Wiele oddałbym, by przestać za Nią tęsknić.
Dwa tygodnie później...
Tydzień temu wróciłam już do domu, Erik wraz z Emilie nie spuszczali mnie na krok. Byłam im wdzięczna, za to, że są ze mną. Myśli samobójcze uciekły, teraz chciałam żyć dla maleństwa, które rozwija się pod moją piersią, często zastanawiam się dlaczego w ogóle przyszło mi do głowy samobójstwo siebie jak i dziecka. Przecież one nie było niczemu winne. Siedziałam sobie właśnie nad jeziorkiem, to miejsce od wyjazdu Marco stało się dla mnie ważne, wiedział o nim tylko Erik...
- Co tak sama siedzisz? - powiedział siadając obok mnie - Zimno jest a ty w krótkim rękawie - dodał zakładając swoją cieplutką bluzę na moje ramiona.
* O wilku mowa - pomyślałam *
- Teraz tobie będzie zimno - odparłam, delikatnie odwracając głowę w jego stronę i patrząc na niego zza mojej blond grzywki.
Chłopak opuszkami swoich palców odgarnął kosmyki moich włosów zza ucho i delikatnie się uśmiechnął.
- Mi się nic nie stanie - rzekł
- Misie są w zoo - zaśmiałam się cichutko patrząc na jezioro.
Choć minęły dopiero dwa tygodnie mój brzuszek już delikatnie podrósł. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym i delikatnie go pogładziłam. Erik widział tą sytuację, objął mnie ramieniem i ucałował w skroń.
- Wszystko będzie dobrze, będziesz wspaniałą mamą - szepnął mi na ucho.
Wtuliłam się w jego umięśnione ciało, Durm oparł swoją głowę na mojej. Oboje siedzieliśmy w ciszy, żadne z nas się nie odzywało...
- Maja! - zaczął
- Słucham? - zapytałam odrywając się od niego
- Pojedziesz z nami jutro do Monachium ? - zapytał - Wiesz, że gramy taki sparing rezerwami obie drużyny - dodał - Nie chcę cię zostawiać samej, nawet jeśli jest Emilie - rzekł a jego głos był taki troskliwy, opiekuńczy a zarazem pełen miłości.
* Co ty gadasz Maja! opanuj się - znów pomyślałam.. *
- Wracajmy już - powiedział podając mi dłonie i pomagając mi wstać. Znów delikatnie objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku domu.
Czas leciał i leciał, a ja nadal nie mogłem choć na dwa dni pojechać razem z Sarą do Dortmundu. Cały czas miałem treningi, mecze i inne wyjazdy. Taak wyjazdy, ale żaden do Dortmundu. Życie tutaj, to nie życie. Chciałbym wrócić. Mała coraz mniej dręczyła mnie, że chce do Majki. Przyzwyczajała się do tego miejsca, i tego, że wyjazd stąd nie zależy ode mnie.
- Dzieeeńdoberek! - usłyszałem głos Mario w drzwiach. Tylko co on tutaj robił, nie wiedziałem nic, że przyjedzie. Nawet nie napisał ani zadzwonił.
- Ujeeek! - krzyknęła Sara biegnąc w jego stronę i rzucając mu się na szyję - Tęśkniłam - dodała będąc już na jego dłoniach.
- Ja też maleńka - dał jej buziaka - Siema stary! - poklepał mnie po plecach i przyjacielsko przytulił.
- Boże stary, brakowało mi ciebie - odwzajemniłem gest.
Razem z Mario i Sarcią siedzieliśmy w salonie, jedliśmy pizzę i piliśmy herbatę, jest niedziela, nikt nam nie zabroni przecież, a zwłaszcza, że jutro nie mam treningu. A dziś byliśmy już po.
- No to teraz już żadnego z nas nie ma w Dortmundzie - powiedział Gotze i uśmiechnął się w moją stronę
- Nie ma, ale ja na wypożyczeniu jestem, a ty nie - odparłem patrząc na niego i biorąc łyka ciepłego napoju, który stał na stoliku.
- Też prawda - odpowiedział - A jak z Majką ? - spytał nie wiedząc co jest między nami ..
- Nie ma Majki, nie ma nas - rzekłem wzruszając ramionami i patrząc w jeden punkt za oknem. - Nie odzywa się do mnie, nie mam z nią kontaktu. Nawet z Piszczkiem - dodałem po chwili
Mario tylko pokręcił bezradnie głową, wiedział, że nie potrafię walczyć o dziewczynę. Nic nie mówił zaproponował tylko spacer. Ubrałem małej kurteczkę i we trójkę kroczyliśmy po parku. Sara pobiegła do przodu, i skakała sobie po chodniku.
- Nie tęsknisz za nią? - zapytał w pewnym momencie
- Tęsknie i to cholernie bardzo - odparłem - A najgorsze jest to, że Sara tęskni też tak samo mocno - westchnąłem
- Współczuje ci stary! - rzekł Gotze klepiąc mnie po plecach.
- Co tak sama siedzisz? - powiedział siadając obok mnie - Zimno jest a ty w krótkim rękawie - dodał zakładając swoją cieplutką bluzę na moje ramiona.
* O wilku mowa - pomyślałam *
- Teraz tobie będzie zimno - odparłam, delikatnie odwracając głowę w jego stronę i patrząc na niego zza mojej blond grzywki.
Chłopak opuszkami swoich palców odgarnął kosmyki moich włosów zza ucho i delikatnie się uśmiechnął.
- Mi się nic nie stanie - rzekł
- Misie są w zoo - zaśmiałam się cichutko patrząc na jezioro.
Choć minęły dopiero dwa tygodnie mój brzuszek już delikatnie podrósł. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym i delikatnie go pogładziłam. Erik widział tą sytuację, objął mnie ramieniem i ucałował w skroń.
- Wszystko będzie dobrze, będziesz wspaniałą mamą - szepnął mi na ucho.
Wtuliłam się w jego umięśnione ciało, Durm oparł swoją głowę na mojej. Oboje siedzieliśmy w ciszy, żadne z nas się nie odzywało...
- Maja! - zaczął
- Słucham? - zapytałam odrywając się od niego
- Pojedziesz z nami jutro do Monachium ? - zapytał - Wiesz, że gramy taki sparing rezerwami obie drużyny - dodał - Nie chcę cię zostawiać samej, nawet jeśli jest Emilie - rzekł a jego głos był taki troskliwy, opiekuńczy a zarazem pełen miłości.
* Co ty gadasz Maja! opanuj się - znów pomyślałam.. *
- Wracajmy już - powiedział podając mi dłonie i pomagając mi wstać. Znów delikatnie objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku domu.
- * * * -
Czas leciał i leciał, a ja nadal nie mogłem choć na dwa dni pojechać razem z Sarą do Dortmundu. Cały czas miałem treningi, mecze i inne wyjazdy. Taak wyjazdy, ale żaden do Dortmundu. Życie tutaj, to nie życie. Chciałbym wrócić. Mała coraz mniej dręczyła mnie, że chce do Majki. Przyzwyczajała się do tego miejsca, i tego, że wyjazd stąd nie zależy ode mnie.
- Dzieeeńdoberek! - usłyszałem głos Mario w drzwiach. Tylko co on tutaj robił, nie wiedziałem nic, że przyjedzie. Nawet nie napisał ani zadzwonił.
- Ujeeek! - krzyknęła Sara biegnąc w jego stronę i rzucając mu się na szyję - Tęśkniłam - dodała będąc już na jego dłoniach.
- Ja też maleńka - dał jej buziaka - Siema stary! - poklepał mnie po plecach i przyjacielsko przytulił.
- Boże stary, brakowało mi ciebie - odwzajemniłem gest.
Razem z Mario i Sarcią siedzieliśmy w salonie, jedliśmy pizzę i piliśmy herbatę, jest niedziela, nikt nam nie zabroni przecież, a zwłaszcza, że jutro nie mam treningu. A dziś byliśmy już po.
- No to teraz już żadnego z nas nie ma w Dortmundzie - powiedział Gotze i uśmiechnął się w moją stronę
- Nie ma, ale ja na wypożyczeniu jestem, a ty nie - odparłem patrząc na niego i biorąc łyka ciepłego napoju, który stał na stoliku.
- Też prawda - odpowiedział - A jak z Majką ? - spytał nie wiedząc co jest między nami ..
- Nie ma Majki, nie ma nas - rzekłem wzruszając ramionami i patrząc w jeden punkt za oknem. - Nie odzywa się do mnie, nie mam z nią kontaktu. Nawet z Piszczkiem - dodałem po chwili
Mario tylko pokręcił bezradnie głową, wiedział, że nie potrafię walczyć o dziewczynę. Nic nie mówił zaproponował tylko spacer. Ubrałem małej kurteczkę i we trójkę kroczyliśmy po parku. Sara pobiegła do przodu, i skakała sobie po chodniku.
- Nie tęsknisz za nią? - zapytał w pewnym momencie
- Tęsknie i to cholernie bardzo - odparłem - A najgorsze jest to, że Sara tęskni też tak samo mocno - westchnąłem
- Współczuje ci stary! - rzekł Gotze klepiąc mnie po plecach.
____________________________________________________________________
Jak wam się podoba? :D W końcu dodałam perspektywę Marco :D
Za błędy przepraszam. ;)
Zapraszam :