Dzisiaj jesteś, jutro Cię nie ma...
Dlaczego to zrobiłem? sam nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie. Może byłem zazdrosny, że ona tworzy szczęśliwą parę z moim wrogiem. Może przez to, że byłem na siebie cholernie wściekły. Może przez to, że strasznie za nią tęskniłem sam nie wiedziałem. Dzień wolnego po meczu, choć takie mamy dziś wybawienie. Choć takie wolne, że muszę jechać udzielić wywiadu, na którego się zgodziłem. Siedziałem właśnie w salonie na mojej czarnej jak smoła kanapie, z nogami na stoliku i oglądałem jakiś głupi program w telewizji. Sara wraz z Mario pojechała odwieźć Łukasza na lotnisko. Ja niestety nie mogłem, dlatego pożegnałem się z nim w domu. Spojrzałem na zegarek, który stał na jednej z półek wiszących na ścianie.
Niechętnie wstałem z miejsca i poszedłem na korytarz założyć moje buty. Wyszedłem z domu i skierowałem się do samochodu. Mój granatowy chevrolet po chwili gnał już po ulicach Manchesteru. Wywiad mieliśmy przeprowadzić na stadionie więc nie było problemu z dojazdem. Mimo iż mieszkałem tutaj już trochę nie miałem zbytnio czasu na zwiedzanie miasta. Znałem tylko drogę na stadion i okolice. Dojechałem na miejsce po dziesięciu minutach. Redaktor już na mnie czekał, przywitałem się kulturalnie podając dłoń i weszliśmy do środka. Usiedliśmy wygodnie na krzesełkach ławki rezerwowej. Odpowiadałem na pytania bez problemu. Widać, że reporter miał przemyślaną rozmowę ze mną. I nie pytał o murawę...
- Mam do ciebie Marco ostanie, ale zarazem najważniejsze pytanie, które męczy twoich fanów - powiedział spoglądając na mnie - Gdy wszyscy oglądaliśmy twój ostatni wywiad, powiedziałeś tam, że straciłeś cały swój świat o co chodziło?
- Stracił pan najważniejszą osobę, a zarazem kobietę w swoim życiu ? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie
- Nie - odpowiedział krótko
- Więc przepraszam, ale pan tego nie zrozumie - powiedziałem
Kamerzyści skończyli kręcić, a ich miny wyrażały zdziwienie. Podziękowałem za wywiad i pożegnałem się z każdym, który tam był.
Sława czasem dobija, a zwłaszcza gdy ktoś wchodzi z butami w twoje prywatne życie. Sam nie byłem bez błędu bo to ja powiedziałem to co powiedziałem, ale nie musieli wnikać w tą sprawę. Wróciłem do domu, i wziąłem się za poszukiwania małej jak i Gotzego. Sara spała smacznie w swoim pokoiku jak i Mario. Z chwili wolnego poszedłem na miasto, chciałem przemyśleć sobie dużo spraw. Nie potrafiłem podarować sobie tego, że tak potraktowałem Maję, dziewczynę którą kocham tak cholernie mocno. Tą która od początku zadziałała na moje serce. Tą, która pokochała mnie mimo moich wszystkich wad...
- Gdzie, żeś ty był człowieku! - powiedział zmartwiony Gotze
- Na spacerze, przecież zostawiłem ci debilu kartkę na stole - zaśmiałem się wskazując na skrawek papieru w kratkę.
- Dobra - machnął ręką i uśmiechnął się - Sara jest chyba chora - westchnął
- Jak to? - zmartwiłem się i szybko pobiegłem do jej pokoju. Mała spała, ale mamrotała coś przez sen. Cała była spocona. Nie wiedziałem co robić.
- Zadzwonię po lekarza - powiedział Mario.
Usiadłem obok łóżka mojej córeczki i chwyciłem ją za rączkę, nie wiedziałem co robić. Nigdy nie opiekowałem się chorym dzieckiem. Dobrze, że jest ze mną Mario. Nie poradziłbym sobie sam... Z Mają byłoby inaczej...
Lekarz przypisał małej leki, które od razu pojechałem wykupić. Umyłem ją i ubrałem w piżamkę. Zasnęła od razu po kolacji i zażyciu witamin. Siadając na kanapę obok przyjaciela westchnąłem smutno. Nie wiedziałem co mam robić, mam mecze...
- Chciałbyś aby tutaj była co? - zapytał Mario spoglądając na mnie
- Pewnie, że tak. Chciałbym budzić się codziennie obok niej i zasypiać. Chciałbym razem z nią wychowywać nasze dziecko i Sarę.. - odpowiedziałem
- To dlaczego nie zawalczysz o nią Reus! - powiedział - Trzeba walczyć o osoby które sie kocha!
- Ale ja już nie mam o co walczyć. Po tym co jej powiedziałem nie ma szans by mi wybaczyła - odparłem zły na siebie
- Skąd wiesz? - zapytał - Może akurat jest szansa? A ty jej nie wykorzystasz - dodał
- Nie wiem Mario, nie wiem - rzekłem
- A słuchaj Miranda ma chłopaka? - spojrzał na mnie porozumiewawczo
- Nie ma, nie ma - zaśmiałem się - Zarywaj póki możesz - dodałem po chwili - Idę spać, dobranoc!
- Dobranoc blondyno! - uśmiechnął się...
- * * * -
( Z perspektywy Łukasza )
Podróż była wyczerpująca ale dałem radę. Szkoda mi było Sarci, która popłakała się gdy wyjeżdżałem. Szepnęła mi wtedy na ucho, że nie chciała zabawek na urodziny. Chciała abyśmy my we dwójkę przyjechali do niej. Za to kochałem tego brzdąca. Miała dopiero pięć lat a była taka mądra. Zaplanowaliśmy z Sarą, że musimy trochę poczekać, aż wypożyczenie Reusa się skończy, a wtedy zabierzemy się do pracy, by zeswatać z powrotem moją siostrzyczkę i Marco. Lubię Erika, jest wspaniałym kumplem i kocha moją siostrę, ale wiem, że mimo wszystko ona czuje do Reusa coś więcej. Wiem, że poza Marco nie widzi ona świata. Może i nie chce pokazywać, że jej zależy na blondynie, ale ja wiem co innego, w końcu to moja siostra. Wszedłem do domu niespodziewanie cicho, ale Maja tak czy tak wiedziała, już że to ja.
- Cześć braciszku! - powiedziała z salonu
- Hej mała - ucałowałem ją w głowę, moją uwagę przykuła ramka ze zdjęciem Reusa. Jak zawsze miałem racje. Maja szybko schowała je pod poduszką - Tak czy tak wiedziałem - zaśmiałem się...
- Trzeba ją wyrzucić - westchnęła - Gdyby Erik ją zobaczył byłby zły - powiedziała
- Ja wiem, że ty i tak kochasz go bardziej od Durma, i mnie nie przekonasz, że jest inaczej. Jesteś moją małą siostrzyczką i znam cię za dobrze - uśmiechnąłem się siadając w fotelu naprzeciwko niej z jogurtem naturalnym w dłoni. Spojrzałem na nią, wiedziałem że cierpi z powodu wczorajszych słów blondyna jak i tego, że go tutaj nie ma. Położyła dłoń na swoim brzuchu i zaczęła go głaskać.
- Chciałabym, żeby ten bąbel miał ojca przy sobie, a nie gdzieś w Manchesterze - westchnęła smutno
- Marco popełnił błąd, ale cię kocha - powiedziałem - Żałuje tych słów, które powiedział wczoraj, ale nie panował nad sobą. Nie chcę go tłumaczyć ani nic, ale po prostu on nie potrafi bez ciebie żyć i nie może się pogodzić z tym faktem, że Erik odebrał mu ciebie - rzekłem
- Pójdę do siebie - oznajmiła - Położę się trochę i odpocznę - dodała po chwili
- Idź, dobrze wam to zrobi - uśmiechnąłem się w jej stronę.
Gdyby rodzice byli, nie byliby zadowoleni tą sytuacją, że Maja jest w ciąży. Ale ja wiedziałem, że ona stała się dorosła, wkroczyła w to życie, które wymaga więcej od własnej osoby. Po prostu dorosła. Ona przynajmniej jest szczęśliwa, zakochana i będzie miała swoją małą rodzinę w wieku dwudziestu jeden lat. A ja mam już dwadzieścia osiem i nie mam dziewczyny. Muszę w końcu wyjawić prawdę Emilie, że jestem w niej zakochany.
_____________________________________________________________________
KAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAMIL MIIIIIISSSSSSSSSSSSSSTRZ!!! :D
Wyłam, wyłam jak głupia :D
A wy jak tam po konkursie ?
Dwa złote medale w jeden dzień.
BRAWO STOCH! <3 BRAWO BRÓDKA! <3
To coś pisane pod wpływem ogromnych emocji :D
Więc przepraszam za ten głupi rozdział i błędy :D
ZAPRASZAM NA BLOG MOJEJ PRZYJACIÓŁKI, która mnie za to zabije :D
http://dortmundstory.blogspot.com/
ZAPRASZAM NA BLOG MOJEJ PRZYJACIÓŁKI, która mnie za to zabije :D
http://dortmundstory.blogspot.com/
Rozdział super ! Mam nadzieję, że Marco z Mają szybko się pogodzą *.* Czekam na next xx
OdpowiedzUsuńHah , rozdział boski ! :D
OdpowiedzUsuńMam.nadzieje , ze Marci bedzie z Mają.
Piszę bez sensu , ale emocje jeszcze ze mnie nie opadły po wczorajszym i po prostu mi cos odwala :D
Ja tez ryczałam ze szczescia <3
Czekam nn :3
Buziaczki :***
Rozdział cudny *.*
OdpowiedzUsuńŁukaszek aka swatka ♥
Czekam na nn i pozdrawiam cieplutko ♥
Cudnie, Jak Majka i Marco sie kochają, Muszą być razem <3 Do następnego :P
OdpowiedzUsuńHhahaha.. no to Sara i Łukasz - swatki? Ciekawe czy im się to uda. Oby!
OdpowiedzUsuńAch, 2 złota w jeden dzień! <33333333
Mi się podoba ten rozdział ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z małą pomocą Łukasza Marco i Majka będą jeszcze szczęśliwi. <3
A co do igrzysk, które swoją drogą były dość dawno temu to ja do dziś wspominam je z wielkim sentymentem.
Pamiętam, że kiedy Kamil zdobył pierwsze złoto nie mogłam w to uwierzyć i nawet łzy mi popłynęły, a kiedy kolejny raz stawał na najwyższym podium nie ukrywałam łez i płakałam razem z tatą. Justyna z urazem stopy = zdobyła złoty medal i wtedy też płakałam jak dziecko. Każdy kolejny medal utwierdzał mnie w przekonaniu, że mamy wspaniałych, nieprzeciętnych sportowców. ;) <3