To, co jest przyczyną twoich największych cierpień,
jest zarazem źródłem twoich największych radości
Nie wiem co mam czuć. Tak cholernie mi na niej zależy, a nie mogę być przy niej.. Te pieprzone wypożyczenie było najgorszym co mnie w życiu spotkało. Czuje żal do władz klubu, ale też do siebie, że nie zapytałem się Majki czy wyjedzie ze mną. Przecież na pewno by się zgodziła, a ja miałbym ją teraz przy sobie i byłbym nadal szczęśliwy. Sara nie tęskniłaby tak za nią...
W urodziny mojej córeczki musiałem niestety mieć mecz. Poprosiłem więc Mario nad przygotowaniem przyjęcia i Mirandę o to by razem z małą poszła na mecz. Dostałem szansę od pierwszych minut, co mnie ucieszyło. Głównie siedziałem na ławce i wchodziłem na kilkanaście czasem kilka minut. Szansę, którą mi dano wykorzystałem i to trzy razy pozostawiając tym na swoim koncie Hat-tricka. Wszystkie trzy gole zadedykowałem mojej małej Saruni. Po meczu szybko poszedłem się odświeżyć. Niestety jeden z reporterów chciał ze mną wywiad. Odpowiadałem na głupie pytania związane z meczem. Tak głupie bo jak można nazwać pytanie, które jest o murawie a nie o grze zawodników. Choć na jedno odpowiedziałem szczerze i bez zawahania.
- Marco, chcesz wrócić do Dortmundu po wypożyczeniu? - zapytał
- Chciałbym. Dortmund to mój dom - odparłem - Ale w sumie nie mam już po co, straciłem cały mój świat... - dodałem smutno ze łzami i odszedłem.
Dziwnie się poczułem, pozwoliłem kilku łzą polecieć po moich policzkach. Mam gdzieś określenie, że chłopacy nie płaczą. Gdy płaczą to nawet lepiej, bo nie duszą w sobie wszystkiego, tak jak dziewczyny. Otarłem łzy i poszedłem przed stadion, gdzie czekały dziewczyny.
- Hej moja mała blondyneczko - uśmiechnąłem się, wziąłem ją na ręce i dałem jej buziaka - Cieszysz się, że tatuś strzelił dla ciebie trzy gole? - zapytałem nadal się uśmiechając. We trójkę kierowaliśmy się do mojego samochodu, który stał prawie na końcu parkingu.
- To były dla mnje ? - uśmiechnęła się pokazując nam swoje ząbki
- Oczywiście - powiedziałem
- Kochjam cie tatusiu - przytuliła mnie mocno i dała mi buziaka
- Ja ciebie też kochanie - uśmiechnąłem się.
Wróciliśmy do domu około osiemnastej, szybko się wykąpałem i przebrałem. Na szczęście z pomocą przyszła mi Miranda, która pomogła Sarze się ubrać..
Równo o dziewiętnastej zjawiliśmy się pod " Zaczarowanym misiem " . Restauracja przeznaczona dla dzieci z basenem z kolorowymi piłeczkami, zjeżdżalniami i huśtawkami. Mała miała wspaniałą niespodziankę, gdy wszyscy krzyknęli niespodzianka, podczas gdy włączyłem światło.
- UJEK ŁUKAS!!!!! - krzyknęła na całą salę biegnąc w stronę Piszczka. Nie zwracała uwagi na innych gości, którzy przybyli na jej urodziny. Ważny był tylko Piszczu, ale nie zdziwiłem się. Tęskniła za nim strasznie...
- Cześć kochanie moje! - ucałował ją i mocno przytulił..
- Sam psyjechałeś? - zapytała z nadzieją, że jednak Majka przyjechała z nim.
Nie chciałem, by znów się rozpłakała. Spojrzałem prosząco na Łukasza, lecz on nic nie zdążył odpowiedzieć tylko wyszczerzył się.
- Ze mną - usłyszałem jej głos. Nadal piękny, czuły, wspaniały. Moje serce przyspieszyło, ręce zaczęły się pocić i trząść. Bałem się odwrócić, po prostu bałem, by nie wybuchnąć.
- MAJA! - krzyknęła radośnie, lecz przez płacz. Tak bardzo małej jej brakowało. Podbiegła szybciutko do niej i przytuliła się. - To kto to? - zapytała
Momentalnie się odwróciłem, myślałem, że przyjechała z tym całym dupkiem Durmem, lecz mała spytała o jej brzuch. Blondynka szepnęła mojej córeczce tylko coś na ucho i razem z nią za rękę poszła do stolika..
Ale co to mogło być?!. Poszedłem się przewietrzyć. Po moich policzkach znów leciały łzy. Tak byłem chłopakiem i płakałem. Nienawidziłem dusić w sobie wszystkiego co tylko popadnie...
- * * * -
( Z perspektywy Erika )
Tak strasznie się bałem, nie chciałem by Maja jechała, przecież mogło się jej coś stać. I jeszcze to, że Reus tam będzie... Denerwowało mnie to. Nienawidziłem go, lecz nie będę jej zabraniał. Kocha Sarę jak własną córeczkę więc pozwoliłem. Siedzę sam w domu, no prawie bo Maja ubiera się już do wyjazdu, nie mam zbytnio co robić. Jest dopiero dziewiąta rano, o 11 mamy wylot do Marsylii. Wszyscy wrócili już ze zgrupowań kadry więc mamy pełen skład, no oprócz Piszczka, który jedzie wraz z Majką.
- Uważaj na siebie - powiedziałem z troską - I na niego - dodałem kładąc rękę na jej już całkiem, całkiem zaokrąglony brzuszek.
- Będę - odparła przytulając się do mnie - Łukasz jedzie ze mną, Erik spokojnie - uśmiechnęła się
- Wiem kochanie, ale boję się o was. Najchętniej pojechałbym z wami, ale nie mogę. - westchnąłem
- Wiem, że się boisz, ale wszystko będzie dobrze - uśmiechnęła się - Będziemy za tobą tęsknić - powiedziała
- Ja za wami też - odparłem - Bezpiecznej podróży - pocałowałem ją namiętnie. Już po chwili zniknęła za drzwiami a ja tylko uniosłem rękę w celu pokazania Piszczkowi " Cześć " przez okno.
Usiadłem znów na kanapie i oglądałem jakiś badziewny film. Poszedłem sprawdzić czy mam wszystkie potrzebne mi rzeczy i przebrałem się w garnitur.
Punkt godzina jedenasta czterdzieści siedzieliśmy już na swoich miejscach w samolocie i czekaliśmy na jego start. Założyłem słuchawki na uszy, puściłem muzykę i rozsiadłem się wygodnie na siedzeniu. Zamknąłem oczy by po chwili odpłynąć w krainę Morfeusza...
Podróż dłużyła się i dłużyła. W końcu mieliśmy zapiąć pasy i przygotować się do lądowania.
Wszyscy jakby połamani wyszliśmy z samolotu, po wszystkim od razu pojechaliśmy do hotelu. Dzieliłem pokój z nikim innym jak Hofmannem. Był moim najlepszym przyjacielem.
- Nie sądzisz, że źle robisz będąc z Majką? - wypalił nagle patrząc na mnie
- Nie, dlaczego? - spytałem nie rozumiejąc nadal o co mu chodzi.
- To, że ona gdzieś w sercu nadal kocha Reusa - rzekł. - Może nie tak bardzo jak ciebie...
- O co ci chodzi? - powiedziałem podirytowany.
- O to, że jak wypożyczenie się skończy. Marco wróci do Dortmudu..
- to co? - przerwałem mu
- To, że gdy wróci, powie jej, że ją kocha. Ona wymięknie. Bo miłość nie znika tak z dnia na dzień. Miłość trwa wieki, a zwłaszcza taka jaka łączyła Reusa i ją - dokończył swój wcześniejszy monolog..
- Boże Jonas daj mi spokój - odparłem zły i wyszedłem z pokoju...
_________________________________________________________________
przepraszam, przepraszam, przepraszam za to coś u góry ;c
Ojejku rozdział jest cudny ! <3
OdpowiedzUsuńKocham go wiesz ? :D
Strasznie się cieszę , że Sarcia zobaczyła Majkę, Ech , ten Reus ... kurczę zranił Maję i to na prawdę , ale myśle , że się pogodzą. Erik ... Majka ... idealna para.
Czekam nn :3
Buziaki :***
Rozdział, fajny, Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńZa co ty przepraszasz ? Rozdział jest świetny, nie mogłam oderwać oczu. Mama coś do mnie gadała a ja jej nie słuchałam i dostałam ochrzan, ale warto było ! ;** Cieszę się że Sara zobaczyła Maję !Czekam na następny ! <33 Pozdrawiam.♥
OdpowiedzUsuńJEJU, JAK SŁODKO ♥
OdpowiedzUsuńERIK TAK TROSZKĘ SIĘ MARTWI, ALE TO DOBRZE ;C BO COŚ CZUJĘ, ŻE MAJKA WYMIĘKNIE, A ERIK SOBIE KRZYWDĘ WYRZĄDZI... UPS, ZNÓW TE ZŁE MYŚLI ;C
CO NAS PRZEPRASZASZ, SKORO WYSZŁO ŚWIETNIE! ♥
CZEKAM NA KOLEJNY, POZDRAWIAM CIEPLUTKO ♥
Mam nadzieję że Maja i Marco wrócą do siebie :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, a najbardziej podoba mi sie zakończenie
OdpowiedzUsuńSuper ! :D Nie spodziewałam się, że Majka pojedzie na urodziny Sary a tu taka niespodzianka ! :D Mam nadzieje, że Marco domyśli się że to jego dziecko ;D Czekam na nowy :)
OdpowiedzUsuńŚwietny ! Duża niespodzianka , że Majka pojechała do nich :D Mam nadzieję , że niedługo wszystko się wyjaśni , chociaż lubię Erika :) Zdaję sie na ciebie . Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy blog http://www.trust-me-london.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń