Cały mój świat jest w objęciach twoich rąk...
Jak się czułem? Byłem cholernie szczęśliwy. Cały świat stał się jeszcze piękniejszy niż był. Jakie to uczucie po raz pierwszy trzymać swoje dziecko na rękach? Wspaniałe. Dużo czasu wraz z Sarą spędzaliśmy w u Majki i Erika. Z tego powodu, że mały był wcześniakiem musieli zostać ponad trzy tygodnie w szpitalu. Dziś w końcu nastał dzień, w którym będę mógł wziąć moje skarby do domu. Przez ten czas za zgodą Majki przewiozłem jej wszystkie rzeczy do naszego domu. A z pomocą Piszczka i Sarci urządziliśmy pokoik dla Erika oraz zmieniliśmy wygląd pokoju Sary. Mała była szczęśliwa, co jeszcze bardziej wywołało u mnie radość. Trzymałem córkę za rączkę, a w drugiej niosłem nosidełko dla małego. Droga do szpitala nie zajęła nam długo. Po piętnastu minutach byliśmy już na miejscu i od razu skierowaliśmy się do sali w której leżała blondynka.
- Dzień dobry mamuś - uśmiechnęła się Sara przytulając się do niej.
- Cześć kochanie - odwzajemniła gest
- Hej słońce - ucałowałem ją w usta, kładąc nosidełko na łóżku - Spakowana? - zapytałem spoglądając na nią
- Cześć, tak wszystko jest w torbie - odparła - Pielęgniarka zaraz przyniesie małego więc będziemy mogli się już zbierać - dodała po chwili.
Kiwnąłem głową i przytuliłem się do niej. Brakowało mi jej obecności, przez te kilkanaście dni.
- Kocham cię - szepnąłem całując ją w skroń a później w usta.
- Ja ciebie też - uśmiechnęła się do mnie.
- Dzień dobry - pielęgniarka przywitała nas uśmiechem
Porozmawialiśmy chwilę, podpowiedziała nam nieco, jak mamy się zajmować wcześniakiem i poszła. Ostrożnie włożyłem Erika do nosidełka i przykryłem go kocykiem. Przerzuciłem torbę przez ramię i wziąłem naszego brzdąca. Sara chwyciła Majkę za rękę i ruszyliśmy do domu. Wreszcie... Szliśmy ulicami Dortmundu, przeróżni ludzie posyłali mi uśmiech, który odwzajemniałem. Choć powiem szczerze, że było to bardzo dziwne. Spojrzałem na małego i zauważyłem, że zasnął. Uśmiech od razu wkradł mi się na usta.
- * * * -
Po godzinie spaceru w końcu wróciliśmy do domu. Tak bardzo tęskniłam, nowy dom, nowe życie u boku Marco. Tak cudownie się czuję, że o tym myślę. Jesteśmy rodziną, i jestem szczęśliwa. Erik jest cudowny, jest podobny do Marco. Delikatnie przełożyłam synka do łóżeczka i spoglądałam chwilę jak sobie słodko spał. Cichutko zamknęłam drzwi i zeszłam na dół do Reusa, który zabrał się za przygotowanie jedzenia dla nas.
- Jesteś najcudowniejszym mężczyzną na świecie - przytuliłam się do niego - Cudowny pokoik - cmoknęłam go w usta.
- Łukasz mi pomógł - uśmiechnął się odwzajemniając pocałunek - Dla was zrobię wszystko - dodał po chwili.
- Kocham cię Marco - powiedziałam - Jesteście najwspanialszym prezentem jaki dostałam od życia.
- Ja ciebie też kochanie - rzekł całując mnie ponownie. W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie. Czułam się kochana i czułam, że mam dla kogo żyć. Z głupiej nastolatki stałam się matką. Zrozumiałam co to jest miłość i największe szczęście na świecie.
- Naleśniki się przypalą - powiedziałam ze śmiechem, gdy blondyn nie przestawał mnie całować.
- Już, już - westchnął
- Daj pomogę ci - uśmiechnęłam się
Dokończyłam za niego a on nakrył do stołu, Sara zbiegła po chwili na dół. Tak bardzo cieszyłam się z powodu, że codziennie będę miała ich przy sobie.
_____________________________________________________________________
Przepraszam, za to coś :C
Chciałabym napisać lepsze, ale nie potrafię znów ;c
Opuszcza mnie wena na to opowiadanie eh ;/
Nie wiem czy go nie skończyć ;c