. Z nim oraz Kagawą miałem najlepszy kontakt. Z resztą chłopaków taki sobie...
Mecz się rozpoczął, bacznie obserwowałem poczynania moich kolegów na boisku. W drugiej połowie meczu trener wpuścił mnie na boisko. Moja gra nie trwała długo. Już w siedemdziesiątej piątej minucie zawodnik Herthy wjechał mi wślizgiem w nogi. Nie mogłem podnieść się z boiska. Badania wykazały jedno. Więzadła krzyżowe przednie całkowicie zerwane. Czeka mnie operacja i sześciomiesięczna przerwa od gry. Co oznaczało, że moja przygoda z Manchesterem skończyła się właśnie na dzisiejszym meczu. Już za cztery miesiące miałem wracać tak czy tak do Borussii.
- No to brawo moja fajtłapo - zaśmiała się Maja
- Też cię kocham - uśmiechnąłem się do ściany
- Moje biedactwo nie będzie grało aż sześć miesięcy, na głowę chyba dostaniesz - powiedziała
- A wiesz co to oznacza kochanie - poruszałem znacząco brwiami, po czym zaśmiałem się z własnej głupoty. Zdecydowanie przebywałem za dużo z Adnanem jak i chłopakami z BVB. - Za tydzień wracam do was - dodałem radośnie na co usłyszałem pisk Sary i uśmiechniętą twarz Majki w ekranie laptopa.

___________________________________________________________________________

Zostawiam wam rozdział. Choć to katastrofa a nie rozdział :D
Za błędy przepraszam :P

9 komentarzy:

  1. Na początek powiem jedno: przy diagnozie o kontuzji Marco rozwyłam się na dobre ;_______________________________________________; Mam za dużo złych wspomnień z więzadłami ;______________________________;
    Ale z drugiej strony to fajnie, że Marco wreszcie wróci do Dortmundu ♥
    Aj ten Hofi, biedak :( I znów mi Erika zabrakło :(
    Szkoda, że krótki, kolejny poproszę o dłuższy! ♥
    Czekam na kolejny ♥
    Pozdrawiam, całuję i życzę miłego popołudnia ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Siemka. Rozdział genialny nie mów mi że beznadziejny bo naprawdę zazdroszczę ci kreatywności i wyobraźni. Pozdrawiam życzę weny i zapraszam do siebie bo dzisiaj dodam rozdziały na oba blogi.

    OdpowiedzUsuń
  3. O jakie świetne zakończenie <3
    Z jednej strony oczywiście szkoda, że Marco nie będzie mógł grać, ale z drugiej wróci do Majki i Sary ;)
    Mi też szkoda Jonasa, mam nadzieję, że ułoży sobie życie.
    Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. P.Jagodo to nie katastrofa tylko kur*a zajeb*ste cudi <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie szkoda mi Hoffmana ;c Ale mam nadzieję że chłopak szybko się pozbiera ;) A Co do Marco to z jednej strony szkoda że złapał tą kontuzje, bo nie będzie mógł tyle czasu grać a z drugiej strony szybciej wróci do Dortmundu *.* Co do rozdziały to jest świetny i czekam na kolejny ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny Hofi:(
    Mam nadzieję, że Majka jakoś mu pomoże.
    Wiem, że jestem zła ale ciesze sie z takiego rozwoju wypadków, bo dzięki temu Reus bd szybciej w Dortmundzie.
    Czekam na nn a tymczasem zapraszam do siebie.
    Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń
  7. Marco połamaniec w końcu zostanie już w Dortmundzie :)
    Hofi-hmmmmm....
    Mam nadzieję,że sobie poradzi. Zapewne brak mu Erika, ale ma tez przyjaciół na których może liczyc.
    Czekam na nn :)
    Pozdrawiam,
    Julita ♥
    http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze że Marco wraca do niej ale jednak że ma kontuzję .
    Rozdział jak zawsze świetny
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Co ty gadasz, że katastrofa.
    Świetny rozdział :)
    Dziewczyny się pewnie cieszą, że Marco wraca.
    Ja zresztą też.
    Czekam na następny rozdział :)
    Pozdrawiam,
    Monika ♥
    http://powrotyirozstania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń