Mów do mnie jeszcze, bo ja chcę czuć,
że jesteś, że zawsze będziesz tu ..
W końcu nastał ten czas, gdy możemy wyjechać choć na dwa tygodnie do Dortmundu, do starych znajomych. Do dawnego domu, życia. Choć na chwilę... Sara dzielnie przeżyła te miesiące, dni mijały szybciej lub wolniej, ale była dzielna i doczekała się w końcu. Siedzieliśmy właśnie w samolocie lecącym do domu. Tak Manchesteru nigdy, przenigdy nie nazwę domem. Domem jest Dortmund, Borussia...
- Wujek Łukasz po nas przyjedzie? - zapytała spoglądając na mnie
Mała ostatnio przestawała już seplenić, kilka słów jeszcze jej się nie udawało, ale wszystko szło ku dobremu. Miranda leci z nami, tylko że na lotnisku będzie czekał na nią Gotze i jadą wprost do Monachium.
Ponad ośmiogodzinny lot w końcu się skończył. Moje mięśnie zaczęły dawać o sobie znak. Chwyciłem Sarę za rękę i ruszyliśmy w stronę drzwi. W środku ucieszyłem się strasznie, że tutaj wróciłem. Minął rok od momentu mojego wyjazdu. Nic się nie zmieniło, wszystko było na swoim miejscu..
- Piszczunio! - zaśmiała się Sara i pobiegła w stronę wuja
- Moje kochanie! - wziął ją na ręce i dał jej buziaka. Mała wtuliła się mocno w niego. Nie chciała się nawet na chwilę od niego oderwać.
- Cześć stary! - przytuliłem go przyjacielsko rozglądnąłem się dookoła.
- Hej Reus! - rzekł - Nie ma jej - powiedział cicho - Wyjechali na wakacje, gdyby wiedziała, że przyjeżdżacie nawet nie ruszyłaby się z miejsca. - dodał po chwili.
Nie powiedziałem jej, że przyjeżdżamy. To był mój błąd i po raz kolejny zawiodłem moją córkę. Cieszyła się że zobaczy Maję i Łukasza a ja znów zawaliłem. Te wakacje miały być właśnie dla niej by spędziła czas z moją ukochaną Majką. Niestety musiało być inaczej. Zawaliłem, i mogę się do tego przyznać. Podróż do domu przyjaciela dłużyła nam się strasznie, korki na mieście nie pomagały kierowcom. Spoglądałem za okno i zrozumiałem, że będzie jeszcze jedna szansa by Sara spędziła z nią trochę czasu. Na początku lipca wyjeżdżamy na obóz przygotowawczy do Hiszpanii i będzie to okazja aby mała tutaj przyjechała. W końcu dotarliśmy do budynku w którym mieszkali, nic naprawdę nic się tutaj nie zmieniło na zewnątrz jak i w środku.
- Majki nie ma? - zapytała
- Wyjechała wraz z Erikiem na wakacje - westchnął bezradnie Łukasz
- Szkoda - powiedziała smutno - Hej Emilie! - przytuliła się do niej
- Cześć maleńka! - ucałowała ją w głowę biorąc na ręce.
Dziewczyna Łukasza zabrała małą na niedługi spacer. A my we dwoje usiedliśmy na kanapie w salonie. Panowała wśród nas cisza.
- Mamy pytanie - zacząłem - Na początku sierpnia mamy obóz przygotowawczy i czy Sara przez ten miesiąc, który ja tam będę może zamieszkać u was? - zapytałem
- Przecież znasz moją odpowiedź - wyszczerzył się - Maja będzie w siódmym niebie, znając Sarę pewnie też - wyszczerzył swoje białe ząbki - A ja najbardziej, będę miał kogo rozśmieszać. - zaśmiał się
- Dzięki brachu, jesteś wspaniały - uśmiechnąłem się
- Po prostu ją kochamy - odpowiedział - Pewnie jesteś głodny co? - dodał - Chodź, Emilie przygotowała makaron z sosem warzywnym i pierś z kurczaka - pociągnął mnie do kuchni. - Smacznego - powiedział stawiając przede mną talerz z posiłkiem i sam zasiadł do stołu
- Dziękuje - uśmiechnąłem się - Wzajemnie - dodałem
Dziewczyny wróciły chwilę później później dołączyły do nas. Sara zajadała aż się uszy trzęsły. Podróż strasznie ją zmęczyła więc po posiłku od razu zasnęła w pokoju Majki. Łukasz zadzwonił do niej i poinformował, że moja córka tam będzie spać.
- Będę już szedł do siebie - powiedziałem
- Nigdzie nie idziesz - rzekła Emilie - Śpisz u nas i nie ma mowy, abyś jechał do siebie - posłała mi uśmiech.
- Przygotowałem gościnny - oznajmił Łukasz
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy i poszedłem sprawdzić co u mojej córki. Wszedłem do sypialni Majki. Tam również nic się nie zmieniło. Tylko jedna rzecz, nasze zdjęcie było powieszone nad łóżkiem. Na szafce nocnej nadal stało to samo zdjęcie co zawsze. Nasze pierwsze spotkanie. Pamiętałem to doskonale...
- * * * -
Dubaj był przepięknym miastem. Słońce przygrzewało, widoki z hotelu mieliśmy cudowne, lecz ja jakoś nie potrafiłam się bawić na tych wakacjach siedziałam na łóżku głaskając swój brzuch. Myślałam cały czas o Reusie. Ucieszyłam się, że przyjechali do nas na wakacje, lecz zaraz uśmiech zszedł mi z twarzy. Byli w tym samym czasie co my będziemy w Dubaju, nie zobaczę mojej małej. Od Łukasza dowiedziałam się, że Sara będzie mieszkała razem z nami gdy blondyn będzie na obozie. Erik poszedł na chwilę do sklepu po wodę.
Zastanawiałam się od pewnego tygodnia nad sensem naszego związku. Kocham go strasznie, ale nie potrafię wyobrazić sobie tego, że to on wychowuje ze mną syna a nie Marco. Wiem, że on nie wybaczy mi teraz rozstania więc tego nie zrobię. Nie wiem czy w ogóle to zrobię. Bo może tak mi się tylko wydaje, albo też żyje w swoim własnym kłamstwie nie wiem.
- Jestem - oznajmił zamykając za sobą drzwi.
- Okey - uśmiechnęłam się dając mu całusa
- Pójdziemy pod wieczór na plażę, mam dla was maleńką niespodziankę - uśmiechnął się całując mnie namiętnie w usta.
Ucieszyłam się, że ma dla nas niespodziankę. Uwielbiałam je, zresztą jak każda kobieta. Durm chwycił mnie za rękę i poszliśmy razem na obiad. Mój chłopak postarał się ładnie z tymi wakacjami. Zarezerwował dla nas pięciogwiazdkowy hotel. Bo jak twierdził musimy mieć wszystko co najlepsze. Zamówiłam sobie makaron z sosem pomidorowym i warzywami. Musiałam dbać o to co jem. Czasem ciąża jest trudna, ale chcę zrobić wszystko by to maleństwo było zdrowe jak rybka. I jak na razie idzie wszystko w dobrym kierunku. Równo o siedemnastej wyszliśmy z pokoju. Erik cały czas trzymał moją dłoń i prowadził w wyznaczone miejsce. Czekała na nas łódź, tylko dla nas.
- Żartujesz sobie prawda? - powiedziałam z nadzieją
- Nie - wyszczerzył swoje ząbki - Chodź - pociągnął mnie na pokład.
- Ty umiesz tym kierować? - upewniłam się
- Nie takim czym się jeździło kochanie - zaśmiał się - Umiem, umiem - powiedział widząc mój wyraz twarzy.
Erik odpalił ją, a ja usiadłam sobie przy barierce i spuściłam nogi do wody. Zatrzymaliśmy się prawie na środku morza. Słońce już zachodziło. Rozkoszowałam się ciszą. Brunet usiadł obok mnie, i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego ciało, które było ciepłe.
- Wiem, że pewnie się nie zgodzisz, ale chcę się chociaż zapytać - zaczął, a ja już podejrzewałam o co chodzi. Mojej głowie miałam mętlik - Wyjdziesz za mnie? - spojrzał na mnie otwierając pudełeczko z pierścionkiem.
Spojrzałam mu w oczy w których odbijało się zachodzące słońce
- Tak - powiedziałam i pozwoliłam włożyć sobie to cudo na palec.
- Kocham cię - pocałował mnie namiętnie - Maja jest jeszcze coś - rzekł po chwili
- Co takiego? - zapytałam
- Wiem, że ty go kochasz bardziej ode mnie - powiedział - I jeśli on wróci, a ty będziesz chciała z nim być, ja się usunę. Bo chcę abyś ty była szczęśliwa. - dodał po chwili - Mimo, że będzie to dla mnie trudne. Będę się cieszył z tego powodu, że jesteś szczęśliwa. Nie będę nalegać na ślub...
- Erik.. - zaczęłam
- Po prostu chcę abyś wiedziała - uśmiechnął się i ucałował mnie w głowę...
_______________________________________________________________________
Rozdział dedykuję Klaudii Kowalskiej. Kochana dziękuje, że jesteś ze mną na każdym blogu i komentujesz każdy mój rozdział ♥
Mamy sobie już siedemnastkę. Nie wierzę, że to tak szybko minęło ;D
Rozdział ogólnie o niczym :D
Mam do was pytanie?
Czy jest w ogóle sens pisanie tego opowiadania o Gregorze Schlierenzauerze ?
Od dwóch rozdziałów jest zaledwie po 3 komentarze a kiedyś było ponad 10...
Odpowiadajcie szczerze ;)
Jeśli nie ma sensu, dojadę do dziesięciu rozdziałów i kończę ;)